CiekawostkiUdawali Rosjan, by chronić Polaków

Udawali Rosjan, by chronić Polaków

O jego wyczynach na Podhalu podczas ostatniej wojny krążą legendy. Cichociemny ppor. Feliks Perekładowski na czele oddziału partyzanckiego „Wilk” przeprowadził szereg spektakularnych akcji przeciwko siłom niemieckim. Jedną z najsłynniejszych była zasadzka na oddział żandarmerii na moście w pobliżu miejscowości Kamienica.

W nocy z 30 na 31 maja 1944 roku w ramach operacji „Weller 30” na placówkę w okolicach Łańcuta zrzucono ekipę cichociemnych. Jednym ze skoczków był 23-letni ppor. Feliks Perekładowski „Przyjaciel 2”.

Udawali Rosjan, by chronić Polaków
Źródło zdjęć: © Od lewej ppor. Feliks Perekładowski oraz dowódca batalionu Wojciech Lipczewski / domena publiczna

16.02.2016 | aktual.: 16.02.2016 14:53

Perekładowski, urodzony w podlwowskiej Żółkwi, jako ochotnik walczył w kampanii wrześniowej, biorąc udział w obronie Lwowa. Na początku października 1939 roku został schwytany przez Sowietów podczas próby przekroczenia granicy polsko-węgierskiej i skazany na 5 lat łagrów. W wyniku układu Sikorski-Majski zwolniono go z obozu we wrześniu 1941 roku. Wstąpił do Armii Andersa. W szeregach cichociemnych znalazł się dwa lata później.

Pierwsza wzorowa akcja

Po aklimatyzacji ppor. „Przyjaciel 2” został skierowany do Inspektoratu Rejonowego Nowy Sącz Okręgu Kraków AK, gdzie został zastępcą dowódcy oddziału partyzanckiego „Wilk”. Zabłysnął już podczas swojej pierwszej poważniejszej akcji 27 lipca 1944 roku. Wówczas to dzięki wymyślonemu przez niego podstępowi poddało się Polakom ok. 50 niemieckich żołnierzy, obsadzających posterunek w miejscowości Kamienica, leżącej 25 km na płd.-zach. od Nowego Sącza. Partyzanci zdobyli wtedy sporo broni i amunicji, a nawet samochód ciężarowy.

Gdy w nocy z 16 na 17 sierpnia 1944 roku podczas akcji w Kasinie Wielkiej ranny został dowódca „Wilka” rtm. Krystian Więckowski, ppor. Perekładowski objął dowództwo oddziału. Przeprowadzone pod jego komendą kolejne akcje ugruntowały wśród miejscowych społeczności opinię o nim jako o jednym z najskuteczniejszych i najdzielniejszych partyzantów. Był także szanowany i uwielbiany przez swoich żołnierzy. Zawdzięczał to po części cechom charakteru: bezlitosny kpiarz ze wszystkiego i wszystkich, trochę lekkoduch i raptus, ale człowiek wielkiej prawości, żywiołowo nieznoszący wszelkiego pozerstwa.

Kontyngent dla okupanta

8 września 1944 roku, półtora miesiąca po lipcowej akcji polskich partyzantów w Kamienicy, przybył do tej miejscowości z oddalonego o 10 km Łącka oddział żandarmerii. Ponieważ właśnie skończyły się żniwa, dowodzący oddziałem komendant nakazuje chłopom przygotowanie na następny dzień kontyngentu.

Mieszkańcy Kamienicy doskonale wiedzą, co grozi za niezastosowanie się do polecenia. Niemcy i tak zabiorą siłą płody rolne, a opornych może spotkać obóz koncentracyjny, pluton egzekucyjny lub szubienica. Normą w takich przypadkach były również pacyfikacje całych wsi. Mimo wszystko chłopi nie chcą być bierni. Po odjeździe żandarmów szybko alarmują Feliksa Perekładowskiego. Partyzanci obozują akurat na Mogielicy, najwyższej górze w tych okolicach. Istniejący tam duży kompleks leśny daje doskonałe schronienie grupom dywersyjnym, a rozległa przestrzeń Polany Stumorgowej umożliwia nawet przyjmowanie alianckich zrzutów lotniczych.

Kamienica po raz wtóry

Perekładowski postanawia bezzwłocznie działać. Bierze dwudziestu swoich najlepszych ludzi i prowadzi ich w kierunku Kamienicy. Cichociemny doskonale zna topografię tego terenu. Z Łącka do Kamienicy jedyna droga prowadzi przez miejscowość Zabrzeż. Dowódca uznaje, że najlepszym miejscem do zaatakowania hitlerowskich żandarmów będzie mostek na rzeczce Kamienica, tuż przed wsią. Po dotarciu na miejsce „Wilki” noc spędzają w stodole nad rzeczką, niedaleko mostu. Rozpoczyna się oczekiwanie na akcję.

Żandarmi przyjeżdżają do Kamienicy rankiem. Najpierw przez most przejeżdża terenowy Kübelwagen, a zaraz za nim ciężarówka wyładowana żandarmami. Tuż po przejeździe samochodów Perekładowski rozkazuje podłożyć pod most ładunek wybuchowy. W zaroślach, kilkadziesiąt metrów dalej, rozmieszcza swoich ludzi.

Zasadzka na moście

Niemcy wyjeżdżają z Kamienicy dobrze po południu. Jako pierwszy ponownie przemyka przez most Kübelwagen. Partyzanci czekają w napięciu na ciężarówkę. Wreszcie jest! Gdy wjeżdża na most, „Przyjaciel 2” wydaje rozkaz odpalenia ładunku i...nic się nie dzieje!

Perekładowski krzyczy więc: Ognia! Ciężarówka pod ciężkim ostrzałem, prawdopodobnie uszkodzona, nagle zatrzymuje się. Ze skrzyni ładunkowej wyskakują żandarmi. Próbują odpowiadać chaotycznym ogniem.

Walka jest krótka. W starciu z dobrze ukrytymi Polakami, z tak bliskiej odległości, hitlerowcy nie mają najmniejszych szans. Zostają dosłownie rozniesieni. Tylko jednemu z nich udaje się uciec - tego Niemcy uznają później za zaginionego.

Mała mistyfikacja

Na moście leży tymczasem 29 zabitych i rannych - Niemców i Ukraińców. Cała załoga łąckiego posterunku. Polacy zbierają ich broń. Perekładowski posyła do wsi po chłopów, by ci zajęli się rannymi. Nie jest to bynajmniej akt łaski. Raczej dezinformacja.

Cichociemny doskonale pamięta, jak w odwecie za akcję w Kasinie Wielkiej Niemcy spalili kilka wsi i zamordowali około setki osób. Próbuje teraz tego uniknąć. Rozkazy celowo wydaje więc po rosyjsku. Świetnie zna ten język.

W ten sposób chce wywołać wśród rannych żandarmów wrażenie, że była to raczej przypadkowa akcja radzieckich partyzantów. Dzięki temu Niemcy, być może, nie będą chcieli się mścić na mieszkańcach Kamienicy.

Po akcji partyzanci z „Wilka”, przez nikogo nie niepokojeni, powrócili na Mogielicę. W tym boju nie ponieśli żadnych strat. A strona przeciwna? W walce z Polakami zginęło 17 żandarmów, 12 było rannych, 1 uznany za zaginionego.

Podstęp Perekładowskiego rzeczywiście się udał. Niemcy uwierzyli, że spotkali partyzantów Stalina, którzy zapuścili się w te okolice, i zaniechali odwetu. Została im za to do zrobienia jedna ważna rzecz. Musieli obsadzić posterunek żandarmerii w Łącku nową załogą.

Tekst opublikowany we współpracy z serwisem Ciekawostkihistoryczne.pl
Przeczytaj również artykuł: **[

Wystarczyło 90 sekund. Likwidacja kata Pawiaka ]( http://ciekawostkihistoryczne.pl/2014/03/07/wystarczylo-90-sekund-likwidacja-kata-pawiaka/ )**

Dariusz Kaliński - specjalista od II wojny światowej i działań sił specjalnych, a także jeden z najpoczytniejszych w polskim internecie autorów z tej dziedziny. Od 2014 roku stały publicysta "Ciekawostek historycznych.pl". Wielbiciel zlotów militarnych, zespołu Dżem i talentu aktorskiego Clinta Eastwooda.

Źródło artykułu:WP Facet
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (11)