HistoriaUrke Nachalnik - złodziej, który został literatem

Urke Nachalnik - złodziej, który został literatem

Bardzo chciał zostać wybitnym przestępcą, ale brakowało mu szczęścia i niemal pół życia spędził w carskich, pruskich, a w końcu polskich więzieniach. Jednak zawsze miał skłonność do koloryzowania i wyolbrzymiania swojej złodziejskiej pozycji, dzięki czemu przeszedł do historii jako autor niezłych… kryminałów. Poznajmy historię Icka Borucha Farbarowicza, bardziej znanego jako Urke Nachalnik.

Urke Nachalnik - złodziej, który został literatem
Źródło zdjęć: © Discovery World

27.03.2015 | aktual.: 12.06.2018 14:31

Był synem dość zamożnego żydowskiego młynarza z Wizny, niewielkiej miejscowości nad Narwią, niedaleko której w 1939 roku rozegrała się jedna z najsłynniejszych bitew kampanii wrześniowej.
Icek urodził się 42 lata wcześniej i miał zostać rabinem. Bardzo szybko trafił do szkoły religijnej – chederu, ale zniechęcił się do zgłębiania sekretów Tory i Talmudu. „Usłyszałem tam tylko głupstwa o Jahwe i narodzie wybranym, natomiast nie dowiedziałem się, że świat ma cztery strony” – wspominał po latach.

Jednak rodzice nie dawali za wygraną. Gdy Icek skończył 12 lat, został wysłany do jesziwy, szkoły talmudycznej w Łomży, w czym pomogła sowita dotacja wpłacona przez ojca. Chłopiec nie miał pociągu do nauki, za to już rok później przeszedł inicjację seksualną – w arkana sztuki kochania wprowadziła go 29-letnia właścicielka stancji, znudzona 70-letnim mężem. Łóżkowe atrakcje mocno nadszarpnęły zdrowie chłopca, dlatego rodzice postanowili przenieść go do innej jesziwy, w Bychowie nad Dnieprem. Icek znów wpadł w złe towarzystwo, ponieważ kuzyn, który miał się nim opiekować, okazał się nie lada hulaką. Młody Farbarowicz trafił pod skrzydła… właścicielki miejscowego burdelu. „Życie to pułapka, z której trudno się wydostać” – skomentował po latach.

W końcu na dobre porzucił edukację. Wrócił do Łomży, ale popadł w konflikt z ojcem i postanowił poszukać szczęścia w Wilnie. Poznał wówczas 18-letnią Sonię, jednak ich znajomość szybko dobiegła końca, gdy Icek okradł kochanka dziewczyny, zabierając mu złoty zegarek i portfel. Wtedy po raz pierwszy dał o sobie znać jego brak farta – chłopak został złapany na dworcu kolejowym i wylądował w areszcie. Ojciec zgodził się zapłacić kaucję, a potem odesłał rodzinną „czarną owcę” w głąb Rosji, do kuzyna, który był właścicielem piekarni. Jednak ciężka praca nie leżała w naturze Icka. Opuścił stryja i został członkiem znanej miejscowej szajki niejakiego „Cwajnosa”.

Banda „hołociarzy”

To wtedy Icek Boruch Farbarowicz stał się Urke Nachalnikiem. Drugi człon pseudonimu nadali mu koledzy z bandy, a imię wybrał sobie sam, będąc przekonanym, że oznacza wybitnego złodzieja o międzynarodowej sławie. Jednak mianem „urke” określano też często przestępczych „partaczy”, co lepiej pasowało do naszego bohatera. Początkowo zajmował się głównie wożeniem innych złodziei na akcje, ukrywaniem łupów, a przede wszystkim imprezowaniem z członkami szajki. Niebawem został aresztowany przez carską policję i oskarżony o zamordowanie kochanki. Okazało się jednak, że kobieta popełniła samobójstwo i Nachalnik został wypuszczony na wolność. Po tych wydarzeniach Urke postanowił zmienić otoczenie i w 1916 r. wyjechał do Niemiec. Już po pierwszym skoku na sklep w Berlinie został aresztowany i skazany na 10 lat więzienia. Podczas śledztwa nie wydał jednak kompanów, którzy z wdzięczności pomogli mu w ucieczce. Wrócił do Łomży, ale wkrótce znów trafił w ręce wymiaru sprawiedliwości, tym razem oskarżony o włamanie do
prokuratury wojskowej. Na wolność wyszedł w 1917 r. Przystał do bandy „hołociarzy”, czyli koniokradów, jednak po romansie z kochanką szefa gangu, „Stacha”, musiał uciekać do Wilna. Tam dokonał spektakularnego napadu z bronią w ręku na willę bogatego bankiera. Po kolejnym powrocie do Łomży pochwalił się tym kochance, miejscowej fryzjerce, która opowiedziała o wszystkim policji. Nachalnik znów trafił do aresztu.

Więzienna literatura

Gdy 11 listopada 1918 r. Polacy świętowali odzyskanie niepodległości, Urke Nachalnik obserwował to zza krat więzienia na warszawskim Mokotowie. Za napad z bronią w ręku skazano go na 6-letnią odsiadkę. Nauczył się wówczas pisać i czytać po polsku, dla zabicia czasu pochłaniał książki, m.in. „Trylogię”. Z nudów wydrapywał na ścianie strofy rodzących się w głowie wierszy, które później śpiewali inni towarzysze niedoli. Pisywał również do gazetki „Głos więźnia”.

Jednak po wyjściu na wolność w 1923 r. wrócił na drogę przestępstwa. Po napadzie na kupca w Białymstoku ponownie został aresztowany i skazany na 8 lat ciężkiego więzienia. Wyrok odsiadywał najpierw w Białymstoku, a potem w Rawiczu. Tam znów zaczął pisać, wysłał nawet swoją powieść „Miłość przestępcy” do renomowanego wydawnictwa „Rój”. Jego założyciel, wybitny międzywojenny literat Melchior Wańkowicz, szybko poznał się na talencie przestępcy i namówił go do przygotowania autobiografii. Twórczość Nachalnika docenił też znakomity pedagog Stanisław Kowalski, który wysłał teksty więźnia słynnemu socjologowi Florianowi Znanieckiemu, pracującemu na amerykańskim uniwersytecie Columbia. Dzięki tym kontaktom Nachalnik zaczął publikować w żydowskich gazetach w USA opowiadania pisane w języku jidysz.

W 1930 r. na polskim rynku ukazała się jego książka „Życiorys własny przestępcy”. Dwa lata później Nachalnik wyszedł na wolność. „(…) z ciężkiego więzienia wyciągnięty, wsparty pomocą, rychło odkrył w sobie gusta mieszczańskie, delikatnym rozumem ocenił, że fach przestępcy nie jest lukratywnym fachem. Ożenił się z akuszerką, a wydawnictwo ofiarowało mu jako prezent ślubny szerokie francuskie łoże. Potem zaczął dobrze zarabiać na honorariach z pism amerykańskich” – wspominał Melchior Wańkowicz.

Śmierć w lesie

W 1934 r. ukazała się druga część autobiografii Nachalnika – „Żywe grobowce”, która została znakomicie przyjęta przez krytykę, doceniającą wierne oddanie realiów świata przestępczego. Autor mieszkał wówczas w Otwocku z żoną Sarą, pielęgniarką z żydowskiego szpitala w Wilnie i synkiem Szmulem. Odwiedzili go wtedy reporterzy z „Wiadomości Literackich”, czego efektem był artykuł „W domu Urke Nachalnika”. „Hojnie płacą w żydowskich dziennikach amerykańskich, bo polskie książki niewiele przynoszą mi dochodu” – skarżył się pisarz. Do 1939 r. wydał jeszcze zbiór opowiadań „Miłość przestępcy”, a także powieści „Rozpruwacze” i „W matni”. Ukazały się również jego książki w języku jidisz – „Moja droga życiową jeszywetu i więzienia do literatury” oraz „Ludzie bez jutra”. Pisał też kryminalne historyjki dla prasy codziennej.

W październiku 1939 r. Urke Nachalnik i jego sąsiad Gerszon Radoniński wynieśli z płonącej synagogi w Otwocku zwoje Tory i zakopali je w pobliskim lesie. Wkrótce potem zostali ujęci przez Niemców za ukrywanie broni. Okupanci wywieźli zatrzymanych do lasu, kazali im wykopać dół, a później zastrzelili. Rodzinom straconych pozwolono ekshumować zwłoki i pochować je prawdopodobnie na kirkucie w Anielinie.

Rafał Natorski/dm,facet.wp.pl

Polecamy również:

Źródło artykułu:WP Facet
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (5)