HistoriaW tym polskim mieście Hitler zdecydował o zagładzie

W tym polskim mieście Hitler zdecydował o zagładzie

W tym polskim mieście Hitler zdecydował o zagładzie

27.01.2014 | aktual.: 27.12.2016 15:04

"Dalsze życie tej osoby byłoby dla niej jedynie katorgą, dlatego też powinniście ten zgon potraktować Państwo jako wybawienie"

"Dalsze życie tej osoby byłoby dla niej jedynie katorgą, dlatego też powinniście ten zgon potraktować Państwo jako wybawienie" - list tej treści otrzymywały w hitlerowskich Niemczech rodziny psychicznie i nieuleczalnie chorych pacjentów, których eksterminowano na masową skalę. Szacuje się, że w komorach gazowych oraz od zastrzyków z trucizną zginęło ponad 200 tys. ,,bezużytecznych pożeraczy chleba" - jak nazywali ich naziści.

Sopocki "Grand Hotel" był 20 września 1939 r. pod szczególną ochroną. W nadbałtyckim kurorcie przebywał bowiem sam Adolf Hitler. Jednak fuhrer nie przyjechał tu wypoczywać. Jednym z punktów wizyty była narada z trzema zaufanymi współpracownikami: osobistym lekarzem Karlem Brandtem, naczelnym lekarzem III Rzeszy Leonardo Contim i szefem kancelarii Philippem Bouhlerem.

Na spotkaniu Hitler ogłosił, że zamierza ostatecznie uregulować kwestię osób nieuleczalnie i psychicznie chorych, którzy są ciężarem ekonomicznym dla społeczeństwa oraz przeszkodą w utrzymaniu "higieny rasowej" narodu. "Likwidacja niepełnosprawnych wpłynie na utrzymanie czystości niemieckiej krwi" - stwierdził fuhrer.

Czytaj także:

1 / 5

"Łaskawa śmierć"

Obraz
© <img src="http://i.wp.pl/a/f/gif/28016/logo_nac_small.gif" alt="NAC" onclick='javascript:window.open("http://i.wp.pl/a/f/html/9560/nac_popup.html","NAC","left=100,top=100,width=500,height=400")' style="cursor:pointer;border-style:none;vertical-align:bottom;display:inline" />/ na zdj. Leonardo Conti (z lewej) i Karl Brandt

Polityka nazistowskich Niemiec wobec osób niepełnosprawnych już od objęcia przez Hitlera władzy w 1933 r. zmierzała do ich całkowitej eliminacji. Wódz III Rzeszy był wówczas entuzjastą eugenicznej teorii F. Galtona, zgodnie z którą przetrwać mogły tylko najsilniejsze jednostki. Dlatego już w 1934 r. wprowadzono przymus sterylizacji niepełnosprawnych, którzy według nazistów cierpieli na choroby dziedziczne.

Podczas sopockiej narady zdecydowano, że nadszedł czas na ostateczne rozwiązanie problemu ,,bezużytecznych pożeraczy chleba". Być może Hitlera zainspirowała historia Gerharda Kretschmara (według niektórych historyków - Knauera), chłopca, który urodził się w lutym 1939 r. niewidomy i pozbawiony jednej ręki. Jego ojciec - zadeklarowany nazista - poprosił lekarzy kliniki w Lipsku o "uśpienie" syna. Oburzony ich odmową, w liście skierowanym do fuhrera zażądał zabicia chłopca. Hitler wysłał do Lipska Karla Brandta, który wymógł na dyrekcji szpitala wstrzyknięcie niemowlakowi śmiertelnej dawki fenobarbitalu.

W podobny sposób postanowiono uśmiercać także innych chorych psychicznie i niedorozwiniętych Niemców. W październiku 1939 r. fuhrer podpisał dyrektywę, w której uczynił Brandta i Bouhlera odpowiedzialnymi "za rozszerzenie kompetencji lekarzy, tak żeby osobom według wszelkiego prawdopodobieństwa nieuleczalnie chorym wobec zupełnie krytycznej oceny stanu ich zdrowia można było zapewnić łaskawą śmierć".

Czytaj także:

2 / 5

Raport akuszerki

Obraz
© <img src="http://i.wp.pl/a/f/gif/28016/logo_nac_small.gif" alt="NAC" onclick='javascript:window.open("http://i.wp.pl/a/f/html/9560/nac_popup.html","NAC","left=100,top=100,width=500,height=400")' style="cursor:pointer;border-style:none;vertical-align:bottom;display:inline" /> /na zdj. Philipp Bouhler (siedzi na dole - pierwszy z prawej)

Philipp Bouhler (na zdj. siedzi pierwszy z prawej) z wrodzonym sobie pedantyzmem zabrał się za realizację programu eksterminacji, który do historii przeszedł jako "akcja T-4" (nazwa pochodzi od adresu biura koordynującego zbrodnicze działania, mieszczącego się w Berlinie, przy ul. Tiergartenstrasse 4). Kierownictwo akcji powierzono Wernerowi Heyde, który w wieku 37 lat został profesorem psychiatrii i neurologii na Uniwersytecie w Wurzburgu. Dwa lata później zastąpił go inny znany psychiatra Paul Nitsche.

Zarządzenie nazistowskich władz nakazywało, by akuszerka, która pomagała przy narodzinach dziecka składała meldunek w urzędzie zdrowia, jeśli zachodzi podejrzenie, że noworodek jest dotknięty ciężkimi wrodzonymi wadami: idiotyzmem oraz mongolizmem (dawne określenie Zespołu Downa), małogłowiem, wodogłowiem wysokiego bądź zaawansowanego stopnia, wszelkiego rodzaju ułomnościami (szczególnie brakiem całych kończyn, ciężkim rozszczepieniem głowy i kręgosłupa) oraz porażeniami.

Selekcji poddano również chorych psychicznie pacjentów placówek medycznych. W styczniu 1940 r. w Hadamar pod Limburgiem w Hesji został otwarty pierwszy zakład, który miał służyć uśmiercaniu "bezużytecznych obywateli". Niedługo później podobne obiekty powstały w Grafeneck, Sonnenstein, Hartheim, Bernburgu i Kaufbeuren.

Czytaj także:

3 / 5

Komora w szpitalu

Obraz
© <img src="http://i.wp.pl/a/f/gif/28016/logo_nac_small.gif" alt="NAC" onclick='javascript:window.open("http://i.wp.pl/a/f/html/9560/nac_popup.html","NAC","left=100,top=100,width=500,height=400")' style="cursor:pointer;border-style:none;vertical-align:bottom;display:inline" />

Początkowo "niegodnych życia" pacjentów zabijano poprzez zastrzyki ze śmiertelną dawką barbituranów lub morfiny.

Jednak nazistowscy zbrodniarze szybko doszli do wniosku, że jest to sposób mało efektywny. Zaczęto stosować masowe rozstrzeliwania chorych psychicznie, ale z czasem najskuteczniejszą metodą okazały się komory gazowe. Najpierw prymitywne, np. na samochodach przypominających wozy meblowe, później stacjonarne, lokalizowane na okupowanych terenach polskich, m.in. w szpitalu psychiatrycznym w Owińskach koło Poznania, Świeciu czy Kocborowie. Mordowano tam zarówno pacjentów narodowości polskiej, jak i niemieckiej.

Choć uśmiercano tysiące osób, akcję długo udawało się utrzymać w tajemnicy. Rodziny ofiar były powiadamiane o śmierci bliskich listownie. Treść pisma zawsze brzmiała tak samo: "Przyczyną śmierci był wylew krwi do mózgu. Można przypuszczać, iż dalsze życie tej ciężko chorej osoby byłoby dla niej jedynie katorgą. Dlatego też powinniście ten zgon potraktować Państwo jako wybawienie. Ze względu na groźbę wybuchu epidemii w naszym zakładzie, policja zarządziła natychmiastową kremację. Prosimy o wskazanie nam cmentarza, na który dostarczona będzie urna z prochami".

Czytaj także:

4 / 5

Protest biskupa

Obraz
© <img src="http://i.wp.pl/a/f/gif/28016/logo_nac_small.gif" alt="NAC" onclick='javascript:window.open("http://i.wp.pl/a/f/html/9560/nac_popup.html","NAC","left=100,top=100,width=500,height=400")' style="cursor:pointer;border-style:none;vertical-align:bottom;display:inline" />

Latem 1941 r. informacje o "akcji T-4" przedostały się do publicznej wiadomości. Nawet w tak totalitarnym kraju, jakim były wówczas Niemcy, pojawiły się liczne głosy protestu.

Najgłośniejszym echem odbiło się kazanie biskupa Clemensa Augusta hrabiego von Galen z Munster, który w sierpniu 1941 r. stwierdził: "Jeżeli tworzy i stosuje się zasadę, że można zabić "nieproduktywnego" bliźniego, to biada nam wszystkim, kiedy będziemy starzy i słabi!(...) Jakaś komisja może wpisać człowieka na listę owych "nieproduktywnych", którzy w jej ocenie stali się "niegodni życia". I żadna policja nie będzie go bronić, żaden sąd nie będzie ścigać za jego zabicie i skazywać morderców na zasłużoną karę."

Jesienią 1941 r. oficjalnie wstrzymano realizację zbrodniczego programu. To oznaczało jednak tylko zaprzestanie zagazowywania niepełnosprawnych. Chorych mordowano nadal, m.in. poprzez ich głodzenie. "W związku z wojenną sytuacją żywnościową i zdrowiem pacjentów istniejących szpitali, pacjentów u których nie uzyskuje się wyraźnych postępów w leczeniu należy bezzwłocznie poddać specjalnej diecie głodowej" - brzmiała tajna dyrektywa z listopada 1942 r., skierowana do szpitali psychiatrycznych.

Za ostatnią ofiarę "akcji T-4" uchodzi czteroletni Richard Jenne, pacjent szpitala Kaufbeuren, któremu śmiertelny zastrzyk zaaplikowano trzy tygodnie po kapitulacji III Rzeszy - 29 maja 1945 r.

Czytaj także:

5 / 5

Na ławie oskarżonych

Obraz
© <img src="http://i.wp.pl/a/f/gif/28016/logo_nac_small.gif" alt="NAC" onclick='javascript:window.open("http://i.wp.pl/a/f/html/9560/nac_popup.html","NAC","left=100,top=100,width=500,height=400")' style="cursor:pointer;border-style:none;vertical-align:bottom;display:inline" />

W zbrodniczą akcję eksterminacji osób niepełnosprawnych zaangażowanych było bardzo dziesiątki niemieckich lekarzy. Po wojnie wielu autorów programu nie uniknęło odpowiedzialności. Philipp Bouhler wraz z żoną popełnili samobójstwo 19 maja 1945 zaraz po aresztowaniu przez oddziały amerykańskie i przewiezieniu do obozu Dachau, który był używany jako więzienie dla nazistów po wyzwoleniu go przez Amerykanów.

Karl Brandt był sądzony wraz z 22 innymi osobami w tzw. procesie lekarzy w Norymberdze. Razem z sześcioma oskarżonymi został skazany na śmierć przez powieszenie (wyrok wykonano 2 czerwca 1948). Podobny los spotkał Paula Nitsche. Jego poprzednikowi - Wernerowi Heyde udało się uciec z alianckiego więzienia. Pod zmienionym nazwiskiem kontynuował lekarską praktykę. Jego prawdziwa tożsamość została ujawniona w wyniku prywatnej sprzeczki w 1959 r. Trafił do więzienia we Frankfurcie nad Menem, a w 1964 r. popełnił samobójstwo jeszcze przed rozpoczęciem procesu sądowego. Jednak wielu innych lekarzy uczestniczących w "akcji T-4", po wojnie nadal pracowało w niemieckich szpitalach psychiatrycznych. Nawet jeśli trafiali przed sąd w RFN, procesy często kończyły się wyrokami uniewinniającymi. Uznawano, że lekarze mogli działać w sytuacji domniemanego zagrożenia lub w błędzie co do bezprawności czynu.

Rafał Natorski/ PFi, facet.wp.pl

Czytaj także:

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (34)