W paszczy zła. Z bliska przyjrzał się tym, którzy wysadzają się w samobójczych atakach
17.08.2016 | aktual.: 17.08.2016 15:16
Pochodzący z Norwegii dziennikarz Paul Refsdal postanowił pokazać z bliska działania młodych adeptów odłamu Al-Kaidy. W swoim filmie przedstawia tych, którzy nie mają żadnych skrupułów – działając na rzecz ugrupowań terrorystycznych, są gotowi oddać życie za Allaha.
Po informacjach o kolejnych aktach przemocy dokonywanych przez radykałów z Państwa Islamskiego czy Al-Kaidy w wielu społeczeństwach narasta fala strachu. Ludzie obawiają się, że ich ulica, dom, państwo staną się kolejnym celem terrorystów, którzy nie mają żadnych hamulców. Z tego względu wiele zakątków świata, do tej pory niezwykle popularnych wśród turystów, zaczęło świecić pustkami. Ale są ludzie, którzy nie mogą się poddać tej fali strachu. To nie tylko wojskowi czy przedstawiciele różnych służb, np. medycznych, ale również dziennikarze. Ci ostatni, czasami dla sensacji, a czasami z poczucia obowiązku, starają się być zawsze w centrum wydarzeń, robiąc to z narażeniem własnego zdrowia i życia. Z pewnością zalicza się do nich również Paul Refsdal, który przyglądał się z bliska działaniom terrorystów.
ZOBACZ TEŻ:
Wszystko dla Allaha
Pod koniec 2014 roku Paul Refsdal rozpoczął realizację swojego najnowszego filmu – „Dugma: The Button” („dugma” to nazwa przycisku w samochodzie samobójcy, służący do detonacji ładunku wybuchowego znajdującego się w bagażniku). Materiał dziennikarza skupia się na szkoleniu oraz działaniach członków organizacji paramilitarnej Dżabhat an-Nusra. Stanowiła ona do niedawna jedno ze skrzydeł Al-Kaidy (w ostatnich tygodniach oddzieliła się od słynnej organizacji terrorystycznej) i znana jest z licznych zamachów przeprowadzanych na terenie Syrii. Jej członkowie często biorą udział w misjach samobójczych. W swoim dokumencie Refsdal skupia się na codzienności tych, którzy zamierzają poświęcić własne życie, byle zabić jak największą liczbę „wrogów Allaha”. Dziennikarz zastanawia się, jak funkcjonują ci, którzy wiedzą, że w każdej chwili może nadejść polecenie nakazujące im ruszyć na straceńczą misję.
ZOBACZ TEŻ:
Przeszedł „casting”
Aby móc znaleźć się tak blisko islamskich ekstremistów, Refsdal musiał przejść specjalny casting. W wywiadzie dla magazynu „Vice” przyznał, że nie różniło się to specjalnie od poszukiwania pracy. Musiał zaprezentować swoją aplikację, która została poddana wnikliwej analizie. Dopiero po zakończeniu całego procesu mógł się zbliżyć do tych, którzy uważani są za jedno z najgorszych obecnie ucieleśnień zła. Pomocna w zaskarbieniu zaufania terrorystów okazała się wcześniejsza filmowa realizacja Norwega. W 2010 r. nakręcił on dokument „Talibowie – prawdziwe oblicze”, w którym pokazał nieco bardziej ludzką twarz tych, którym wojnę wypowiedziała koalicja antyterrorystyczna.
ZOBACZ TEŻ:
(Prawie) jak zwykli ludzie
Norweg przygląda się swoim syryjskim bohaterom w zwykłych codziennych sytuacjach – gdy przesiadują w restauracji, zmywają naczynia albo rozmawiają we własnym towarzystwie. Bohaterów jego filmu łączy jedno – muszą liczyć się z tym, że każdy dzień, który zaczynają, może być ich ostatnim.
Większość z nich dołącza do „listy męczenników” ze swojej własnej woli. Oczywiście nie robią tego bezinteresownie. Wsiadając do ciężarówki wyładowanej materiałami wybuchowymi i włączając tytułowy „przycisk”, wierzą, że zostaną oczyszczeni z wszelkich grzechów, torując sobie drogę do raju. Tam z kolei mają na nich czekać obiecane 72 dziewice. To marzenie o pośmiertnych uciechach jest znacznie silniejsze od ziemskich pragnień. Ale tych ostatnich też im nie brakuje. Np. Abu Basir, syn Amerykanina i Brytyjki, marzy o tym, by zakochać się i założyć rodzinę. Abu Qaswara może długo opowiadać o swojej miłości do... smażonych kurczaków. Gdy przyjdzie im wypełnić ostatnie zadanie, większość z nich zapomni o tym wszystkim, by tylko zaskarbić sobie przychylność Allaha. „Życie jest najcenniejszym, co posiadam” – wyznaje jeden z nich. „Nie oddałbym go za żadne pieniądze. Ale dla Allaha nie zawaham się ani chwili. Jednak miłość do niego musi być moją jedyną motywacją – nie ucieczka przed rzeczywistością, nie zmęczenie nią. W przeciwnym razie będę musiał zrezygnować ze swojej misji”.
ZOBACZ TEŻ:
Kontrowersyjne uczłowieczanie zła?
Jego życiorys to gotowy materiał na dobry scenariusz
Warto dodać, że sam reżyser, mając zaledwie 20 lat, przyłączył się do mudżahedinów – walczących z sowieckim najeźdźcą wyznawców islamu. Był też w Mjanmie (dawniej Birmie) z grupą rebeliantów Karen czy na Sri Lance z członkami organizacji Tygrysy Wyzwolenia Tamilskiego Ilamu. W 1989 roku spierał Armię Wyzwolenia Kosowa, a kiedy został postrzelony przez Jugosłowian, spędził w szpitalu trzy miesiące (interweniować musiał norweski minister spraw zagranicznych, któremu udało się ściągnąć Refsdala do kraju). W 1995 roku reżyser pracował przez 6 miesięcy przy rozbrajaniu min w Angoli – misji nadzorowanej przez Norweską Akcję Humanitarną. Paul odkrył, że w jej szeregach pracują osoby zamieszane w handel narkotykami i przestępstwa na tle seksualnym - oskarżył szefa Akcji o wykorzystanie seksualne angolskiej dziewczynki, a zdenerwowany opieszałością norweskiej prokuratury, sam zdobył dowody w tej sprawie. Jakby tego było mało, podczas pobytu w Afganistanie w 2009 roku, gdzie na zamówienie Norweskiego Instytutu Filmowego kręcił dokument na temat życia codziennego Talibów, został porwany. Oskarżono go o szpiegostwo, w zamian żądano wymiany więźniów, okupu wysokości 500 tys. dolarów i konwersji Refsdala na islam (na co ten przystał). Dzięki pomocy rządu norweskiego (który zaprzeczał, jakoby okup zapłacił) mężczyznę zwolniono po kilku dniach.
Jego dotychczasowe filmy były nagradzane na wielu festiwalach. Za serial dokumentalny realizowany dla CNN „Talibowie: zza masek” został uhonorowany nagrodą National Headliner Awards, na koncie ma również nagrodę im. Rory’ego Pecka. Obraz „Dugma: The Button” dostał z kolei nagrodę międzynarodowego festiwalu filmowego w Toronto Hot Docs.