Trwa ładowanie...
17-03-2010 13:51

Wywiad z mistrzem 1/4 mili!

Wywiad z mistrzem 1/4 mili!Źródło: Marcin Blauth
d3g1eg4
d3g1eg4

Od 0 do 100 km/h w 2 sekundy. Po niecałych 9 sekundach już 270 km/h na liczniku. Przeciążenie wciska w fotel, a ryk silnika nie pozwala usłyszeć wlanych myśli. Przez te 9 sekund uwaga kierowcy jest skupiona maksymalnie, a adrenalinę daje się wyczuć w powietrzu.

Z perspektywy widza, przejazd odcinka liczącego zaledwie 402 m wydaje się prosty.
Z punktu widzenia kierowcy sprawa jest dużo bardziej skomplikowana – liczą się ułamki sekund i perfekcja, ponieważ każdy błąd może być bardzo kosztowny. Wygrywa ten, kto wykaże się najlepszym refleksem, opanowaniem i silną psychiką.

Marcin Blauth jest miłośnikiem mocnych wrażeń. Jak przyznaje, trudno porównać z czymkolwiek siłę, która wciska w fotel kierowcę podczas startu ponad 1200-konnym pojazdem. Wie, o czym mówi, ponieważ jest właścicielem superszybkiego samochodu GMC Typhoon, w którym startuje w wyścigach na 1/4 mili w barwach zespołu Dunlop VTG No Limit Racing Team. W Polsce - niemal bezkonkurencyjny, rywalizuje z najlepszymi zawodnikami z Europy, wygrywając w 2007 roku prestiżowe zawody King of Europe (Mistrzostwa Europy), zdobywając mistrzostwo Polski i Niemiec w drag racingu.

Przedstawiamy Państwu rozmowę z Marcinem Blautem, mistrzem ¼ mili!

d3g1eg4

1. Wyścigi na ¼ mili niedawno wyszły z podziemia. Czy według Pana, przez legalizację, ten sport stracił czy zyskał na atrakcyjności?

Legalne wyścigi na ¼ mili w Polsce mają już prawie 10-letnią tradycję. Praktycznie każdy, kto chce sprawdzić swoje umiejętności i osiągi swojej maszyny, ma na to szansę na torze z profesjonalną obsługą i pomiarem czasu.

Gorzej trochę w naszych warunkach z nawierzchnią, ale to, przy samochodach o mocach do 300 KM, nie ma praktycznie aż tak wielkiego znaczenia. Dopiero, kiedy zasiada się za kierownicą czegoś, co mało przypomina pojazd codziennego użytku, czasami o mocach ponad 1000 KM, zwykły suchy asfalt robi się naprawdę mało przyczepny. Wtedy tor jest praktycznie niezbędny, żeby zbliżyć się do maksymalnych osiągów.

Z kabiny samochodu przyspieszającego w niecałe 2,5 sekundy do setki perspektywa ścigania się na wąskich, śliskich i zabudowanych ulicach wygląda mało atrakcyjnie. To trochę tak, jakby rowerem do wyścigów torowych wybrać się na Karową.

d3g1eg4

2. Sam wyścig na ¼ mili sprawia wrażenie mało atrakcyjnego dla obserwatorów. Jak Pan sądzi, co przyciąga ludzi do śledzenia i oglądania tych krótkich wyścigów?

Na wyścigi na ¼ mili potrafią przyjść tysiące kibiców i widzów. Nie jest to sport z cyklu zmagań oglądanych przez organizatorów i najbliższą rodzinę zawodników.

Ludzi przyciągają igrzyska, w tym wydaniu dosyć hałaśliwe, ale może o to chodzi. Jest też wyjątkowa „łatwość” w oglądaniu i zrozumieniu zmagań – zawodnicy stają na równoległych torach, cała trasa jest w zasięgu wzroku, a po kilku lub kilkunastu sekundach wiadomo, kto wygrał. Zawody można chłonąć wszystkimi zmysłami, no może nie wszystkimi….

3. Jakie są główne niebezpieczeństwa w wyścigach na ¼ mili?

Niebezpieczeństwa, jak w wielu innych sportach motorowych, przede wszystkim związane z prędkością. Tutaj, na ¼ mili dochodzą też te, związane z mocami pojazdów. Często podzespoły nie wytrzymują obciążeń, pękające półosie, dyfry czy wylatujące korbowody nie należą do rzadkości.

d3g1eg4

Do tego dodać dwóch kierowców, którzy w tym samym czasie próbują opanować swoje maszyny, które niekoniecznie mają zamiar poruszać się tylko do przodu, i mamy lekki dreszcz. A przy maszynach ponad 1000-konnych samochody lubią oderwać się podczas startu od ziemi, czasem więcej niż dwoma przednimi kołami!

4. Jaki był Pana pierwszy samochód, za kółkiem którego zasiadł pan w wyścigach na ¼ mili?

Od początku startuje kolejnymi modyfikacjami GMC Typhoon’a. Miałem przyjemność próbnych przejazdów wieloma innymi, ale „Tajfun” podbił moje serce! I od początku także ten projekt spodobał się Dunlopowi, mojemu głównemu sponsorowi.

To coś z napędem na cztery koła bardziej przypomina półciężarówkę niż samochód wyścigowy. I to właśnie jest to, co i mnie, i kibicom najbardziej się podoba. Nikt poza tymi, co widzieli GMC w akcji, nie spodziewa się, że coś na kształt kiosku Ruchu ma szansę z mega sportowymi wozami. Zdziwione miny – bezcenne!

d3g1eg4

5. Kto jest Pana idolem jeśli chodzi o sporty samochodowe?

Ja na co dzień, oczywiście poza zimą, poruszam się motorem. Dlatego kibicuję bardziej motocyklistom, niż kierowcom czterech kółek. Lubię oglądać zmagania enduro, rajdy z cyklu „Paryż-Dakar” robią na mnie wielkie wrażenie.

Nie mam pojedynczego idola, na mnie wrażenie robi każdy, kto potrafi zmierzyć się z taką trudną materią – szczególnie jak wcześniej wspominałem, Panowie i nieliczne Panie na dwóch kołach. Fajnie, że nasi motocykliści powoli i skutecznie wdzierają się do czołówki.

6. Czy jest jakaś sytuacja z Pana kariery, która szczególnie utkwiła Panu w pamięci?

Wyścigowej? Tak, jest parę takich momentów. Raczej te trochę bardziej śmieszne, niż te na 100% poważne. Np. moje przygody ze skrzyniami biegów na początku startów – mój serwis spod znaku VTG z Grześkiem Staszewskim na czele postanowił wypróbować moje umiejętności koncentracji przygotowując co wyścig nowe i równie zaskakujące rozwiązanie techniczne – raz to była skrzynia dwubiegowa przełączana ruchem dźwigni do przodu, zaraz potem trzybiegowy automat, a tydzień później też trzy biegi, za to przełączanie przebijaniem „do siebie”. Zabawę mieliśmy wszyscy, ale głównie mechanicy.

d3g1eg4

Z tych bardziej orientalnych, to może nie same wyścigi, a podróż z lawetami nad Morze Azowskie – to było naprawdę daleko i naprawdę ciekawie. Generalnie wyścigi na ¼ mili, zresztą jak i inne sporty, to znakomita okazja do poznawania nowych ludzi, krajów i zwyczajów.

10. Marzeniem chyba każdego kierowcy są występy w F1. Czy chciałby Pan zasiąść za kółkiem bolidu?

Mierz siły na zamiary! Kariera w F1 to ukoronowanie bardzo trudnej i długiej drogi, często wcale nie takiej fajnej, jak się wielu wydaje. I do tego tylko nielicznym się naprawdę udaje. Wiec jeżeli o mnie chodzi to za kółkiem chętnie, ale jako totalna zabawa i fun.

d3g1eg4

Zresztą, jak parę innych prób, tak jak zeszłej zimy na kole podbiegunowym w Szwecji w wyścigowym Mercedesie przygotowanym do wyścigów po lodzie. Dobrze, że miałem okazję wcześniej parę dni potrenować, bo kolce, lód i zakręty to zupełnie nowy świat.

7. Oprócz drag racingu jest Pan entuzjastą narciarstwa alpejskiego i odnoszącym sukcesy przedsiębiorcą. Czy sporty ekstremalne są dla Pana rodzajem odskoczni od stresu związanego z prowadzeniem własnej firmy?

Wszędzie, czy to w pracy, w domu, czy w sporcie próbuję stosować podobne zasady – trochę fanu, trochę wytrwałości i konsekwencji, zawsze ciutek myślenia, na koniec jak się uda to i trochę szczęścia. To moja recepta na sukces, szczególnie z naciskiem na wytrwałość!

Generalnie stres nie pomaga, więc i w pracy próbuję go unikać, jak się oczywiście da. Czasem więcej go w „zajęciach pozalekcyjnych”! Ale faktem jest, że jestem zadowolony z tego, co udało mi się osiągnąć zarówno w domu, w naszym logistycznym No Limicie (to praca), w świecie nart, i w samochodowej ¼ tej. I to pewnie w tej kolejności, bo to kolejność proporcjonalna do włożonych wysiłków .

Trochę samo tak wyszło, że tyle tego się dookoła zrobiło, ale ja chyba lubię ludzi i cały czas mnie ciągnie do świata. To co zapisane na tablicy, to już tylko historia – przed nami kolejne wyzwania!

8. W pełnym zajęć życiu znajduje Pan również czas na działalność charytatywną. Proszę nam powiedzieć jak godzi pan ową działalność z innymi obowiązkami?

Może charytatywna to za duże słowa – dla mnie zarezerwowane dla tych, którzy całe swoje życie poświęcają dla innych. Ja po prostu działam społecznie. Lubię to, odkąd pamiętam to w takim domu się wychowałem, że rzeczy się robiło nie tylko dla siebie, ale także dla innych. Tacy byli moi rodzice, teraz ja staram się z trudem przekazać to swoim dzieciakom.

Jak byłem w liceum, to już działałem w zarządzie Akademickiego Klubu Narciarskiego. Teraz od paru lat reaktywowaliśmy z kolegami Warszawski Klub Narciarski o ponad osiemdziesięcioletniej tradycji i mamy już czym się pochwalić – nasza młodzież z WKN-u wygrała Puchar Polski i mimo, że jesteśmy z nizin, ścigamy się z powodzeniem, nie tylko w kraju!

A jeżeli chodzi o godzenie to z innymi obowiązkami, to najlepiej mi to wychodzi na stokach giganta – tam się ścigam zarówno z konkurentami, ale głównie poznaje nowych przyjaciół (także później tych biznesowych) i „ładuje akumulatory” do dalszej „jazdy”.

9. Jakie ma Pan plany na przyszłość? Któremu z licznych zainteresowań planuje Pan poświęcić więcej czasu?

Plany – staram się nie patrzeć dalej niż na parę miesięcy w przód. Mam już trochę lat na karku, a życie cały czas mnie zaskakuje!

Mam nadzieję, że tak zostanie, bo życie „pod linijkę” to nie mój styl. Lubię, jak coś się dzieje. A co to będzie? Czas pokaże!

d3g1eg4
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Wyłączono komentarze

Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.

Paweł Kapusta - Redaktor naczelny WP
Paweł KapustaRedaktor Naczelny WP
d3g1eg4