Rozpustnica z dyskoteki
- Kasię poznałem na dyskotece. Spodobała mi się, to kupiłem jej drinka - tak Rafał, 33-latek ze złamanym sercem, opowiada o matce swojej ukochanej córki. - Dobrze tańczyła i była bardzo seksy. Jeszcze tego samego wieczora się całowaliśmy. Poprosiłem ją o numer telefonu. Wysyłaliśmy sobie SMS-y. Nie wiedziałem, że ona kogoś ma. Dopiero kolega mi powiedział, że spotyka się z chłopakiem z innej wioski. On też się o mnie dowiedział. Umówiliśmy się z nim. Wziąłem kuzynów, bo myślałem, że będziemy się bili. Chciałem, żeby mnie obronili, jeśli on będzie z braćmi. Zdziwiłem się, bo był sam. Powiedział mi, żebym na nią uważał, bo ona jest po prostu łatwa. Chciałem mu za to przywalić, ale nie zrobiłem tego. Ona się z tym potem obnosiła, że niby ja pojechałem i go zastraszyłem. To nie prawda. On był mądrzejszy ode mnie, i tyle - wspomina zdradzony mąż.
- Zaczęło się dziać źle, jak urodziła się Agnieszka. Tutaj nie było pracy, więc wyjechałem do Niemiec. Pracowałem tam i po trzy miesiące. Różnie, także na gospodarce. Wracałem do domu i słuchałem od kumpli, że widzieli ją na dyskotece jak tańczyła z chłopakami. Ona mówiła, że wychodzi czasem z koleżankami. Potem wszyscy już mówili za moimi plecami, że żona mnie zdradza. Postanowiłem raz wrócić tydzień wcześniej niż zapowiedziałem. Przyjechałem do domu. Z dzieckiem siedziała jej siostra. Zapytałem, gdzie jest Kaśka. Wiadomo, była na dyskotece. A jak tam pojechałem, to przekonałem się, jaka z niej dziw... Żal mi córeczki, tylko dlatego jeszcze jesteśmy razem. Kaśka obiecała, że się zmieni. Ale i tak wszyscy gadają za plecami. I nikt nas do siebie nie zaprasza.