Wynalazek Polaka, który miał zmienić świat
Mała firma z Melbourne dokonała przełomowego odkrycia, które może dramatycznie zmienić oblicze współczesnej wojny. Tak mniej więcej dekadę temu zaczynały się artykuły poświęcone osiągnięciu firmy Recoilless Technologies International (RTI), za którą stał skromy polski imigrant. Jak ogłaszano, Ryszard Giza był odpowiedzialny za odkrycie patentu, który pozwala na wyeliminowanie efektu odrzutu w broni palnej.
02.04.2015 | aktual.: 02.02.2016 12:08
O tym, że z Polski pochodzi wielu naukowców i wynalazców-geniuszy, nie trzeba nikogo przekonywać. O swoim potencjale potrafili przekonywać świat, choć w wielu wypadkach ich droga bez przerwy wiodła pod górę. Niektórzy z powodu niesprzyjających okoliczności (np. wojna, sytuacja polityczna, brak jakiegokolwiek wsparcia czy zwyczajny pech) nie mogli w pełni rozwinąć skrzydeł. O wielu z nich niestety potem zapomniano. Nazwiska takie jak Tadeusz Tański, Adam Ostaszewski czy Jan Szczepanik niewielu osobom dziś coś mówią. Mało kto zdaje sobie też sprawę, że zanim wybuchła II wojna światowa, Polska zajmowała czołowe miejsce w Europie pod względem liczby patentów, które były rejestrowane. W ostatnich dziesięcioleciach świat nam trochę uciekł pod tym względem. Sytuacja polityczna jest obecnie względnie stabilna, ale śmiesznie małe nakłady na naukę oraz brak wsparcia dla innowacji powoduje, że wielu zdolnych Polaków woli wyjechać na imigrację i tam rozwijać swoje pomysły. Imigrantem, choć z nieco innych powodów, został
też Ryszard Giza – człowiek, o którym mówi się, że mógł stanąć za jedną z największych rewolucji w przemyśle zbrojeniowym.
Trudne początki na obcej ziemi
Ryszard Giza przyszedł na świat 60 lat temu. Jego ojciec był członkiem podziemia antykomunistycznego. Kiedy bohaterscy Żołnierze Wyklęci, jak popularnie określa się dziś ruch niepodległościowy, który zaciekle stawiał opór radzieckiemu okupantowi, zakończyli swoją działalność, rodzina Gizy wyemigrowała do Australii. Tam, w świecie, który mocno kontrastował z szarą komunistyczną rzeczywistością, nasz bohater oddawał się zgłębianiu publikacji naukowych. Pasjonowała go fizyka, świat technologii oraz militaria. Był typem samotnika, który każdą wolną chwilę spędzał, oddając się lekturze. Stronił od towarzystwa kolegów. Jego wielkim hobby stało się wówczas rusznikarstwo. Przełomową chwilą, która zaważyła na jego życiowych wyborach, był moment, gdy w wieku 13 lat zapoznał się z koncepcją działa bezodrzutowego Leonarda da Vinci – zauważa magazyn „Vice”, który w ostatnim czasie przybliżył sylwetkę polskiego wynalazcy.
Na swoje pięć minut czekał jeszcze długo. Lata siedemdziesiąte i osiemdziesiąte upłynęły Gizie na zgłębianiu teorii oraz poszerzaniu wiedzy na tematy związane z wojskowością. W tym czasie stał się też nieco bardziej rodzinny – ożenił się i został ojcem; imał się też różnych prac. Przełom nastąpił w 1992 r., choć nie z dnia na dzień. Giza zatrudniony w zakładzie odlewni w Melbourne stracił wówczas pracę. Wtedy dała o sobie znać jego buntownicza natura. Jak twierdził, rewolucyjne usposobienie odziedziczył po swoim ojcu. Jako bezrobotny podjął się głodówki. Jego protest skierowany był przeciwko rządowi. Strajk przyniósł efekty i Giza znalazł pracę. Ale w 1996 r. musiał znów strajkować. Tym razem przeciwko skandalicznej – jego zdaniem – decyzji polityków, którzy ograniczyli prawo obywateli do posiadania broni. Restrykcje te zostały wprowadzone po masakrze na Tasmanii, w której zastrzelonych zostało 35 osób. Polak nie zgadzał się z tymi obostrzeniami. W tamtych latach miał sporo czasu. Wtedy też zdecydował się
powrócić do swojej największej pasji.
Wynalazek, który miał zmienić świat
Wkrótce Ryszard Giza założył własną pracownię. Rodzina zdążyła go wcześniej zostawić. Mężczyzna nie mając na utrzymaniu bliskich, sprzedał dom, a pieniądze z transakcji zainwestował w rozwój laboratorium. W swoim biurze poświęcił się poszukiwaniu broni, która nie generowałaby odrzutu. Kluczem miało być rozbicie efektu odrzutu na dwie działające przeciwnie siły – jedną do przodu, drugą do tyłu. Już w 1998 r. mężczyzna miał gotowy prototyp takiej broni.
Mieszkający w Australii i pochodzący z Polski Ryszard Giza, którego ojciec był członkiem podziemia antykomunistycznego, na przełomie XX i XXI wieku zaprezentował informację, która zelektryzowała branżę zbrojeniową. Poinformował, że udało mu się odkryć mechanizm, który pozwala na wyeliminowanie efektu odrzutu podczas wystrzeliwania pocisku.
W 2000 r. Polak założył firmę, do której wciągnął też swojego sąsiada - Josepha Vellę. Ten także pasjonował się bronią. Przedsiębiorstwo rozpoczęło kooperację z australijskimi naukowcami i producentami broni (ta trwała do 2001 r.). Działalność firmy spotkała się też z zainteresowaniem wojskowych, a RTI mogło liczyć na idące w miliony dolarów dotacje. Wynalazek mężczyzny zaciekawił przedstawicieli singapurskiego rządu oraz niemieckich producentów. Szumu wokół patentu było na tyle dużo, że już w 2000 r. odnotowana została próba kradzieży patentu.
Odkryciu Polaka sporo informacji poświęcały australijskie media. - Tu jest ukryty potencjał zrewolucjonizowania sposobu, w jaki wykorzystywana jest broń. Broń na polu walki stanie się dzięki temu lżejsza i bardziej mobilna – mówił wówczas cytowany przez australijski dziennik „The Age” emerytowany generał Peter Dunn.
Upadek
Niestety, niezbyt trafne decyzje wpędziły Recoilless Technologies International w poważne tarapaty. W związku ze stwierdzonymi nieprawidłowościami, na firmę nałożono karę. Lekiem na kłopoty finansowe miało być partnerstwo biznesmena Andrew Flanagana. Ten okazał się jednak oszustem i zamiast pomóc w zażegnaniu kłopotów oraz rozwinięciu skrzydeł przez RTI, przyczynił się niemal do zamknięcia firmy – poinformował magazyn Vice. Ostatecznie firma przetrwała tamte perturbacje, ale i tak została ostatecznie zamknięta w 2009 r. Przedsiębiorstwo, mimo stworzenia rewolucyjnego wynalazku, nie generowało zysków. Zarówno Giza, jak i jego wspólnik byli dodatkowo rozrzutni. Do tego wszystkiego doszła choroba nowotworowa Gizy.
Po zamknięciu firmy Giza i Vella pozbawieni byli środków do życia i zmuszeni byli prosić o pomoc państwo. Wtedy też Polak rozpoczął kolejną już w swoim życiu akcję protestacyjną. Po podjęciu głodówki przez doświadczonego przez los biznesmena znad Wisły państwo przystało na jego żądania i zgodziło się... opłacać mu mieszkanie.
W rozwój projektu Giza włożył oszczędności swojego życia i mnóstwo czasu. Choć dokonał czegoś niebanalnego, niewiele się dziś o nim mówi.
RC/dm,facet.wp.pl
Polecamy również: