Triton-NN - miniokręt podwodny do zadań specjalnych
Od kilkunastu godzin przez szwedzkie media przetacza się fala spekulacji na temat tajemniczej jednostki morskiej u wybrzeży szwedzkich wysp. Pikanterii sprawie dodaje fakt, że przechwycono rozmowy w języku rosyjskim - załoga jednostki miała się kontaktować z Kaliningradem, gdzie, jak wiadomo, znajduje się centrum dowodzenia Flotą Bałtycką Federacji Rosyjskiej. Kolejne rozmowy były już zaszyfrowane, a sama jednostka pozostaje jak dotąd (przynajmniej oficjalnie) nieuchwytna.
20.10.2014 | aktual.: 19.10.2015 16:06
Istnieje spore prawdopodobieństwo, że tajemniczy obiekt to rosyjski miniokręt podwodny Triton-NN - za taką wersją opowiada się m. in. szwedzki ekspert Joakim von Braun. Według Brauna ta oryginalna jednostka spełnia sekretne zadania rozpoznawczo-szpiegowskie dla rosyjskich wojsk specjalnych. Ekspert nie wyklucza, że na pokładzie miniokrętu mogą znajdować się torpedy.
O jednostkach Triton-NN wiadomo stosunkowo niewiele. Pierwsze prace nad jednostką będącą połączeniem wojskowego kutra z okrętem podwodnym prowadzono już w 1988 roku. Później w związku z upadkiem Związku Sowieckiego projekt został zamrożony aż do 2000 roku, kiedy to Władimir Putin zadecydował o ponownym finansowaniu projektu z budżetu państwa. Według oficjalnych danych Centralnego Biura Konstrukcyjnego "Łazurit", które odpowiada za konstrukcję, pierwsze testy prototypu doświadczalnego "podwodnego" kutra odbyły się w grudniu 2008 roku, a jednostka ma służyć przede wszystkim jako środek transportu dla nurków. Może przemieszczać się zarówno w reżimie nawodnym, jak i w zanurzeniu - na tym oficjalne dane dotyczące Tritona-NN właściwie się kończą.
Według wspomnianego wyżej Joakima von Brauna w reżimie nawodnym Triton-NN może poruszać się z prędkością 35-40 węzłów. Jest w stanie zabrać na pokład około dziesięciu osób: - Elitarni rosyjscy żołnierze mogą dopłynąć na jakąś wyspę i się ukryć. Do ich dyspozycji jest specjalny ekwipunek do nurkowania, który nie wytwarza bąbelków, a starcza na kilka godzin - ostrzega ekspert, snując pesymistyczne scenariusze. Na szczególną uwagę zasługuje również zwrotność konstrukcji - dzięki rozmieszczeniu silników elektrycznych na dwóch końcach maszyny, jednostka jest w stanie zrobić "w tył zwrot" niemal w miejscu.
Cały incydent już wywołał spore zaniepokojenie oraz falę komentarzy. Oprócz analogii do katastrofy atomowego okrętu podwodnego Kursk z 2000 roku, komentatorzy przypominają incydenty z czasów zimnej wojny: - To wszystko przypomina sytuację z 1981 roku, kiedy we fiordzie koło Karslkrony osiadł na mieliźnie sowiecki okręt podwodny, co spowodowało poważny kryzys bezpieczeństwa - zaznacza Aleksandras Matonis, litewski ekspert ds. obronności - Jednostka została zajęta przez Szwecję, a załoga deportowana, później zwrócono okręt ZSRS. Już wtedy był jasne, że podczas zimnej wojny Rosja stąpała po bardzo cienkim lodzie, posyłając swoje okręty na wody terytorialne innych państw w celach szpiegowskich.
Kamila Pączek