To zabójstwo wstrząsnęło II RP
24.05.2013 | aktual.: 27.12.2016 15:13
Polska ekscytuje się dzisiaj sprawą Katarzyny W., podejrzewanej o zamordowanie małej Madzi. 80 lat temu cały kraj żył podobnym procesem.
Polska ekscytuje się dzisiaj sprawą Katarzyny W., podejrzewanej o zamordowanie małej Madzi. 80 lat temu cały kraj żył podobnym procesem. Ritę Gorgonową, piękną guwernantkę i kochankę pracodawcy - znanego, lwowskiego adwokata, oskarżono o zabójstwo jego córki. Opinia publiczna wydała na kobietę wyrok, jeszcze zanim ta stanęła przed sądem. "Gorgoniachę" uznano za symbol zepsucia i uosobienie zła.
W archiwach zachowało się sporo fotografii przedstawiających Ritę Gorgonową z czasów procesu i pobytu w więzieniu. Na podniszczonych zdjęciach widać kobietę o smutnej, ale zdradzającej ślady dawnej urody twarzy, siedzącą na sali rozpraw i oczekującą na wyrok.
Więzienny fotograf uwiecznił ją także w celi, z urodzoną za kratkami córeczką Ewą. Kąpiąca dziecko brunetka nie wygląda na morderczynię i "wcielenie zła", jakim okrzyknęły ją ówczesne gazety. Może była jednak niewinną ofiarą, rzuconą na pożarcie żądnej krwi opinii publicznej?
Rafał Natorski/ PFi, facet.wp.pl
Piękność z cukierni
Emilia Margarita (Rita) Ilić urodziła się w 1901 r. w chorwackiej Dalmacji. W wieku 15 lat wyszła za mąż za Erwina Gorgona, służącego na Bałkanach oficera austriackiej armii i wkrótce później wyjechała do jego rodzinnego Lwowa. Jednak w małżeństwie się nie układało. Erwin postanowił popłynąć do Ameryki w poszukiwaniu szczęścia i pieniędzy. Jego rodzina nie akceptowała "obcej" kulturowo żony i wyrzuciła Ritę z domu.
Kobieta znalazła pracę w jednej z lwowskich cukierni i tam długonogą piękność wypatrzył Henryk Zaremba. Znany architekt miał wówczas problemy osobiste - jego żona od wielu miesięcy przebywała w zamkniętym zakładzie psychiatrycznym, a on bezskutecznie szukał odpowiedniej opiekunki dla dwójki dzieci - Stasia i Elżbiety, nazywanej Lusią. Bez namysłu zaproponował Gorgonowej stanowisko guwernantki. W 1924 r. Rita zamieszkała w willi Zaremby, w Łączkach pod Lwowem, która siedem lat później miała stać się miejscem przerażającej zbrodni.
Tragiczny romans
Początkowo Gorgonowa bardzo dobrze radziła sobie z wychowywaniem dzieci i opieką nad domem. Nie miała także problemów z "usidleniem" jego gospodarza. Płomienny romans z Zarembą wybuchł już kilka miesięcy po rozpoczęciu przez Ritę pracy w Łączkach. W 1928 r. na świat przyszedł owoc ich związku - córka Romana.
Bliskie stosunki Gorgonowej z Zarembą stały się prawdopodobnie przyczyną konfliktu i awantur z jego dorastającą córką Elżbietą. Lusi nie podobało się, że kochanka ojca z nimi mieszka. Architektowi też zaczął się nudzić związek z Ritą i znalazł sobie nowy obiekt westchnień. Podczas jednej z rozmów obiecał córce, że wyjadą do Lwowa, a Gorgonowa zostanie w Łączkach. Przeprowadzkę planował na styczeń 1932 r. Jednak nie zdążył zrealizować planów.
Kto zabił Lusię?
30 grudnia 1931 r. wszyscy domownicy zasiedli do kolacji, jednak atmosfera przy stole była bardzo napięta. Rita znów pokłóciła się z Lusią. Po posiłku wszyscy rozeszli się do pokojów. Staś zasnął ze słuchawkami radiowymi na uszach. Około północy obudził go skowyt psa Luksa. Zaniepokojony zawołał siostrę, która jednak nie odpowiadała. Chłopiec wstał i podbiegł do pokoju Lusi. W holu dostrzegł ciemną postać, szybko zmierzającą w kierunku werandy.
Gdy wszedł do sypialni siostry, zastał ją w łóżku, w kałuży krwi. Miała na głowie rany od ciężkiego narzędzia. Później okazało się, że 17-latka została także zdeflorowana za pomocą jakiegoś twardego przedmiotu. Staś zaczął krzyczeć. Do pokoju Lusi wbiegł Zaremba, a za nim Rita w białej koszuli nocnej i futrze. Architekt kazał guwernantce biec po mieszkającego w sąsiedztwie doktora Ludwika Csalę, ale lekarz nie mógł już nic pomóc.
Ślady na futrze
Podejrzenia bardzo szybko padły na Gorgonową. Staś rozpoznał ją w postaci widzianej w holu. Poszlaki też przemawiały przeciwko Ricie - na miejscu zbrodni pojawiła się w futrze, noszącym ślady niedawnego czyszczenia i ubrana w białą koszulę, choć domownicy byli przekonani, że wcześniej miała żółtą. Na pantoflach kobiety pojawiły się rdzawe plamy, a w piwnicy pod kupką liści znaleziono wilgotną chusteczkę Rity ze śladami krwi. Późniejsze ustalenia biegłych wykazały, że była to krew Lusi, choć te ekspertyzy podważał prof. Ludwik Hirszfeld, odkrywca zasady dziedziczenia grupy krwi.
Według policji na śniegu, przy ogrodzeniu nie było żadnych śladów, co miało dowodzić, że mordercą jest ktoś z domowników. Tłumaczyło to także, dlaczego nie szczekał pies Luks.
Śledczy popełnili jednak wiele błędów. Nie zdjęto odcisków palców i pobrano za mało próbek. Dopiero 10 dni później przeszukano dom ogrodnika, który mieszkał na posesji i podobno bez wzajemności podkochiwał się w Lusi. Podczas przesłuchania chłopak zemdlał, co także powinno wzbudzić wątpliwości. Niedługo później w okolicy zamordowano kolejną młodą kobietę, a zabójca działał w podobny sposób. Czy te sprawy wiązały się ze sobą? Nikogo to już wówczas nie obchodziło, bo opinia publiczna wskazała sprawcę - Ritę Gorgonową.
"Gorgoniacha" przed sądem
Guwernantkę aresztowano dzień po morderstwie, a sześć tygodni później usłyszała zarzut zabójstwa Lusi. Prokurator nie miał wątpliwości, że to ona weszła do pokoju dziewczyny uzbrojona w dżagan (narzędzie służące do rozbijania lodu) i uderzyła ją kilka razy w głowę. Potem upozorowała gwałt. Proces był poszlakowy, a Gorgonowa nie przyznawała się do winy. Tłumaczyła, że spała w białej koszuli, a znalezioną w piwnicy chusteczkę pobrudziła podczas menstruacji. Staś podczas wizji lokalnej też wypadł mało przekonywująco, ponieważ okazało się, że raczej nie mógł rozpoznać postaci stojącej w mrocznym holu.
Jednak sąd działał pod dużą presją społeczną. Podczas wizji lokalnej w Łączkach, wzburzony tłum chciał zlinczować oskarżoną kobietę. Gazety nazywały ją "Gorgoniachą". Jako cudzoziemka i kochanka żonatego mężczyzny budziła powszechną nienawiść. Sprawa budziła ogromne zainteresowania. Ówczesny największy dziennik - "Ilustrowany Kurier Codzienny" wypuszczał specjalne wydania poświęcone tylko procesowi. 14 maja 1932 r. lwowski sąd skazał Ritę na karę śmierci przez powieszenie.
"Kumochy są żądne krwi"
Gorgonowa złożyła apelację. Zawieziono ją do krakowskiego więzienia św. Michała, mieszczącego się w sąsiedztwie sądu okręgowego. W obronę kobiety zaangażowali się wybitni adwokaci: Mieczysław Ettinger, Józef Woźniakowski i Maurycy Axer. Pierwsze litery ich nazwisk tworzą imię Ewa, które otrzymała urodzona w więzieniu druga córeczka Rity i Zaremby, której adwokat jednak nie uznał i dziewczynka trafiła do sierocińca.
Gorgonowej bronił też Tadeusz Boy-Żeleński oraz liczne feministki. Irena Krzywicka i Stanisława Przybyszewska relacjonowały w "Wiadomościach Literackich", że "sąd oblegały rozhisteryzowane, żadne krwi kumochy". 6 marca 1933 r. rozpoczął się proces apelacyjny. Sąd potwierdził winę Rity, ale zmienił kwalifikację jej czynu, uznając, że było to zabójstwo w afekcie i "zbrodnia popełniona pod wpływem ogromnego wzruszenia".
Gorgonową skazano na 8 lat więzienia, ale wyszła z niego przed czasem - na mocy amnestii we wrześniu 1939 r. Jej dalsze losy nie są znane, choć z relacji córek wiadomo, że przetrwała wojnę. Według niektórych źródeł jeszcze w latach 60 prowadziła kiosk w Opolu. Z innych relacji wynika, że wyemigrowała do Ameryki Południowej. W 1977 r. Janusz Majewski nakręcił głośny film "Sprawa Gorgonowej". W rolę tragicznej guwernantki wcieliła się Ewa Dałkowska.
Rafał Natorski/ PFi, facet.wp.pl