HistoriaWitold Urbanowicz – jedyny polski żołnierz, który w II wojnie światowej walczył z Japończykami

Witold Urbanowicz – jedyny polski żołnierz, który w II wojnie światowej walczył z Japończykami

Japonia była jedynym państwem, któremu Polska oficjalnie wypowiedziała wojnę w XX wieku. W działania zbrojne przeciwko niej bezpośrednio zaangażowany był wyłącznie jeden polski żołnierz. Ale bić potrafił się za całą eskadrę.

Witold Urbanowicz – jedyny polski żołnierz, który w II wojnie światowej walczył z Japończykami
Źródło zdjęć: © Witold Urbanowicz w czasie swojej służby na Dalekim Wschodzie. Koloryzacja Rafał Kuzak / domena publiczna

11.01.2017 15:55

Sławny polski pilot myśliwski major Witold Urbanowicz w drugiej połowie 1942 r. został attaché lotniczym w Waszyngtonie. Spotykał się tam oficjalnie i nieoficjalnie z czołowymi przedstawicielami amerykańskiego establishmentu politycznego i wojskowego. Towarzyszył generałowi Sikorskiemu podczas spotkania z prezydentem Rooseveltem oraz poznawał tajniki organizacji i wyposażenia amerykańskich sił powietrznych. Powziął wówczas dwie ważkie decyzje: ożenił się, a potem wyjechał jako ochotnik do Chin, walczyć z Japończykami.

Zaproszenie do Państwa Środka

Urbanowicz skorzystał z zaproszenia, które wystosował do niego gen. Claire Chennault - dowódca 14. Armii Powietrznej, operującej w tamtym rejonie. Chennault, utalentowany i charyzmatyczny oficer, był twórcą ochotniczej amerykańskiej jednostki myśliwskiej walczącej u boku chińskiego przywódcy Czang Kaj-szeka przeciwko japońskiemu imperium. Jego piloci w krótkim czasie zasłynęli zarówno z pijackich wybryków i braku dyscypliny, jak też znakomitej skuteczności.

Obraz
© Generał Claire Chennault. To na jego osobiste zaproszenie Witold Urbanowicz dołączył do Latających Tygrysów / domena publiczna

Podstawowym samolotem w uzbrojeniu Jankesów był P-40 Warhawk. Na tej niezbyt już nowoczesnej wtedy maszynie musieli stawiać czoła groźnym Mitsubishi A6M Zero. Dysponując gorszym sprzętem, Amerykanie wypracowali specjalną taktykę, polegającą na niespodziewanym ataku w locie nurkowym. Przyniosła im ona sporo sukcesów. Znakiem rozpoznawczym Warhawków stały się namalowane na osłonie silnika rozwarte szczęki rekina oraz uskrzydlony tygrys pod kabiną pilota. To stąd wzięła się nazwa Latające Tygrysy.

Jak rozpoznać Japończyka?

Urbanowicz początkowo stacjonował na lotnisku w chińskim Kunmingu, gdzie przeszedł stosowną aklimatyzację. Dowiedział się też wielu z założenia niezbędnych w boju rzeczy. W swoich wspomnieniach pisał po latach:
W instrukcji wydanej żołnierzom amerykańskim przeczytałem bardzo cenną wskazówkę, że Japończyka można bardzo łatwo odróżnić od Chińczyka, ponieważ posiada on duży palec u nogi odstający.

Oczywiście okazało się to nonsensem. Zaskoczyła go natomiast bezkompromisowość japońskich pilotów w starciach powietrznych. Urbanowicz szybko nabrał respektu dla ich odwagi, fanatyzmu i nieustępliwości. Jak to podsumował:_ tu naprawdę obowiązywały inne prawidła walki._ Niemniej jednak polski pilot swoimi dokonaniami udowodnił, że pogarda dla śmierci nie zastąpi doświadczenia i wyszkolenia.

Pierwszy zestrzelony Zero

14 października 1943 roku o 10:30 z lotniska w Kunmimgu wystartował amerykański dywizjon z Polakiem w składzie. Jego zadaniem było sprowokowanie do startu i ściągnięcie na siebie japońskich myśliwców bazujących w Hajfongu (Wietnam). Miało to umożliwić własnym bombowcom zbombardowanie tamtejszego lotniska oraz wrogich okrętów w Zatoce Tonkińskiej. Japończycy rzeczywiście kupili podstęp i na amerykańskie Warhawki zwaliły się z góry myśliwce Zero.

Jeden z japońskich samolotów wręcz przykleił się do maszyny Urbanowicza. Polak, mimo zręcznych manewrów, nijak nie mógł zrzucić go ze swojego ogona. Tu jednak dały o sobie znać jego twardy charakter, doświadczenie i stalowe nerwy. Urbanowicz postanowił że dorwie Japończyka, jak już ten wystrzela do niego całą swoją amunicję!

Obraz
© Urbanowicz – jak i inne Latające Tygrysy – walczył z Japończykami za sterami mocno przestarzałych już myśliwców Curtiss P-40 Warhawk / domena publiczna

Jak zamierzał, tak uczynił. Ale podniebny samuraj, choć zużył swoje pociski, nie miał zamiaru rezygnować i próbował jeszcze staranować polski myśliwiec. Urbanowicz w ostatniej chwili uniknął zderzenia, a potem pognał Warhawkiem w stromym nurkowaniu za oddalającym się Zerem.

Polski as myśliwski nie zwykł w takich sytuacjach marnować amunicji. Pociski Browningów jego P-40 poszarpały kadłub nieprzyjacielskiego samolotu. Japoński pilot ratował się skokiem ze spadochronem i wylądował w wodach Zatoki Tonkińskiej, gdzie dopadły go rekiny.

Zwycięstwo w piżamie i bez jednego wystrzału

Swoje kolejne zwycięstwo nad Mitsubishi Zero Urbanowicz odniósł w dosyć wyjątkowych okolicznościach. Któregoś ranka tuż przed świtem Polak został bezceremonialnie zerwany z łóżka przez oficera operacyjnego. Miał lecieć w parze z amerykańskim pilotem, majorem Teksem, na rozpoznanie w rejon Hongkongu i Kantonu.

Nasz dzielny lotnik, w nietypowej dla niego chwili lenistwa, nałożył wówczas kombinezon lotniczy… wprost na piżamę! Była to pochopna decyzja, bowiem lot zapowiadał się trudny: długi i na dużej wysokości nad górami, gdzie panuje niska temperatura.

Dodatkowo dolot do celu nastąpił w bardzo ciężkich warunkach atmosferycznych. Myśliwcy musieli przedzierać się przez potężną burzę, a Urbanowicz trząsł się w tym czasie z zimna w swojej jedwabnej piżamie. Już nad Hongkongiem Warhawki zostały przechwycone przez dwa Zera. Polak wdał się w walkę ze szczególnie zajadłym japońskim pilotem. Nieprzyjaciel kilkukrotnie podchodził do niego na odległość strzału, ale nasz as zręcznymi manewrami zawsze mu się wymykał.

W końcu kiedy Urbanowicz znalazł się w dogodnej pozycji strzeleckiej i nacisnął spust, okazało się, że jego kaemy zacięły się! Mimo to, zachowując pozory ataku, gnał Zero przed sobą. Japoński pilot spanikował, wykonując rozpaczliwe ewolucje z siedzącym mu na ogonie P-40. W pewnej chwili na dużej szybkości zderza się z ziemią, robi młynka, zapala się (cyt. Witold Urbanowicz „As. Wspomnienia legendarnego dowódcy dywizjonu 303”). W drodze powrotnej do bazy bezbronny Polak został ponownie zaatakowany przez cztery myśliwce nieprzyjacielskie. Szczęśliwie udało mu się umknąć.

Obraz
© Za swoją służbę w Chinach Witold Urbanowicz otrzymał amerykański Air Medal. Na zdjęciu moment wręczania Urbanowiczowi odznaczenia przez generała Claire’a Chennaulta / domena publiczna

Jak sam twierdził po latach, w czasie walk na Dalekim Wschodzie jego konto zwycięstw powiększyło się aż o 11 japońskich samolotów. W powietrzu strącił 6 nieprzyjacielskich maszyn, dalszych 5 zniszczył na lotniskach („As. Wspomnienia legendarnego dowódcy dywizjonu 303”). Oficjalnie zaliczono mu jednak tylko dwa zestrzelenia.

Co najmniej jeden amerykański pilot zawdzięcza mu życie. Major Elmer Richardson wyszedł cało z opresji po tym, jak Polak zestrzelił dwa atakujące go cesarskie myśliwce. Urbanowicz otrzymał za to oficjalne podziękowania od głównodowodzącego lotnictwa Stanów Zjednoczonych, generała Henry’ego Hap Arnolda.
Do Europy polski as myśliwski powrócił na początku 1944 r. Za swoje zasługi na Dalekim Wschodzie został udekorowany amerykańskim orderem Air Medal i chińskim Krzyżem Lotniczym.

Tekst powstał we współpracy z serwisem Ciekawostki Historyczne. Przeczytaj także: Najbardziej krwawi komendanci polskich obozów koncentracyjnych

Obraz
© Ciekawostki Historyczne

Bibliografia:
Jerzy Gotowała, Już nie ujrzysz słońca, Dom wydawniczy Bellona 1999.
Michael E. Haskew, Jednostki elitarne II wojny światowej, MUZA SA 2009.
Don Moser, Chiny-Birma-Indie, Wydawnictwo Amber Sp. z o.o. 2000.
Witold Urbanowicz, As. Wspomnienia legendarnego dowódcy dywizjonu 303, Znak Horyzont 2016.

O autorze:
Dariusz Kaliński - specjalista od II wojny światowej i działań sił specjalnych, a także jeden z najpoczytniejszych w polskim internecie autorów z tej dziedziny. Od 2014 roku stały publicysta "Ciekawostek historycznych.pl". Wielbiciel zlotów militarnych, zespołu Dżem i talentu aktorskiego Clinta Eastwooda.

Źródło artykułu:ciekawostkihistoryczne.pl
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (33)