W Polsce wprowadzają prohibicję
Jeśli z wytężoną uwagą i drżeniem serca śledziliście batalię o piwo na stadionach w czasie Euro 2012, to zainteresuje Was i ten temat. Politycy pozwolili co prawda na piwo, ale kuchennymi drzwiami chcą zafundować nam częściową prohibicję - i to wcale nie na stadionach! W "trosce" o nasze zdrowie i porządek publiczny chcą ograniczyć sprzedaż napojów wyskokowych. Jak?
Na ten zalatujący PRL-em pomysł wpadli szczecińscy radni, którzy chcą zakazać sprzedaży alkoholu po godzinie 22. Jeśli projekt wejdzie w życie, alkoholu nie będzie można dostać zarówno w sklepach nocnych, jak i na stacjach benzynowych. Spragnionym imprezowiczom pozostanie robić wcześniej zapasy (a chyba każdy z nas wie, że trudno właściwie oszacować swój wieczorny apetyt na alkohol i często trzeba coś dokupić) lub udać się do pubu albo restauracji - tych miejsc nocna prohibicja nie obejmie.
Szczecińscy pracownicy sklepów monopolowych nie tylko boją się, że w związku z nowymi przepisami mogą stracić pracę, ale uważają, że absurdalny zakaz przyczyni się do tego, że powrócą znane z PRL-u "meliny", gdzie spragnieni imprezowicze znajdą ostatnią "deskę ratunku".
To nie jedyne, co w całej sprawie trąci Polską Ludową - jak żywy staje przed oczami obraz kolejek, które ustawiały się przed sklepami monopolowymi, by po magicznej godzinie 13 móc kupić alkohol. "Monopole" były co prawda otwarte od godziny 10, ale nie wolno w nich było sprzedawać napojów wyskokowych. Do 13 nie dało się nawet kupić w sklepach z chemią gospodarczą zwykłego denaturatu!
Przypomnijmy, że najbliżej wprowadzenia pełnej prohibicji było zaledwie rok po odzyskaniu przez Polskę niepodległości w grudniu 1919 roku. Wtedy polskie sufrażystki prowadziły gorącą kampanię na rzecz całkowitego zakazu sprzedaży i spożywania alkoholu, który wskazywano jak główną przyczynę rozkładu moralnego.
Kampania zakończyła się połowicznym sukcesem: ostatecznie wprowadzono pewne ograniczenia i restrykcje. Na przykład zupełnie wykluczono z obrotu trunki o mocy powyżej 45 %, a także szczegółowo uregulowano ilość punktów sprzedaży alkoholu - jeden punkt na 2500 mieszkańców.
Prohibicję wprowadzano również później: okresowo podczas różnego rodzaju świąt czy pielgrzymek papieskich. Czy miłośników napojów wyskokowych czekają ciężkie czasy?
KP/PFi