Wygraj żonę. Kontrowersyjny konkurs radiowy
Popularna nowozelandzka stacja radiowa RockFm to radio skierowane głównie do młodych mężczyzn nietraktujących życia ze śmiertelną powagą. Jednak ostatnio zorganizowany przez rozgłośnię konkurs spotkał się z ożywioną reakcją nie tylko tych, do których chciano go skierować.
Prawdziwą burzę wśród ukraińskiej mniejszości narodowej w Nowej Zelandii wywołała formuła i nazwa radiowego konkursu: zwycięzcy otrzymają bilet tam i z powrotem na Ukrainę, 12 noclegów w hotelu, 2 000 dolarów i możliwość wybrania sobie "żony" spośród kandydatek przedstawionych przez agencję matrymonialną "Niekończąca się miłość". Cały konkurs nosił nazwę "Wygraj żonę". Nosił, bo nazwę zmieniono.
16.02.2011 | aktual.: 16.02.2011 15:17
Ukraińcy z Nowej Zelandii, a także nowozelandzcy parlamentarzyści są oburzeni - konkurs ich zdaniem dewaluuje małżeństwo i urąga ludzkiej godności, sprowadzając kobiety do rangi towaru, który można wygrać w konkursie. W ostrych słowach wypowiedział się najbliższy ukraiński ambasador (z Australii), który stwierdził, że radio traktuje małżeństwo jak "aukcję bydła".
Ukraińska mniejszość w Nowej Zelandii, mimo że niewielka (około 700 osób), jest bardzo dobrze zorganizowana - w wyniku oprotestowania przez nich konkursu z jawnego sponsorowania akcji radiowej wycofał się już jeden z banków, a sama stacja zdecydowała się zmienić nazwę (nie zmieniając formuły). Brzmi ona teraz następująco: "Wygraj 12-dniową wycieczkę na piękną Ukrainę i poznaj wschodnioeuropejską gorącą dziewczynę, która pewnego dnia być może zostanie Twoją żoną".
Stacja wycofuje się rakiem z zaistniałej sytuacji, twierdząc, że przedstawionych na miejscu przez agencję matrymonialną Ukrainek nikt nie będzie zmuszał do ślubu ze zwycięzcami konkursu, a sam konkurs jest wspaniałą okazją na podróż do egzotycznej dla Nowozelandczyków Europy Środkowo-Wschodniej z możliwością zawiązania tam miłosnej relacji.
[
]( #opinions )
Nie zmienia to faktu, że Ukraina po raz kolejny została przedstawiono stereotypowo, jako państwo, do którego młodzi i bogaci obywatele państw zachodnich (w przypadku Nowej Zelandii - niekoniecznie geograficznie zachodnich) jeżdżą, by znaleźć sobie odpowiednio ładną i chętną żonę, która nie będzie miała w stosunku do nich zbyt dużych wymagań. Nas interesuje przede wszystkim jedno, jakbyście Wy zareagowali, gdyby gdzieś daleko, za oceanem, ktoś zorganizował konkurs "Wygraj żonę z Polski"?