Trwa ładowanie...
16-09-2015 14:51

W tej grze przegrywają życie

W tej grze przegrywają życieŹródło: 123RF
d3w81ii
d3w81ii

O tym, czy wygrają, czy przegrają, decyduje przypadek. A mimo to podejmują ryzyko i kładą na szali dorobek życia i szczęście rodziny. Czym grozi hazard? Jak to się zaczyna? Dlaczego tak trudno jest powiedzieć "dość"?

Co trzeci Polak powyżej 15. roku życia grał za pieniądze - tak wynika z badań przeprowadzonych przez Centrum Badania Opinii Społecznej. Największą popularnością cieszą się gry liczbowe, potem zdrapki, loterie oraz automaty do gier z tzw. "niskimi wygranymi".

Póki co automaty legalnie znajdują się tylko w kasynach, które mogą powstawać w miastach liczących powyżej 250 tys. mieszkańców. Pomimo tego tzw. "jednorękich bandytów" można spotkać w sklepach spożywczych, na stacjach benzynowych i w "salonach gier", które całkiem niedawno zostały przerobione z kiosków ruchu lub dawnych sklepów, więc do prawdziwych kasyn im daleko. Niektórzy potrafią zostawić tam całą wypłatę, a nawet jeszcze więcej. Dlaczego?

Grają o bardzo wysokie stawki

Nasz rozmówca, 50-letni Marcin, od hazardu był uzależniony kilkanaście lat. Zaczęło się niewinnie. Kolega zaproponował mu rozegranie partyjki pokera. Potem z jednej zrobiło się kilkanaście. Raz udawało mu się wygrać, innym razem wręcz przeciwnie. W pewnym momencie doszło nawet do tego, że mężczyzna zamknął żonę w domu, żeby ta nie dowiedziała się o tym, co robi wieczorami. Sam poszedł do znajomych "wygrywać" pieniądze. Po awanturze, jaką przeżył po powrocie, postanowił zakończyć przygodę z pokerem.

d3w81ii

Z hazardem jednak się nie pożegnał. Zaczął obstawiać wyniki gier liczbowych. Najpierw raz w tygodniu, potem coraz częściej. Wszystko zależało od wysokości potencjalnej wygranej. Dreszcz adrenaliny i chęć zarobienia jeszcze większej ilości pieniędzy sprawiły, że zainteresował się zakładami bukmacherskimi.

- Wbrew pozorom przewidzieć i trafnie obstawić wynik meczu to wcale nie jest takie proste zadanie. Dlatego w okresie, kiedy grałem, nałogowo czytałem statystyki. Czasami pomagało, często jednak zabrakło odrobiny szczęścia - wspomina pan Marcin.

Wyniki obstawiał najpierw w zakładach bukmacherskich, potem także w internecie. Dzięki temu nie musiał ograniczać się czasowo. Grał więc od rana do wieczora, nawet podczas pracy. Doszło do tego, że próbował przewidzieć wyniki nie tylko typowych sportów, takich jak piłka nożna czy koszykówka, ale także futbolu amerykańskiego, bejsbolu, a nawet wyścigów konnych.

- Średnio za jeden kupon płaciłem od dwudziestu do kilkuset złotych. Często wygrywałem, ale zdarzało się, że przegrałem. Myślę, że i tak byłem "na plusie" - zauważa.

d3w81ii

Naszemu rozmówcy zdarzyło się także kilka razy wrzucić pieniądze do tzw. "jednorękiego bandyty". W stosunku do "zainwestowanych" kwot, jego wygrane były skromne. Tylko raz szczęście naprawdę się do niego uśmiechnęło.

- To było nieprawdopodobne, ale trafiłem pięć "siódemek" w jednej linii, czyli najwyższą z możliwych wygranych na tym automacie. Zarobiłem wtedy ponad 2 tys. zł - dodaje pan Marcin.

Z hazardem skończył dopiero wtedy, kiedy żona nie dała mu innego wyboru.

d3w81ii

- Powiedziała: "Ja i rodzina albo obstawianie. Wybieraj". Nie oznacza to jednak, że nie zdarza mi się czasami zagrać, ale robię to na dużo mniejszą skalę niż kiedyś. Staram się od tego całkowicie uwolnić. Próbuję sam, bo uważam, że póki co terapia nie jest mi potrzebna.

Od hazardu uniezależnia się także autor bloga hazardzistaja.blogspot.com, który przez nałóg stracił żonę, a jego miesięczne zobowiązania odnośnie kredytów i pożyczek wraz z odsetkami wynoszą 3 tys. zł więcej niż zarabia.

W jego przypadku zaczęło się od grania na giełdzie, potem do tego doszło inwestowanie w złoto. Zdarzyło się, że w ciągu dnia potrafił stracić 12 tys. zł, by za kilka godzin odrobić stratę i zarobić 3 tys. W ten sposób przez około pół roku stracił jakieś 200 tys. zł. Bloger udał się na terapię i leczy się uzależnienia.

d3w81ii

"Terapia nie służy temu, by nie grać, nie pić, nie brać (to czasami udaje się bez terapii), a abstynencja jest tylko pewnym fundamentem pod to, by zacząć trzeźwieć/zdrowieć - dla mnie oznacza to żyć, rozwijać się, świadomie podejmować decyzje (mimo że mogą być błędne). Odczuwać, dostrzegać i przeżywać to co dzieje się dookoła, otworzyć się na ludzi, odblokować swoje emocje, uczucia. Wziąć ster życia we własne ręce i samemu pokierować tym statkiem - dla wielu z was to jest pewnie banalne, ale dla osoby, która tkwiła w uzależnieniu kilkanaście lat, to oznacza dużą zmianę" - czytamy na jego blogu.

Internetowy dziennik ma nie tylko mu pomóc, ale też być przestrogą dla innych.

- Proszę, wyślij link do bloga swoim znajomym, umieść go na Facebooku, może znajdzie się chociaż jedna osoba, która w porę się zatrzyma, zastanowi się i zrozumie, co stawia na drugiej szali - apeluje.

d3w81ii
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3w81ii