Udają feministów, bo dzięki temu łatwiej im zdobywać kobiety?
Czy poglądy feministyczne można wykorzystać jako środek służący do osiągnięcia osobistych celów? Prawdopodobnie tak. Co więcej, korzyści z tego mogą zdobywać też mężczyźni. Panowie prezentujący stanowisko bliskie ideologii feministycznej, zyskują podobno w oczach pań. Nie brakuje dżentelmenów, którzy skrzętnie to wykorzystują. W jaki sposób?
03.12.2014 | aktual.: 05.12.2014 09:06
W dobie politycznej poprawności feminizm robi niebywałą furorę. Inną sprawą jest to, w jaki sposób kojarzy się przeciętnemu zjadaczowi chleba - ze względu na postawę niektórych pań, u których pogląd ten podszyty jest nienawiścią do mężczyzn (tak, w tym wypadku mówimy o skrzywionej odmianie feminizmu), nie zawsze cieszą się one dobrą sławą szczególnie w społecznościach konserwatywnych. Ale feminizm nie jest wyłącznie zarezerwowany dla kobiet. Niektórzy panowie wykorzystują modę na ten kierunek związany z równouprawnieniem kobiet.
Popularny portal satyryczny zaprezentował niedawno wyniki badań, które pokazały, że czasami poglądy feministyczne po prostu mieć się opłaca. Kalkulować ma się też mężczyznom, a już najbardziej tym, którzy mają naturę zdobywców i uwodzicieli. Zgodnie z wynikami badań, na jakie powołał się serwis, mężczyźni, którzy prezentują poglądy feministyczne w portalach społecznościowych podczas kontaktów z przedstawicielkami płci przeciwnej, niemal zawsze zyskują wśród nich pozytywny odzew. Zupełnie inaczej niż przedstawiciele drugiej grupy, którzy krytycznie wypowiadali się na temat idei przyświecających nurtowi feministycznemu.
Badania, na które powołał się satyryczny serwis "Faking News", nie miały oczywiście miejsca. Portal ten specjalizuje się bowiem w bawieniu internautów poprzez publikację fałszywych informacji. Ten konkretny artykuł wywołał jednak nieoczekiwany odzew i doczekał się komentarzy, które wskazują, że w tym wypadku, choć same badania zostały zmyślone, teza postawiona w tekście wcale nie była fałszywa. Komentujący uznali, że bycie feministą naprawdę w wielu sytuacjach się opłaca, a kobiety łaskawszym okiem spoglądają na takich mężczyzn.
Wbrew pozorom poglądy feministyczne nie są w świecie mężczyzn czymś odosobnionym. Deklarują je także gwiazdy świata filmu czy estrady, które nie narzekają na brak szczęścia w miłości. Oczywiście w ich przypadku trudno stwierdzić, czy ich miłosne podboje są zasługą ich poglądów, a może kluczowe okazują się sława i pieniądze? Jedno jest pewne. Jedno drugiemu nie przeszkadza.
Gwiazdy o feminizmie
Wśród zadeklarowanych feministów znajduje się m.in. amant współczesnego kina, Ryan Gosling. Nominowany do Oskara aktor, do którego wzdychają kobiety na całym świecie, wielokrotnie podkreślał, jak ważną rolę w jego życiu odegrały kobiety. Jego poglądy nie pozostają bez wpływu na jego zawodowe decyzje.
- Podobają mi się filmy, w których pojawiają się silne kobiety, ponieważ kobiety o takich silnych charakterach są też częścią mojego życia - powiedział Gosling w jednym z wywiadów. - Trzeba dziś zadawać pytanie o kulturę filmową, która z jednej strony propaguje artystyczną ekspresję, a jednocześnie wciąż wspiera decyzje, które są oczywistym wytworem społeczeństwa patriarchalnego, które stara się kontrolować, w jaki sposób kobiety są przestawiane na ekranie.
Za feministę uważa się też inny współczesny idol kobiet, Joseph Gordon-Levitt. Niedawno zadebiutował on jako reżyser. Jego komedia "Don Jon" została pozytywnie przyjęta przez widzów i krytyków. Z drugiej strony zaskoczeniem może być fakt, że ten pełen przerysowanych postaci film, utrwalający w sposób żartobliwy stereotypy na temat płci (mężczyzna - macho i ładna kobieta - głupia blondynka), rzeczywiście wyszedł spod ręki feministy. A może to oportunista i obłudnik, który wyszedł właśnie z założenia, że głoszenie równouprawnienia to opłacalna strategia? On tłumaczy się w ten sposób:
- Feminizm oznacza dla mnie, że nie pozwalasz swojej płci określić, kim naprawdę jesteś - możesz być tym, kim chcesz - czy to mężczyzną, czy to kobietą, chłopcem, dziewczynką - stwierdził znany z "Incepcji" aktor, wpisując się jednocześnie w modną ostatnio także w naszym kraju dyskusję, toczącą się wokół hasła "gender". Ale czy naprawdę tak myśli? A może stwierdził, że głoszenie takich poglądów przyniesie mu więcej korzyści?
Na liście hollywoodzkich feministów znajduje się też m.in. Ashton Kutcher. Aktor głośno mówi o swoich poglądach i otwarcie krytykuje sposób, w jaki mówi się dziś o seksie.
- Myślę, że jest tak wiele rzeczy, których nie powiedziano na temat seksu w naszym kraju, nawet z perspektywy edukacji. Jedyna rzecz, której uczą o tym, to jak zajść albo jak nie zajść w ciążę. Ale nie mówią o seksie jako o źródle przyjemności dla kobiety - powiedział aktor, a prywatnie partner Mili Kunis. Cóż, mając u boku kobietę, która w wielu zestawieniach ogłaszana była najseksowniejszą kobietą świata, pewnie łatwiej być feministą.
Inną kwestią jest to, że w lewicowym Hollywood innych poglądów od tych wspomnianych mieć po prostu nie wypada.
Emma Watson, aktorka znana z filmów o Harrym Potterze (tu niespodzianka: odtwórca roli małego czarodzieja Daniel Radcliffe też jest feministą) stwierdziła niedawno podczas wystąpienia w ONZ, że trzeba przestać tłumaczyć feminizm jako "nienawiść do mężczyzn". Tu pełna zgoda. Może powinna to wytłumaczyć niektórym rozhisteryzowanym feministkom znad Wisły, a wtedy udawanie feministy, by zdobyć damskie serce - do czego przyznają się niektórzy internauci - nie będzie konieczne.