W tej amerykańskiej bazie czas zatrzymał się 50 lat temu
06.10.2015 | aktual.: 27.12.2016 15:03
Komputery, które pamiętają lata 60. ubiegłego wieku, dane zapisane na dyskietkach, analogowe połączenia telefoniczne
Komputery, które pamiętają lata 60. ubiegłego wieku, dane zapisane na dyskietkach, analogowe połączenia telefoniczne - wszystko po to, by wrogie siły nie były w żaden sposób w stanie przejąć nawet minimalnej kontroli nad amerykańskim arsenałem nuklearnym (np. za pomocą internetu). To wszystko może jednak nie wystarczyć, jeśli pracownicy bazy dalej będą oszukiwać na testach kompetencji.
Francis E. Warren Air Force Base to amerykańska baza lotnicza położona w stanie Wyoming i jeden z trzech głównych arsenałów nuklearnych Stanów Zjednoczonych. Zaczątki placówki powstały jeszcze w XIX wieku, jednak największe znaczenie FEW zyskała wraz z nasileniem zimnej wojny w latach 60. Wówczas zagrożenie atomowym starciem imperium było poważne i wymagało zastosowania nadzwyczajnych środków.
Podziemny arsenał
Aktualnie w bazie jest zgromadzonych około 450 głowic nuklearnych oraz międzykontynentalny pocisk balistyczny Minuteman III. Mimo upływu kilkudziesięciu lat, arsenał nadal obsługiwany jest za pomocą komputerów z lat 60., a zarządzanie poszczególnymi funkcjami odbywa się za pomocą dyskietek komputerowych - młodszym użytkownikom, którzy być nie może nie widzieli podobnego "ustrojstwa" na oczy, wyjaśniamy, że jest to rodzaj miękkiego dysku przenośnego (protoplasta dzisiejszych pendrive'ów).
Dyskietki, choć zupełnie wycofane z "cywilnej" branży komputerowej, do dziś są używane przy produkcji muzycznej, w przemyśle, samolotach oraz właśnie amerykańskiej bazie nuklearnej. Dlaczego?
Bezpieczne analogi
Powodem, dla którego cała aparatura techniczna w FEW mocno trąci myszką, nie są oczywiście braki finansowe. Chodzi przede wszystkim o bezpieczeństwo - w dobie różnego rodzaju cyberzagrożeń, szpiegostwa przez internet i operacji hakerskich destabilizujących potencjał przeciwnika jedynym stuprocentowo skutecznym sposobem na wyeliminowanie tego typu niebezpieczeństw jest... odcięcie od sieci. I to radykalne. W bazie nawet łączność telefoniczna jest analogowa.
Bezpieczeństwo uzyskane dzięki rezygnacji z technologicznej ewolucji ma jednak swoją cenę - funkcjonalność. Pracownicy FEW skarżą się przede wszystkim na jakość łączności - połączenia są zrywane, a czasami "nie sposób zrozumieć osoby po drugiej stronie słuchawki" - mówi jeden z funkcjonariuszy. Z tego powodu władze bazy coraz częściej podejmują wysiłki, by przeprowadzić niezbędną modernizację - w przyszłym roku na ten cel ma być przeznaczone 600 milionów dolarów.
Wyśrubowane kryteria
Inny problem to poziom wyszkolenia pracowników obsługujących nuklearny arsenał - ze zrozumiałych względów na testach pozwalających uzyskać uprawnienia do pracy w bazie należy uzyskać pełen komplet punktów. Wszystkie rezultaty poniżej 100 proc. są odrzucane. Z tak wyśrubowanymi kryteriami nie poradziło sobie czterech funkcjonariuszy, którzy próbowali sfałszować swoje wyniki, ściągając na testach. Podobne incydenty odnotowano w innych amerykańskich bazach, co poskutkowało ponad setką zwolnień dyscyplinarnych.
I pomyśleć, że bezpieczeństwo świata jest w ich rękach.