Wybuch w porcie Texas City. Jak do niego doszło?
17.07.2015 | aktual.: 07.04.2017 12:31
Fala uderzeniowa była tak silna, że zmiotła z nieba dwa samoloty
Wraz z magazynem "Świat Na Dłoni" kontynuujemy cykl poświęcony największym katastrofom, do których nie musiałoby dojść, gdyby nie błąd człowieka. Z poprzedniego odcinka dowiedzieliśmy się o wycieku wąglika w rosyjskim laboratorium w 1979 roku. Dziś z kolei odkryjemy przed wami historię tragicznej eksplozji w amerykańskim porcie Texas City.
Gdzie: TEXAS CITY, USA
Kiedy: 1947 rok
Liczba ofiar: 581
Przyczyna: WYBUCH NAWOZÓW
Miała to być pomoc dla zniszczonej wojną Francji, ale nawozy nigdy nie dotarły do Europy. Statek, który miał je przewieźć, francuski Grandcamp, przeszedł do historii jako sprawca jednej z największych tragedii w USA. Jak do niej doszło? 16 kwietnia 1947 roku stał zakotwiczony w porcie Texas City niedaleko Houston, a w jego ładowniach pośpiesznie umieszczano nawozy - azotan amonu. Dostawa i załadunek były opóźnione, a marynarze na pokładzie dla zabicia czasu palili papierosy.
Chemikalia to nie amunicja
W połowie kwietnia pogoda była bardzo ciepła, a rosnąca temperatura na pokładzie zaczęła wpływać na złożone w papierowych worach nawozy. W pewnym momencie jeden z marynarzy zauważył małą smużkę dymu. Kapitan Grandcampa, chcąc uniknąć zniszczenia ładunku wodą, zamiast zwykłej akcji gaśniczej zarządził procedurę obowiązującą przy gaszeniu amunicji. Kazał zamknąć ładownie i wpuścić do nich parę. Skutek był odwrotny od zamierzonego: nastąpiła dalsza reakcja chemiczna i ogień zaczął się szybko rozszerzać.
Daremne próby ratunku
Do gaszenia pożaru natychmiast włączyły się jednostki straży pożarnej. Załoga opuściła statek, na pokładzie wśród ratowników został tylko kapitan. Żar wewnątrz statku był już tak wielki, że wysiłki strażaków spełzały na niczym - woda zmieniała się w parę jeszcze zanim dotknęła płomieni. Krótko po godzinie dziewiątej okręt o wyporności 10.000 ton dosłownie rozleciał się na kawałki. Fala uderzeniowa wybuchu zrównała z ziemią okoliczne budynki, a do wód zatoki spadły dwa sportowe samoloty, którym uderzenie urwało skrzydła.
Uczniów uratowało szkolenie
Podczas wybuchu zginęła większość ratowników, a zanim na miejsce dotarły kolejne jednostki straży i skierowanego do walki z ogniem wojska, pożar osiągnął olbrzymie rozmiary. Objął kolejny stojący w porcie statek, który wybuchł, przenosząc ogień dalej - na pobliską rafinerię! W mieście niemal cudem uratowało się 900 dzieci, które po niedawno zakończonej wojnie miały świetnie opanowaną technikę ewakuacji. W porcie i mieście zginęło jednak 581 osób, a poszkodowanych było 8500. Na pamiątkę ofiar tragedii ustawiono pomnik. Jest to dwutonowa kotwica statku Grandcamp, którą eksplozja wyrzuciła na 2,5 kilometra w głąb lądu.
[
]( http://swiat-na-dloni.pl/ ) [
]( http://swiat-na-dloni.pl/ )