Twoja partnerka ma przeterminowane kosmetyki?
Kobiety nie przywiązują wagi do daty ważności kolorowych kosmetyków. To, jak sugerują specjaliści, może być zagrożeniem dla ich zdrowia. Stosowanie przeterminowanych produktów może prowadzić do groźnych infekcji.
Według najnowszych badań, przeciętna kobieta nawet przez sześć lat potrafi przechowywać w swojej kosmetyczce produkty do malowania. Kosmetyki, których termin przydatności do użycia dawno wygasł, mogą zawierać bakterie i toksyny wywołujące podrażnienia skóry, a także infekcje oka.
Cienie do powiek to produkt, który najdłużej zalega na dnie kosmetyczki - wiele kobiet przechowuje go nawet przez siedem lat, o sześć lat za długo. Jest to również jeden z najgroźniejszych kosmetyków. Jego aplikacja może powodować silne reakcje alergiczne i poważne infekcje oka, podobnie jak w przypadku tuszów do rzęs i eyelinerów. Na czarnej liście znalazły się również pomadki i podkłady w płynie.
Najmniej trwałym produktem jest tusz do rzęs, jego data ważności wygasa po czterech miesiącach. Z cieni do powiek panie mogą korzystać bez obaw o ich zdrowie przez rok. Produkty takie jak szminka czy podkład w płynie zachowują świeżość przez pół roku. Róż, bronzer i puder bez obaw nadają się do użytku przez dwa lata, są to najbardziej trwałe kosmetyki kolorowe.
Emma Leslie, redaktor działu urody serwisu Escentual.com, przyznaje, że kobiety przywiązują zbyt dużą wagę do kosmetyków i niechętnie pozbywają się produktów, których od dawna nie używają, albo których data ważności wygasła. Niestety, nie zdają sobie przy tym sprawy, że te produkty są łatwą pożywką dla groźnych bakterii.
Dodatkowo naukowcy po przetestowaniu szminek odkryli w nich śladowe ilości ołowiu, które mogą być groźne dla zdrowia. Naukowcy wzięli pod lupę szminki z 55 marek kosmetycznych w 12 z nich odkryto niebezpieczną ilość ołowiu, które mogą mieć negatywny wpływ na zdrowie psychiczne kobiet.
- Już teraz wiemy, że nawet najniższy poziom ołowiu może negatywnie wpływać na naszą kondycję psychiczną, zachowanie, a nawet umiejętność nauki - przyznaje dr Sean Palfrey, odpowiedzialna za badania.
Janet Nudelman prowadząca kampanię Bezpieczne Kosmetyki, podkreśla, że nie wszystkie badane produkty zawierają substancje toksyczne. Badania jednoznacznie wskazują, że przynajmniej w połowie produktów znaleziono wyraźne, bądź śladowe ilości ołowiu. Jednak warto zauważyć, że pozostaje druga połowa kosmetyków wolna od tych substancji. To oznacza, że jest możliwa produkcja szminek bez użycia ołowiu.
Najnowsze badania pokazały jeszcze jeden pozytywny aspekt. Od 2010 roku ilość ołowiu w szminkach zmniejszyła się niemal dwukrotnie.
(PAP), mow/ PFi, facet.wp.pl