Tragedia w porcie Halifaks. Jak do niej doszło?
26.06.2015 | aktual.: 27.12.2016 14:57
W wyniku niedoinformowania i błędu człowieka tego dnia zginęło tu 4 tysiące niewinnych ludzi
Czy był to wynik nieuwagi, ludzkiego błędu czy nieodpowiedzialności, konsekwencje były takie same. Wielkie awarie i katastrofy, takie jak eksplozja, wyciek niebezpiecznych substancji czy osunięcie się ziemi doprowadziły do śmierci tysięcy ludzi. W niektórych przypadkach ważniejsze od poszukiwania winnego czy pomocy ofiarom było zatajenie informacji o tym, co się stało. Oto najtragiczniejsze awarie w historii. Dziś przypomnimy tragedię w porcie Halifaks. Jak do niej doszło?
Gdzie: Halifax, Kanada
Kiedy: 1917 r.
Liczba ofiar: ok. 4000
Przyczyna: WYBUCH AMUNICJI
Eksperci od materiałów wybuchowych są zgodni, że do chwili wybuchu pierwszej bomby atomowej człowiek nie wywołał na Ziemi większej eksplozji niż ta, do której doszło w kanadyjskim Halifaksie. O ile jednak wybuch bomby atomowej był działaniem kontrolowanym i celowym, w tym wypadku doszło do łańcucha błędnych decyzji i wydarzeń o wysokim ryzyku. Na początku tego łańcucha znajdował się francuski statek Mont Blanc po brzegi wypełniony amunicją i materiałami wybuchowymi. A nie była to jednostka przeznaczona do przewozu tego typu ładunku.
Naprowadzanie syrenami
Był grudniowy poranek, gdy z portu w Halifaksie niemal jednocześnie wypłynęły dwa statki. Pierwszym był właśnie Mont Blanc, drugim - norweski transportowiec Imo. Oba komunikowały się jedynie syrenami, a błąd przy manewrze dał początek wielkiej tragedii. Dziób Imo uderzył w bok Mont Blanc. Ponieważ jednostki poruszały się w porcie powoli, sytuacja była jeszcze do uratowania. Tak się przynajmniej wydawało: kapitan norweskiego statku wydał rozkaz wycofania. Chciał rozdzielić łodzie, a podpisał wyrok śmierci dla tysięcy ludzi. Iskry powstałe przy tarciu żelaznych blach podpaliły materiały wybuchowe, ogień był nie do opanowania.
Piękna katastrofa
Być może norweski kapitan zareagowałby inaczej, gdyby miał świadomość, co przewozi Mont Blanc. Informacja o ładunku była jednak tajna, wiedziało o nim tylko dowództwo portowe. Co się tak naprawdę rozgrywało w porcie, nie wiedzieli też ludzie, którzy tłumnie przyszli oglądać pożar dwóch ogromnych statków. Pięć minut po godzinie dziewiątej rano francuska jednostka eksplodowała. Fala uderzeniowa zrównała z ziemią wszystko, co znajdowało się w zasięgu, a w Halifaksie zniszczyła lub uszkodziła 3000 budynków.
Zasięg destrukcji? Przerażający!
Wybuch był tak silny, że wybił szyby w oknach w oddalonym o 50 kilometrów mieście Truro, a stukilogramowy kawałek kadłuba statku wyrzucił aż 20 kilometrów dalej. W porcie zniszczeniu uległo 12 kolejnych jednostek. Pożar, który wymknął się spod kontroli, dokończył dzieła zniszczenia na ulicach Halifaksu, a ofiary zaczęto liczyć w tysiącach.
Ponieważ do katastrofy doprowadził cały szereg popełnionych błędów, odstąpiono od karania winnych.
[
]( http://swiat-na-dloni.pl/ ) [
]( http://swiat-na-dloni.pl/ )