Trwa ładowanie...
Maxim
29-05-2012 14:33

Wojownik Boga

Wojownik BogaŹródło: Maxim/ Michał Zagórny
d4fs1ys
d4fs1ys

ZDJĘCIA: Michał Zagórny

ROZMAWIA: Marcin Prokop

Najbardziej utytułowany polski zawodnik MMA na ringu nie pozostawia swoim przeciwnikom złudzeń. Ale to tylko jedna strona medalu. Mamed Khalidov opowiada Marcinowi Prokopowi o niełatwym dzieciństwie w Czeczenii, życiu w Polsce i tym, co dla niego jest najważniejsze - wierze.

PROKOP: Czy na kilka tygodni przed stanięciem do ważnej walki czujesz się jak aktor przygotowujący się do teatralnej premiery? Pojawiają się stres, nerwowość, chęć całkowitego odizolowania się od świata?

* KHALIDOV:* Tak bywało kiedyś, gdy miałem mniejsze doświadczenie. Wtedy przeciwnik śnił mi się po nocach, nie byłem w stanie myśleć o niczym innym. Teraz nauczyłem się nad tym panować. Na tydzień przed walką schodzę z obrotów. Odpoczywam. Spędzam dużo czasu z rodziną. Tak naprawdę częściej niż o walce myślę o tym, co po niej zjem. Przed oficjalnym ważeniem muszę bardzo pilnować diety, ale potem mogę sobie na chwilę odpuścić. To bardzo przyjemny moment.

d4fs1ys

PROKOP: Na razie zjadasz kolejnych przeciwników. Dorobiłeś się nawet ksywki "Kanibal". Do tej pory wygrałeś 24 walki, przegrałeś zaledwie cztery. Bardziej pamięta się własne porażki czy sukcesy?

* KHALIDOV:* Zdecydowanie porażki. Każdą z nich analizuję, starając się jak najwięcej nauczyć. Trzy z tych przegranych walk to był sam początek mojej kariery, kiedy jeszcze niewiele potrafiłem i musiałem dostać baty, żeby wyciągnąć odpowiednie wnioski. Czwartą przegrałem na punkty, decyzją sędziów, chociaż zdaniem wielu obserwatorów powinien być remis. Ale zostawmy to - było, minęło.

* PROKOP: MMA to bardzo brutalny, kontaktowy sport. Masz czasami taką myśl, że mógłbyś komuś w ringu zrobić poważną krzywdę? Może nawet kogoś zabić?*

* KHALIDOV:* Wielu ludzi widzi w MMA tylko prymitywne mordobicie. Tymczasem dla mnie w tym sporcie najważniejsze jest używanie głowy, nie pięści. Odpowiednia taktyka, która pozwala wygrać, jak najmniej narażając przy tym siebie i nie uszkadzając za bardzo przeciwnika. W historii MMA tylko raz zdarzył się przypadek śmiertelny. Zawodnik zataił wyniki swoich badań lekarskich i dopiero potem okazało się, że chorował na padaczkę.

PROKOP: A nie boisz się, że coś złego mogłoby spotkać ciebie? Ten sport jest mimo wszystko znacznie bardziej ryzykowny niż szachy czy kręgle.

* KHALIDOV:* Gdybym wchodząc między liny, bał się przeciwnika, to od razu mógłbym ogłosić swoją przegraną. Strach w ringu paraliżuje i jesteś jak mucha schwytana w pajęczą sieć. Wolę w takich momentach zaufać Bogu i o tym nie myśleć. Co ma być, to i tak będzie.

d4fs1ys

PROKOP: Czytając wywiady z tobą, zauważyłem, że niechętnie wracasz do okresu, kiedy mieszkałeś w Czeczenii. Chciałbyś zapomnieć o przeszłości?

* KHALIDOV:* Chętnie wracam do czasów, kiedy byłem dzieckiem, ale nie lubię wspominać młodości, która kojarzy mi się z wojną. Kiedy wybuchł pierwszy konflikt z Rosją, miałem 15 lat. Ten okres to w mojej głowie niezbyt ciekawe obrazki. Bombardowania, lincze, ukrywanie się, codzienne informacje o śmierci kogoś bliskiego, rodziny, przyjaciół. Życie wśród ciągłej, otaczającej cię ze wszystkich stron przemocy. Staram się pamiętać to wszystko przez mgłę, jak jakiś zły sen. Rozdrapywanie starych ran nie służy niczemu dobremu.

PROKOP: Miałeś w ręku karabin?

* KHALIDOV:* Tak, chociaż nigdy nie strzelałem do człowieka. Ale widziałem śmierć z bardzo bliska. Dużo śmierci. Sam również się o nią otarłem. Byłem już jedną nogą po drugiej stronie.

PROKOP: Wybuch bomby?

* KHALIDOV:* Raczej bezpośrednia sprawka złych ludzi, robiących bardzo, bardzo złe rzeczy.

d4fs1ys

PROKOP: W pewnym momencie uciekliście przed wojną do Rosji.

* KHALIDOV:* Wyjechaliśmy z Groznego na chwilę przed tym, jak został zmasakrowany i wycięty w pień. Przenieśliśmy się na wieś, ale wojna dotarła również tam. Kiedy zaczęli wyrzynać okoliczne wioski, mój dziadek zdecydował, że musimy uciekać na drugą stronę granicy, bo dosyć już krwi się w rodzinie przelało.

PROKOP: Jak miejscowi Rosjanie traktowali Czeczeńców, którzy w ich oczach uchodzili przecież za groźnych terrorystów?

* KHALIDOV:* Nie było nam lekko. Prawie codziennie uczestniczyłem w jakichś bójkach, bo zaczepiali mnie albo kogoś z moich bliskich. Dyskryminacja była czymś powszechnym. Ale to i tak było nic w porównaniu do tego, przed czym udało nam się schronić.

PROKOP: Wciąż nosisz w sobie gniew za to wszystko?

* KHALIDOV:* Już nie. Jak mówię, staram się zamazać ostre kontury w pamięci. Nie pielęgnuję w sobie nienawiści do Rosjan, jeśli o to pytasz. Mam wśród nich wielu przyjaciół. Nie obwiniam ich również o to, jak postrzegali Czeczeńców, bo wielu z nich padło po prostu ofiarą masowej, rządowej propagandy, pokazującej nas jako zwykłych bandytów.

d4fs1ys

PROKOP: Jak trafiłeś do Polski?

* KHALIDOV:* W 1997 roku, po pierwszej wojnie czeczeńskiej, nasz prezydent Maschadow wprowadził plan powszechnej odbudowy kraju. Jego elementem miało być wysyłanie wybranych uczniów do zagranicznych szkół, aby po zdobyciu wykształcenia mogli wrócić do ojczyzny i pomóc stawiać ją na nogi. Dzięki znajomościom znalazłem się w tej grupie. Mogłem wyjechać do Włoch, Egiptu albo Polski. Wybrałem Polskę, bo zwyczajnie była najbliżej. Ale ani przez moment nie żałowałem tej decyzji. Plany powrotu do Czeczenii pokrzyżował wybuch drugiej wojny w 1999 roku, więc zadomowiłem się u was na dłużej.

PROKOP: W Polsce mogłeś wreszcie odetchnąć od prześladowań. Większość Polaków sympatyzowała przecież z Czeczenami, widząc w historii waszego kraju odbicie naszych losów, często naznaczonych nierówną walką z Rosją. Odczuwałeś jakoś tę solidarność?

* KHALIDOV:* Tak, to prawda, Polacy okazali się bardzo serdeczni. Ale i tak na początku, zanim to dostrzegłem, przez wiele miesięcy funkcjonowałem "na czuju". Jak w ringu, kiedy nie opuszczasz gardy, bo w każdej chwili spodziewasz się mocnego ciosu. Przez to byłem czasami opryskliwy i agresywny. Poza tym, zanim nauczyłem się języka, miałem wielki problem z funkcjonowaniem w nowej rzeczywistości. Na szczęście to wszystko już za mną.

PROKOP: Od 2010 roku masz polskie obywatelstwo, walczysz w barwach naszego kraju. Jak często wracasz

do Czeczenii? Gdzie lepiej się czujesz?

d4fs1ys

* KHALIDOV:* Jeżdżę do rodziców po każdej walce, kilka razy w roku. W Czeczenii mieszkają też moje dwie siostry. Chciałbym ich wszystkich sprowadzić do Polski, bo tu spokojniej się żyje i jest lepszy, mniej gorący klimat, ale mój tato powtarza, że nie przesadza się starego drzewa z korzeniami. Kiedy jestem tam, to tęsknię za Polską. Kiedy jestem tu, myślę o Czeczenii. I chyba już jestem skazany na takie rozdarcie.

PROKOP: Rodzice są dumni z twoich dzisiejszych sukcesów?

* KHALIDOV:* Bardzo. Cieszę się, że mogą być tego świadkami, bo wiele się w życiu wycierpieli. Przeżyli nie tylko okrutną wojnę, ale i wiele osobistych tragedii. Między innymi stracili dwójkę dzieci.

PROKOP: Co się stało z twoim rodzeństwem?

* KHALIDOV:* Moja siostra zmarła niedługo po urodzeniu. Komplikacje medyczne. Mój brat utonął, kiedy miał dwa lata. Nigdy go nie poznałem. Ale noszę jego imię, na pamiątkę. Kiedyś próbowałem o tym rozmawiać z moją mamą, ale jej ból do dziś jest tak wielki, że nie potrafi o tym mówić. Rozumiem ją, bo sam mam małego syna. Kiedy myślę o tym, że mogłoby go spotkać coś podobnego, nie jestem nawet w stanie wyobrazić sobie, jakbym to przeżył.

d4fs1ys

PROKOP: Większość twojego dotychczasowego życia to ciągła konfrontacja.

Czy z tego wzięło się twoje zainteresowanie sportami walki? Musiałeś się bić, żeby przetrwać? * KHALIDOV:*Na Kaukazie właściwie każdy młody chłopak uprawia jakiś sport walki. Taka tradycja. To również wynik naszej historii. Czeczenia od kilkuset lat ciągle z kimś walczy. W mojej rodzinie z dziada pradziada utarło się, że mężczyzna musi umieć obronić siebie i swoich najbliższych.

PROKOP: W którym momencie uczyniłeś z bicia się sposób na życie?

* KHALIDOV:*Po przyjeździe do Polski moim celem wcale nie było zostanie sportowcem. Studiowałem administrację i zarządzanie na uniwersytecie w Olsztynie. Jednocześnie amatorsko trenowałem różne sztuki walki w lokalnym klubie. Okazało się, że mam do tego jakiś talent, zacząłem wygrywać kolejne zawody i pewnego dnia zrozumiałem, że skoro nie mogę wrócić do Czeczenii, to Bóg wyznacza mi nowy cel. Po prostu za nim poszedłem.

PROKOP: Dorabiałeś jako bramkarz w olsztyńskiej dyskotece. Musiałeś wykorzystywać umiejętności nabyte na sali treningowej?

* KHALIDOV:*To była bardzo spokojna praca. W Olsztynie prawie wszyscy się znają, więc nikomu nie zależało, żeby robić dym. Jeśli zdarzały się jakieś nieporozumienia, to zwykle udawało się je rozwiązać słowami.

PROKOP: Krzysztof Hołowczyc opowiadał mi kiedyś, że często zdarza mu się spotykać na światłach chłopaczków w podrasowanych furach, którzy widząc obok rajdowego mistrza, za wszelką cenę chcą się z nim pościgać. Tobie też zdarza się, że ktoś na ulicy chce się z tobą sprawdzić?

* KHALIDOV:*Odkąd stałem się rozpoznawalny, raczej nie. Zresztą nie dałbym się łatwo sprowokować. Wolałbym odejść i dać komuś satysfakcję, niż się bić. Poza ringiem staram się nie używać pięści.

PROKOP: No tak, odkąd możesz trafić na Pudelka, trochę ci nie wypada. A kiedyś?

* KHALIDOV:*Kiedyś bywało różnie. Ale nigdy nie byłem dumny z tego, że udało mi się komuś dać w zęby. Jeśli już tak było, to zawsze działo się to wyłącznie w swojej albo czyjejś obronie.

PROKOP: Z iloma przeciwnikami na raz zdarzyło ci się bić?

* KHALIDOV:* Z sześcioma. Ale naprawdę nie ma się czym chwalić...

PROKOP: Ale podobno kiedyś zostałeś znokautowany. I to przez kelnerkę.

* KHALIDOV:* A, tak, to była zabawna sytuacja. Akurat miałem dyżur na bramce. Poprosiłem barmankę o szklankę wody. Przyniosła gazowaną, której nie mogę pić. Po paru łykach poczułem, jakby coś stanęło mi w gardle, zacząłem się dusić, a potem były mroczki przed oczami i zaliczyłem glebę. Pierwszy nokaut i to od razu w wykonaniu kobiety.

PROKOP: Drugi kobiecy nokaut, znacznie poważniejszy, zaserwowała ci twoja późniejsza żona, Ewa.

* KHALIDOV:*Poznaliśmy się w jednym z olsztyńskich klubów, na bilardzie. Grała z koleżankami przy stole obok. Zerkaliśmy w swoim kierunku, potem zaczęliśmy rozmawiać, fajnie się gadało, no i... jak było dalej, to chyba można się już domyślać.

PROKOP: Kiedy wychodzisz na ring i leje się krew, żona ci kibicuje czy odwraca wzrok?

* KHALIDOV:* Kibicuje, chociaż wiem, że bardzo się denerwuje przed każdą walką. Ale zawsze mnie wspiera.

PROKOP: Czy waszego 4-letniego synka również szkolisz na wojownika, zgodnie z kaukaską tradycją?

* KHALIDOV:* Na razie mały jest na etapie superbohaterów. Bardziej go interesują Batman i Spiderman niż to, co robi jego ojciec. Jeśli kiedyś uzna, że chce iść w moje ślady, nie będę go powstrzymywał. Ale nic na siłę. Jestem pewien, że pewnego dnia Bóg wskaże mu jego własną drogę.

PROKOP: Często mówisz o Bogu, o przeznaczeniu. Jesteś religijną, praktykującą osobą?

* KHALIDOV:*Jestem muzułmaninem. U nas nie ma podziału na praktykujących i niepraktykujących. Religia to moje życie. Coś najważniejszego. Na pierwszym miejscu jest Allah, potem matka i ojciec, a na dalszych miejscach kolejni członkowie rodziny. Sport jest za tym wszystkim na dalszym planie.

PROKOP: Napisałeś pracę magisterską, która miała "odczernić" islam. Jak przekonać ludzi do zaufania tej religii w świecie po 11 września, kiedy islam stał się synonimem słowa "terror"?

* KHALIDOV:*To rzeczywiście poważny temat. Wokół islamu narosło mnóstwo uprzedzeń i stereotypów. Ludzie zapomnieli, że to jest religia pokoju, niemająca nic wspólnego z zabijaniem. Wspominasz o 11 września... Powiem tak - nie mam pewności, czy w tych samolotach, które spadły na WTC, siedzieli muzułmanie, chrześcijanie czy żydzi. Nie widziałem tego na własne oczy. Dla mnie to wszystko, co wydarzyło się po zamachach, jest częścią wielkiej, politycznej machiny i zachodniej propagandy, która w bardzo wielu sprawach mija się z prawdą. Moim zdaniem niektóre siły mają interes w tym, żeby dorobić wszystkim muzułmanom gębę terrorystów i morderców.

PROKOP: Ale przecież Al-Kaida, bin Laden, islamscy terroryści - to są fakty, a nie propaganda. Do wielu zamachów muzułmańscy fundamentaliści sami się przyznają. Odcinasz się od nich czy udajesz, że nie istnieją?

* KHALIDOV:*Po pierwsze, odcinam się od wszelkiej polityki. Jestem prostym człowiekiem. Dla mnie coś jest czarne albo białe. Islam zakazuje zabijania ludzi, chyba że chodzi o obronę przed agresją - wtedy można mówić o dżihadzie, o "świętej wojnie". Jeśli ktoś łamie tę regułę, to dla mnie jest złym muzułmaninem. Kropka. Ale zauważ jedną rzecz - znaczna większość konfliktów, w których uczestniczą islamiści, toczy się na ich ziemiach. To oznacza, że zostali napadnięci, więc mają prawo się bronić. Tak jak potrafią najskuteczniej.

PROKOP: Na jednym z forów poświęconych twojej osobie pewien internauta napisał: "Fajny facet i wielki sportowiec. Żałuję tylko, że nie jest chrześcijaninem". Jak się żyje muzułmaninowi w katolickiej Polsce?

* KHALIDOV:*Nigdy nie spotkała mnie tutaj dyskryminacja ze względu na religię. Myślę, że wbrew temu, co się czasem mówi, Polacy to bardzo tolerancyjny naród.

PROKOP: Twoja żona jest katoliczką. To nie powoduje jakichś domowych konfliktów?

* KHALIDOV:*Muzułmaninowi wolno poślubić kobietę innej religii, jeśli jest chrześcijanką albo żydówką. Wówczas to jego obowiązkiem staje się pilnowanie, aby żona przestrzegała zasad swojej wiary. Dużo z Ewą rozmawiamy o religii. Mam nawet wrażenie, że ona coraz bardziej skłania się w kierunku islamu i może pewnego dnia zmieni wyznanie, jeśli taka będzie jej decyzja. Ale na pewno nie będę jej do niczego zmuszał.

PROKOP: Jeden ze stereotypów na temat islamu mówi o fatalnym traktowaniu kobiet, okrutnym prawie stosowanym wobec nich, ich podrzędnej roli wobec mężczyzny. To też propaganda?

* KHALIDOV:* Częściowo tak. A częściowo, niestety, te wszystkie złe rzeczy, które masz na myśli, wynikają nie tyle z samego islamu, ile z tradycji krajów, w których są stosowane. To nie jest dobre i boleję nad tym. Koran określa rolę kobiet jako najważniejszych istot zaraz po Bogu. Na pierwszym miejscu ma być dla ciebie Allah, a na drugim - twoja matka.

PROKOP: Czy religia w jakiś sposób wpływa na twoje sportowe plany? Słyszałem na przykład, że nie trenujesz w okresie ramadanu - muzułmańskiego postu.

* KHALIDOV:*Ale nie dlatego, że religia mi zabrania, tylko dlatego, że w ramadanie nie wolno nam spożywać żadnych posiłków ani napojów między wschodem a zachodem słońca. To bardzo osłabia organizm i z tego powodu nie byłbym w stanie w tym okresie trenować.

PROKOP: Modlisz się pięć razy dziennie jak przykładny muzułmanin?

* KHALIDOV:* Tak, nawet jeśli oznacza to, że muszę wstać o drugiej w nocy. Skoro znajduję czas na treningi, to tym bardziej muszę go znaleźć na modlitwę.

PROKOP: O co najczęściej prosisz Allaha?

* KHALIDOV:*O większą wiarę w siebie. O to, żeby dał mi siłę do walki z własnymi słabościami. Na przykład z porywczością, z utratą kontroli nad emocjami, z czym nie zawsze sobie radzę.

PROKOP: A myślisz czasami o tych czterdziestu ciemnookich dziewicach, które mają na ciebie czekać w islamskim niebie?

* KHALIDOV:* Ty byś pewnie głównie o tym myślał. Ja częściej myślę o piekle, które czeka na mnie, jeśli nie będę wystarczająco dobrym człowiekiem.

Rozmawiał: Marcin Prokop

d4fs1ys
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d4fs1ys