Z odpadów zrobili sobie siłownię
Rosjanin potrafi
Takie rzeczy tylko w Rosji
Siłownie pod gołym niebem to coraz popularniejszy widok także w polskich miastach. I trzeba przyznać, że zazwyczaj są one wyposażone w profesjonalny sprzęt, tylko niewiele ustępujący jakością temu, który możemy znaleźć w klubach.
Owszem, czasem mamy do czynienia z przerdzewiałymi przyrządami pamiętającymi jeszcze czasy poprzedniej epoki, ale i to się zmienia. Co jednak zrobić, kiedy w naszej okolicy nie ma nawet takiego przybytku, a nie stać nas na karnet albo nie odpowiada nam atmosfera panująca w osiedlowych siłowniach i sieciówkach? Odpowiedź jest prosta - trzeba zebrać grupę znajomych i, korzystając z tego co mamy pod ręką, zrobić swoje własne miejsce ćwiczeń. Tak przynajmniej uczynili młodzi ludzie z małej rosyjskiej wioski Dubrowka.
Mogli spędzać popołudnia pijąc alkohol i przesiadując pod lokalnym sklepem monopolowym, kontynuując zapewne rodzinną tradycję, jednak postanowili działać.
Na lokalnym punkcie skupu odpadów nabyli stare opony i metalowe pręty - całość kosztowała kilkunastu młodych mężczyzn ok 100 rubli na głowę (ok 8 zł). Wykorzystali też istniejącą infrastrukturę w postaci niszczejących słupów niegdyś podtrzymujących linię wysokiego napięcia, by zamontować na nich opony służące od tej pory za worki treningowe. Nie mogło zabraknąć sprzętu do budowania masy - z drewna zrobili ławeczkę, a przymocowane do metalowego pręta konary, skutecznie zastępują sztangę. Młodzi mężczyźni nie zapominają też o cardio - trening rozpoczynają i kończą 3 km biegiem wokoło wioski. Jak widać, dla chcącego nic trudnego, a tężyzna fizyczna w narodzie rośnie...
Takie rzeczy tylko w Rosji
Siłownie pod gołym niebem to coraz popularniejszy widok także w polskich miastach. I trzeba przyznać, że zazwyczaj są one wyposażone w profesjonalny sprzęt, tylko niewiele ustępujący jakością temu, który możemy znaleźć w klubach.
Owszem, czasem mamy do czynienia z przerdzewiałymi przyrządami pamiętającymi jeszcze czasy poprzedniej epoki, ale i to się zmienia. Co jednak zrobić, kiedy w naszej okolicy nie ma nawet takiego przybytku, a nie stać nas na karnet albo nie odpowiada nam atmosfera panująca w osiedlowych siłowniach i sieciówkach? Odpowiedź jest prosta - trzeba zebrać grupę znajomych i, korzystając z tego co mamy pod ręką, zrobić swoje własne miejsce ćwiczeń. Tak przynajmniej uczynili młodzi ludzie z małej rosyjskiej wioski Dubrowka.
Mogli spędzać popołudnia pijąc alkohol i przesiadując pod lokalnym sklepem monopolowym, kontynuując zapewne rodzinną tradycję, jednak postanowili działać.
Na lokalnym punkcie skupu odpadów nabyli stare opony i metalowe pręty - całość kosztowała kilkunastu młodych mężczyzn ok 100 rubli na głowę (ok 8 zł). Wykorzystali też istniejącą infrastrukturę w postaci niszczejących słupów niegdyś podtrzymujących linię wysokiego napięcia, by zamontować na nich opony służące od tej pory za worki treningowe. Nie mogło zabraknąć sprzętu do budowania masy - z drewna zrobili ławeczkę, a przymocowane do metalowego pręta konary, skutecznie zastępują sztangę. Młodzi mężczyźni nie zapominają też o cardio - trening rozpoczynają i kończą 3 km biegiem wokoło wioski. Jak widać, dla chcącego nic trudnego, a tężyzna fizyczna w narodzie rośnie...
Takie rzeczy tylko w Rosji
Siłownie pod gołym niebem to coraz popularniejszy widok także w polskich miastach. I trzeba przyznać, że zazwyczaj są one wyposażone w profesjonalny sprzęt, tylko niewiele ustępujący jakością temu, który możemy znaleźć w klubach.
Owszem, czasem mamy do czynienia z przerdzewiałymi przyrządami pamiętającymi jeszcze czasy poprzedniej epoki, ale i to się zmienia. Co jednak zrobić, kiedy w naszej okolicy nie ma nawet takiego przybytku, a nie stać nas na karnet albo nie odpowiada nam atmosfera panująca w osiedlowych siłowniach i sieciówkach? Odpowiedź jest prosta - trzeba zebrać grupę znajomych i, korzystając z tego co mamy pod ręką, zrobić swoje własne miejsce ćwiczeń. Tak przynajmniej uczynili młodzi ludzie z małej rosyjskiej wioski Dubrowka.
Mogli spędzać popołudnia pijąc alkohol i przesiadując pod lokalnym sklepem monopolowym, kontynuując zapewne rodzinną tradycję, jednak postanowili działać.
Na lokalnym punkcie skupu odpadów nabyli stare opony i metalowe pręty - całość kosztowała kilkunastu młodych mężczyzn ok 100 rubli na głowę (ok 8 zł). Wykorzystali też istniejącą infrastrukturę w postaci niszczejących słupów niegdyś podtrzymujących linię wysokiego napięcia, by zamontować na nich opony służące od tej pory za worki treningowe. Nie mogło zabraknąć sprzętu do budowania masy - z drewna zrobili ławeczkę, a przymocowane do metalowego pręta konary, skutecznie zastępują sztangę. Młodzi mężczyźni nie zapominają też o cardio - trening rozpoczynają i kończą 3 km biegiem wokoło wioski. Jak widać, dla chcącego nic trudnego, a tężyzna fizyczna w narodzie rośnie...
Takie rzeczy tylko w Rosji
Siłownie pod gołym niebem to coraz popularniejszy widok także w polskich miastach. I trzeba przyznać, że zazwyczaj są one wyposażone w profesjonalny sprzęt, tylko niewiele ustępujący jakością temu, który możemy znaleźć w klubach.
Owszem, czasem mamy do czynienia z przerdzewiałymi przyrządami pamiętającymi jeszcze czasy poprzedniej epoki, ale i to się zmienia. Co jednak zrobić, kiedy w naszej okolicy nie ma nawet takiego przybytku, a nie stać nas na karnet albo nie odpowiada nam atmosfera panująca w osiedlowych siłowniach i sieciówkach? Odpowiedź jest prosta - trzeba zebrać grupę znajomych i, korzystając z tego co mamy pod ręką, zrobić swoje własne miejsce ćwiczeń. Tak przynajmniej uczynili młodzi ludzie z małej rosyjskiej wioski Dubrowka.
Mogli spędzać popołudnia pijąc alkohol i przesiadując pod lokalnym sklepem monopolowym, kontynuując zapewne rodzinną tradycję, jednak postanowili działać.
Na lokalnym punkcie skupu odpadów nabyli stare opony i metalowe pręty - całość kosztowała kilkunastu młodych mężczyzn ok 100 rubli na głowę (ok 8 zł). Wykorzystali też istniejącą infrastrukturę w postaci niszczejących słupów niegdyś podtrzymujących linię wysokiego napięcia, by zamontować na nich opony służące od tej pory za worki treningowe. Nie mogło zabraknąć sprzętu do budowania masy - z drewna zrobili ławeczkę, a przymocowane do metalowego pręta konary, skutecznie zastępują sztangę. Młodzi mężczyźni nie zapominają też o cardio - trening rozpoczynają i kończą 3 km biegiem wokoło wioski. Jak widać, dla chcącego nic trudnego, a tężyzna fizyczna w narodzie rośnie...
Takie rzeczy tylko w Rosji
Siłownie pod gołym niebem to coraz popularniejszy widok także w polskich miastach. I trzeba przyznać, że zazwyczaj są one wyposażone w profesjonalny sprzęt, tylko niewiele ustępujący jakością temu, który możemy znaleźć w klubach.
Owszem, czasem mamy do czynienia z przerdzewiałymi przyrządami pamiętającymi jeszcze czasy poprzedniej epoki, ale i to się zmienia. Co jednak zrobić, kiedy w naszej okolicy nie ma nawet takiego przybytku, a nie stać nas na karnet albo nie odpowiada nam atmosfera panująca w osiedlowych siłowniach i sieciówkach? Odpowiedź jest prosta - trzeba zebrać grupę znajomych i, korzystając z tego co mamy pod ręką, zrobić swoje własne miejsce ćwiczeń. Tak przynajmniej uczynili młodzi ludzie z małej rosyjskiej wioski Dubrowka.
Mogli spędzać popołudnia pijąc alkohol i przesiadując pod lokalnym sklepem monopolowym, kontynuując zapewne rodzinną tradycję, jednak postanowili działać.
Na lokalnym punkcie skupu odpadów nabyli stare opony i metalowe pręty - całość kosztowała kilkunastu młodych mężczyzn ok 100 rubli na głowę (ok 8 zł). Wykorzystali też istniejącą infrastrukturę w postaci niszczejących słupów niegdyś podtrzymujących linię wysokiego napięcia, by zamontować na nich opony służące od tej pory za worki treningowe. Nie mogło zabraknąć sprzętu do budowania masy - z drewna zrobili ławeczkę, a przymocowane do metalowego pręta konary, skutecznie zastępują sztangę. Młodzi mężczyźni nie zapominają też o cardio - trening rozpoczynają i kończą 3 km biegiem wokoło wioski. Jak widać, dla chcącego nic trudnego, a tężyzna fizyczna w narodzie rośnie...
Takie rzeczy tylko w Rosji
Siłownie pod gołym niebem to coraz popularniejszy widok także w polskich miastach. I trzeba przyznać, że zazwyczaj są one wyposażone w profesjonalny sprzęt, tylko niewiele ustępujący jakością temu, który możemy znaleźć w klubach.
Owszem, czasem mamy do czynienia z przerdzewiałymi przyrządami pamiętającymi jeszcze czasy poprzedniej epoki, ale i to się zmienia. Co jednak zrobić, kiedy w naszej okolicy nie ma nawet takiego przybytku, a nie stać nas na karnet albo nie odpowiada nam atmosfera panująca w osiedlowych siłowniach i sieciówkach? Odpowiedź jest prosta - trzeba zebrać grupę znajomych i, korzystając z tego co mamy pod ręką, zrobić swoje własne miejsce ćwiczeń. Tak przynajmniej uczynili młodzi ludzie z małej rosyjskiej wioski Dubrowka.
Mogli spędzać popołudnia pijąc alkohol i przesiadując pod lokalnym sklepem monopolowym, kontynuując zapewne rodzinną tradycję, jednak postanowili działać.
Na lokalnym punkcie skupu odpadów nabyli stare opony i metalowe pręty - całość kosztowała kilkunastu młodych mężczyzn ok 100 rubli na głowę (ok 8 zł). Wykorzystali też istniejącą infrastrukturę w postaci niszczejących słupów niegdyś podtrzymujących linię wysokiego napięcia, by zamontować na nich opony służące od tej pory za worki treningowe. Nie mogło zabraknąć sprzętu do budowania masy - z drewna zrobili ławeczkę, a przymocowane do metalowego pręta konary, skutecznie zastępują sztangę. Młodzi mężczyźni nie zapominają też o cardio - trening rozpoczynają i kończą 3 km biegiem wokoło wioski. Jak widać, dla chcącego nic trudnego, a tężyzna fizyczna w narodzie rośnie...
Takie rzeczy tylko w Rosji
Siłownie pod gołym niebem to coraz popularniejszy widok także w polskich miastach. I trzeba przyznać, że zazwyczaj są one wyposażone w profesjonalny sprzęt, tylko niewiele ustępujący jakością temu, który możemy znaleźć w klubach.
Owszem, czasem mamy do czynienia z przerdzewiałymi przyrządami pamiętającymi jeszcze czasy poprzedniej epoki, ale i to się zmienia. Co jednak zrobić, kiedy w naszej okolicy nie ma nawet takiego przybytku, a nie stać nas na karnet albo nie odpowiada nam atmosfera panująca w osiedlowych siłowniach i sieciówkach? Odpowiedź jest prosta - trzeba zebrać grupę znajomych i, korzystając z tego co mamy pod ręką, zrobić swoje własne miejsce ćwiczeń. Tak przynajmniej uczynili młodzi ludzie z małej rosyjskiej wioski Dubrowka.
Mogli spędzać popołudnia pijąc alkohol i przesiadując pod lokalnym sklepem monopolowym, kontynuując zapewne rodzinną tradycję, jednak postanowili działać.
Na lokalnym punkcie skupu odpadów nabyli stare opony i metalowe pręty - całość kosztowała kilkunastu młodych mężczyzn ok 100 rubli na głowę (ok 8 zł). Wykorzystali też istniejącą infrastrukturę w postaci niszczejących słupów niegdyś podtrzymujących linię wysokiego napięcia, by zamontować na nich opony służące od tej pory za worki treningowe. Nie mogło zabraknąć sprzętu do budowania masy - z drewna zrobili ławeczkę, a przymocowane do metalowego pręta konary, skutecznie zastępują sztangę. Młodzi mężczyźni nie zapominają też o cardio - trening rozpoczynają i kończą 3 km biegiem wokoło wioski. Jak widać, dla chcącego nic trudnego, a tężyzna fizyczna w narodzie rośnie...
Takie rzeczy tylko w Rosji
Siłownie pod gołym niebem to coraz popularniejszy widok także w polskich miastach. I trzeba przyznać, że zazwyczaj są one wyposażone w profesjonalny sprzęt, tylko niewiele ustępujący jakością temu, który możemy znaleźć w klubach.
Owszem, czasem mamy do czynienia z przerdzewiałymi przyrządami pamiętającymi jeszcze czasy poprzedniej epoki, ale i to się zmienia. Co jednak zrobić, kiedy w naszej okolicy nie ma nawet takiego przybytku, a nie stać nas na karnet albo nie odpowiada nam atmosfera panująca w osiedlowych siłowniach i sieciówkach? Odpowiedź jest prosta - trzeba zebrać grupę znajomych i, korzystając z tego co mamy pod ręką, zrobić swoje własne miejsce ćwiczeń. Tak przynajmniej uczynili młodzi ludzie z małej rosyjskiej wioski Dubrowka.
Mogli spędzać popołudnia pijąc alkohol i przesiadując pod lokalnym sklepem monopolowym, kontynuując zapewne rodzinną tradycję, jednak postanowili działać.
Na lokalnym punkcie skupu odpadów nabyli stare opony i metalowe pręty - całość kosztowała kilkunastu młodych mężczyzn ok 100 rubli na głowę (ok 8 zł). Wykorzystali też istniejącą infrastrukturę w postaci niszczejących słupów niegdyś podtrzymujących linię wysokiego napięcia, by zamontować na nich opony służące od tej pory za worki treningowe. Nie mogło zabraknąć sprzętu do budowania masy - z drewna zrobili ławeczkę, a przymocowane do metalowego pręta konary, skutecznie zastępują sztangę. Młodzi mężczyźni nie zapominają też o cardio - trening rozpoczynają i kończą 3 km biegiem wokoło wioski. Jak widać, dla chcącego nic trudnego, a tężyzna fizyczna w narodzie rośnie...
Takie rzeczy tylko w Rosji
Siłownie pod gołym niebem to coraz popularniejszy widok także w polskich miastach. I trzeba przyznać, że zazwyczaj są one wyposażone w profesjonalny sprzęt, tylko niewiele ustępujący jakością temu, który możemy znaleźć w klubach.
Owszem, czasem mamy do czynienia z przerdzewiałymi przyrządami pamiętającymi jeszcze czasy poprzedniej epoki, ale i to się zmienia. Co jednak zrobić, kiedy w naszej okolicy nie ma nawet takiego przybytku, a nie stać nas na karnet albo nie odpowiada nam atmosfera panująca w osiedlowych siłowniach i sieciówkach? Odpowiedź jest prosta - trzeba zebrać grupę znajomych i, korzystając z tego co mamy pod ręką, zrobić swoje własne miejsce ćwiczeń. Tak przynajmniej uczynili młodzi ludzie z małej rosyjskiej wioski Dubrowka.
Mogli spędzać popołudnia pijąc alkohol i przesiadując pod lokalnym sklepem monopolowym, kontynuując zapewne rodzinną tradycję, jednak postanowili działać.
Na lokalnym punkcie skupu odpadów nabyli stare opony i metalowe pręty - całość kosztowała kilkunastu młodych mężczyzn ok 100 rubli na głowę (ok 8 zł). Wykorzystali też istniejącą infrastrukturę w postaci niszczejących słupów niegdyś podtrzymujących linię wysokiego napięcia, by zamontować na nich opony służące od tej pory za worki treningowe. Nie mogło zabraknąć sprzętu do budowania masy - z drewna zrobili ławeczkę, a przymocowane do metalowego pręta konary, skutecznie zastępują sztangę. Młodzi mężczyźni nie zapominają też o cardio - trening rozpoczynają i kończą 3 km biegiem wokoło wioski. Jak widać, dla chcącego nic trudnego, a tężyzna fizyczna w narodzie rośnie...