To w tym wieku są najgorsze kace!
Nie pierwszej młodości imprezowicz, który stara się bawić z intensywnością niemającego oporów dwudziestolatka - oto najkrótsza recepta na najgorszego w życiu kaca. Okazuje się, że jest wiek, w którym o wyjątkowo uciążliwy "syndrom dnia następnego" jest niezwykle łatwo!
Moment, w którym w dalszym ciągu wydaje nam się, że jesteśmy młodzi i możemy wiele, a w rzeczywistości nasze ciało zaczyna pozostawać w tyle i nie nadąża za narzuconym mu tempem, to 29 lat - według brytyjskich badań przeprowadzonych dla ruchu bezalkoholowych barów to właśnie w tym wieku najłatwiej o morderczego kaca. Panie i panowie, którym do trzydziestki został już tylko rok, często imprezują nie mniej intensywnie niż kilka lat wcześniej, ale kiedy budzą się rano, są zdziwieni, że poranek jest równie "intensywny".
Uciążliwość syndromu dnia następnego u 29-latków nie polega jedynie na stopniu jego intensywności, bólu głowy i problemach z żołądkiem - taki kac dręczy przede wszystkim swoją długością. Trwa bowiem tyle, że dla umęczonego organizmu wydaje się być nieskończony - średnio aż 10 godzin i 45 minut! Na pocieszenie można dodać, że ponoć apogeum kacowych cierpień wypada dość wcześnie, bo około 9:45 rano, a potem jest już tylko lepiej.
Pół biedy, gdy odchorowując szaleństwa minionej nocy, można pozwolić sobie na spędzenie dnia w łóżku i stosowanie wszystkich ludowych sposobów na kaca, począwszy od wody z ogórków kiszonych, a kończąc na seksie. Często jednak następnego dnia już od rana trzeba działać na pełnych obrotach i stawić się np. w pracy. Jak się okazuje, perspektywa poniedziałkowych cierpień nie powstrzymuje od sięgnięcia po alkohol - aż dwie trzecie przebadanych osób przyznaje się, że odchorowuje poniedziałkowego kaca w miejscu pracy. W ciągu całego roku z powodu nieprzyjemnych skutków picia alkoholu bierze sześć dni urlopu, by tylko móc leczyć się w domowym zaciszu.
Skutki alkoholowego melanżu zazwyczaj niestety nie ograniczają się tylko do kaca. 10 procent przebadanych osób pali się ze wstydu na myśl o postach, które zamieścili "po pijaku" w mediach społecznościowych, a jedna trzecia "cenzuruje" internet, usuwając z sieci zdjęcia z imprez, na których jednoznacznie widać, że jest po spożyciu. Bywa jednak jeszcze gorzej - 20 procent imprezowiczów wysyła pikantne SMS-y do osób, do których nie powinny, 10 procentom zdarzyło się publicznie rozebrać, a 5 procent poszło na całość ze swoją przełożoną czy przełożonym.
A oto symbol trzeźwości i umiarkowania - książę Harry. W Las Vegas popełnił chyba wszystkie błędy, których wstydzą się ankietowani. Może oprócz ostatniego.