Wyznania dziewczyny z "kamerki"
- Uwielbiałam się rozbierać i uwodzicielsko ssać palce. Uwielbiałam rozmawiać z nimi o ich fantazjach i patrzeć - przez ziarnisty obraz z kamerek w laptopach, które trzymali na kolanach, jak się masturbują, myśląc o mnie - wyznała jedna z dziewcząt pracujących na sex-czacie. Czy zatem dla niektórych to praca-marzenie?
- W okolicach 2009 roku, w całej Valley (Los Angeles), pełno było skromnie urządzonych mieszkań, z łóżkami, na których czekały kamery internetowe i laptopy - wspomina Abigail Fox (pseudonim zawodowy). Kobieta tłumaczy, że w tamtym czasie, w L.A., na rynku pracy panowała posucha. Ofert było mało, a do tego kiepsko płatnych. Na szczęście pojawiła się alternatywa - okazało się bowiem, że seks-przemysł był odporny na kryzys, stąd coraz więcej dziewczyn z Miasta Aniołów decydowało się na zamianę wysłużonego biurka na kamerkę i łóżko. - W ogłoszeniu napisali, że można zarobić nawet 500 dolarów dziennie, bez kontaktu fizycznego z klientem - pisze Abigail w swoich wspomnieniach na portalu refinery29.com. - Pierwszego dnia przeszłam szybkie szkolenie pod okiem dziewczyny imieniem Serena. Patrzyłam jak chichocze i flirtuje z mężczyznami, których nie widzi. W końcu wepchnęła mnie do pokoju i włączyła laptopa.
W poszukiwaniu bliskości
- Mój pierwszy klient chciał po prostu porozmawiać. Gadaliśmy przez trzy godziny. Po wszystkim, ja byłam bogatsza o 270 dolarów, a on sądził, że mnie dobrze zna - wyznaje dziewczyna. O dziwo, bardzo wielu mężczyzn logowało się do serwisu, w którym pracowała Abigail, tylko po to, by właśnie wymienić z nią kilka słów. Zupełnie, jakby brakowało im bliskości, tak bardzo, że gotowi byli zapłacić kilkaset USD za możliwość wymiany myśli z drugą osobą. W filmie "Miasto Gniewu" Paula Haggisa pada pamiętne zdanie, że ludzie potrzebują dotyku, dlatego wpadają na siebie (powodują wypadki samochodowe) - tylko po to, by coś poczuć. Podobnie zdaje się być z kamerkami - te cieszą się popularnością, niezależnie od koniunktury, bo napędzają je ludzie spragnieni czegoś więcej, niż golizny. Abigail przyznaje, że to nie ciało nakręca zyski. Im bliższy kontakt łapała z klientami, im więcej szczegółów z ich życia zapamiętywała, tym więcej płacili.
Kamera ociekająca seksem
Naturalnie, nie każdy szuka przyjaciółki, lecz i ten aspekt pracy podobał się Abigail. Dziewczyna przyznaje, że przez długi czas czerpała przyjemność z eksponowania swojego ciała. Masturbowanie się na oczach innych, ze świadomością, że oni robią to samo, również sprawiało jej frajdę. Co ciekawe, niektórzy proponowali nawet, że i oni mogą dać jej mały pokaz przez kamerkę internetową, na co dziewczyna zawsze reagowała z aprobatą. W końcu to wzmacniało zaangażowanie widza, natomiast większe zaangażowanie przekładało się na większą ilość czasu spędzanego w serwisie, co z kolei oznaczało większą wypłatę. Niestety, ta idylla nie trwała zbyt długo. Abigail szybko zaczęła się frustrować. Utrzymać uwagę widza było coraz ciężej. - Manipulacje, które musiałam stosować, by zmusić facetów do oglądania, sprawiły że zrozumiałam, czemu tak mało dziewczyn decyduje się na podążanie tą ścieżką "kariery" - wspomina.
Happy-end
Co więcej, kobieta twierdzi, że "złe przyzwyczajenia", zaczęły przenikać do jej życia prywatnego. - Zaczęłam łapać się na tym, że kiedy przychodziło do igraszek z moim chłopakiem, ja np. wolno i uwodzicielsko spuszczałam majtki na uda, na co on reagował zdumiony "To jakaś sztuczka, której nauczyłaś się w pracy? Nie możesz po prostu się rozebrać i wrócić do łóżka?" - wyznaje.
To bardzo ją przybiło, podobnie jak fakt, że coraz częściej musiała użerać się z klientami o każdą kolejną minutę transmisji. Odczuwała frustrację nawet w kontakcie ze stałymi bywalcami swojego kanału. A więc, albo kryzys wreszcie dopadł i seksbiznes, albo jej dobra passa dobiegła końca. W efekcie, pewnego dnia Abigail nie zalogowała się do pracy. Potem kolejnego i następnego też nie. I tak zakończył się jej epizod gwiazdy erotycznych kamerek internetowych.
Jednak to biznes, który jest coraz bardziej powszechny także w Polsce - u nas również dziesiątki kobiet coraz chętniej rozbierają się przed internetowymi kamerkami nie czując wstydu i licząc na szybki pieniądz. I choć ten nie jest tak duży jak w USA, także i w Polsce jest wielu amatorów, którzy płacą za takie przyjemności...
MW/PFi, facet.wp.pl