Ulubione używki amerykańskich żołnierzy
Kodeksy, regulaminy oraz statuty mówią jasno: używki, w szczególności narkotyki i alkohol nie są mile widziane w armii. Niejednemu żołnierzowi przyszło słono zapłacić za chwilę relaksu przy flaszce czy podejrzane kontakty z dilerami.
Mimo to wszelkie "czasoumilacze" są w wojsku towarem nie tylko chodliwym, co i pożądanym. Wyjątku nie stanowi tu armia amerykańska - tajemnicą poliszynela jest fakt, że w kieszeniach "US soldiers" można znaleźć nie tylko legendarną czekoladę.
Najnowsze badania zespołu naukowców z Uniwersytetu Waszyngton demaskują niepokojące tendencje wśród żołnierzy amerykańskiej armii. Według artykułu, który ukazał się w czasopiśmie branżowym "Addictive Behaviors", żołnierskie życie nabiera "pikantnego" odcienia. "Pikantny" to w tym przypadku o tyle właściwe słowo, że personel amerykańskiej armii coraz częściej relaksuje się przy użyciu "spice'a" (ang. "przyprawa") czyli syntetycznej marihuany. Taka postać popularnego na całym świecie narkotyku jest dwukrotnie częściej wybierana niż "zioło" w tradycyjnej naturalnej formie.
Badania rozpoczęły się w 2011 roku. Naukowcy rozmawiali z 368 osobami zatrudnionymi w amerykańskiej armii. Jak się okazało, wśród nich nie było ani jednego abstynenta lub osoby "czystej": wszyscy przyznali się do spożywania alkoholu lub zażywania narkotyków. Badanym zapewniono anonimowość, w związku z czym bez skrępowania opowiadali uczonym o swoich "zwyczajach rekreacyjnych". Jedna trzecia przyznała się do zażywania nielegalnych substancji psychoaktywnych w 90-dniowym okresie poprzedzającym dzień wywiadu. 38 procent spośród nich zażywała "spice'a", dwa razy częściej niż zwyczajną marihuanę.
Naukowcom udało się również stworzyć coś w rodzaju portretu psychologiczno- socjologicznego amatorów syntetycznych kanabinoli. W większości są to młodzi ludzie z stosunkowo niskim wykształceniem. Zazwyczaj nie założyli jeszcze rodzin i gorzej zarabiają, prowadzą za to bardziej "rozrywkowy" styl życia, bo częściej piją alkohol, a oprócz "spice'a" zażywają również inne rodzaje narkotyków.
Posiadanie, zażywanie i sprzedaż syntetycznej marihuany jest zabronione w amerykańskiej armii od 2010 roku. "To już prawie epidemia" - stwierdził wówczas jeden z wyższych wojskowych. Pozornie niegroźny narkotyk jest znacznie bardziej szkodliwy od swojego naturalnego odpowiednika: w przypadku zażywania "spice'a" ryzyko uzależnienia rośnie aż 2,5 razy. Nie zawsze da się również przewidzieć bezpośrednie skutki po zażyciu tego rodzaju specyfiku: rok temu w stanie Kolorado do szpitala trafiło 75 osób, a 3 zmarły. Dlaczego syntetyczna marihuana jest aż tak groźna? W przeciwieństwie do zwykłego "zioła" jest mieszanką różnych roślin z chemikaliami, które mają nadawać im właściwości narkotycznie i wzmacniać działanie psychoaktywne. A że właściwie nigdy nie wiadomo, czym konkretnie nasączono zawartość pakietu, ciężko przewidzieć zarówno efekty psychiczne, jak i zdrowotne (z zagrożeniem życia włącznie). Czujność użytkowników usypiają również opakowania, w których zazwyczaj sprzedaje się narkotyk: kolorowe,
przypominające torebki cukierków lub gum do żucia.
KP/PFi, facet.wp.pl