Alkohol "profilaktycznie"
Cygara najbardziej mu smakowały, gdy mógł jednocześnie sączyć swoje ulubione whisky albo brandy. Polityk miał się zakochać w tych trunkach podczas podróży do egzotycznych krajów. Tak bardzo obawiał się zatrucia pokarmowego, że dodawał alkohol do wypijanej wody. Od tamtej pory szklaneczka "czegoś mocniejszego" towarzyszyła mu niemal przez cały czas.
Do dziś wielu znawców biografii Churchilla zastanawia się, czy można go nazwać alkoholikiem. Zauważa się, że słynny dyplomata zaczynał zwykle pić o poranku, spożywał whisky przed posiłkiem i tuż po nim. Idealnym zwieńczeniem dnia była – jakżeby inaczej – szklaneczka jego ulubionych "procentów". Z drugiej strony alkohol nie miał nigdy widocznego wpływu na jego sprawność fizyczną czy intelektualną. Choć Churchill za kołnierz nie wylewał, pozostawał doskonałym mówcą znakomicie formułującym swoje wywody oraz błyskotliwym interlokutorem.