Z wizytą na kirgiskim odwyku. Tak się leczy z nałogów
Nieopodal Biszkeku, stolicy Kirgistanu - jednej z republik postsowieckich, funkcjonuje prywatny ośrodek leczenia uzależnień. Do Ośrodka Medycznego Nazaralijewa trafiają ci, na których nie działają konwencjonalne metody leczenia i tacy, którzy mają wystarczające środki finansowe, by wziąć udział w autorskiej terapii właściciela kliniki - tego samego, którego nazwisko pojawia się w nazwie placówki. Co wyróżnia to miejsce od innych centrów leczenia uzależnień? Jednym z kluczowym narzędzi jest wdrożenie podczas terapii elementów psychoanalizy Junga - słynnego szwajcarskiego psychiatry.
W Kirgistanie, podobnie jak w wielu innych republikach postsowieckich, zapotrzebowanie na tego typu ośrodki jest olbrzymie. Po przemianach polityczno-ustrojowych liczba ludzi uzależnionych od narkotyków gwałtownie wzrosła. W Kirgistanie nie jest inaczej. Według przeprowadzonych badań, na 5,6 miliona mieszkańców tego kraju, ok. 100 tysięcy ludzi może być uzależnionych. Według istniejących statystyk, już w 2006 r. co czwarty narkoman sięgał po heroinę.
(fot. nazaraliev)
Ośrodek Medyczny Nazaralijewa jest jednym z wielu w Kirgistanie centrów, które zajmują się niesieniem pomocy ludziom uzależnionym od narkotyków i starają się wyciągnąć ich z sideł nałogu. Jest jednak jedynym tego typu miejscem, które postawiło na nowatorskie środki terapeutyczne. Stanowią one część autorskiej terapii twórcy ośrodka. Sława tej znajdującej się niedaleko Biszkeku kliniki rozniosła się tak szybko, że dziś znaczną część jej pacjentów stanowią narkomani spoza granic Kirgistanu - poinformował serwis vice.com, którego reporter osobiście odwiedził klinikę.
Jedną z metod, która stosowana jest względem nowo przyjętych pacjentów, to podanie im zastrzyku z naltreksonu, powodującego blokadę receptorów opioidowych, czego skutkiem jest brak odczuwania przyjemności po zażyciu heroiny. Zabieg określany jest mianem ultrakrótkiej detoksykacji opioidowej i zazwyczaj wiąże się z bardzo silnym bólem. Narkomani z tego kirgiskiego ośrodka nie muszą się jednak obawiać cierpienia Lekarze chętnie na ten czas wprowadzają ich bowiem w stan śpiączki. Takie podejście wiąże się jednak ze znacznym ryzykiem - doprowadzić może do wystąpienia licznych skutków ubocznych; może też spowodować zejście śmiertelne. Z tego względu w wielu krajach podania zastrzyku z naltreksonu nie łączy się z wprowadzeniem pacjenta w stan śpiączki.
(fot. nazaraliev)
Jedną z głównych części leczenia, która ma pomóc ćpunom wydźwignąć się z nałogu, jest metoda określana "rzeźbieniem umysłu". Pod tym enigmatycznym sformułowaniem kryje się prawdziwa terapeutyczna kompozycja, składająca się z medytacji, ale przede wszystkim z jungowskiej psychoanalizy. W czasie leczenia pacjentom zaszczepia się psychiczną siłę, która ma im pomóc radzić sobie w świecie zdominowanym przez globalizację i gwałtowny postęp technologiczny; w świecie, w którym największe znaczenie mają pieniądze. Jeden z pacjentów przyznał, że to wszystko przypomina to wsłuchanie się w opowieść o walce dobra ze złem, w której kirgiski folklor przeplata się z symboliką jungowską. W szpitalu znaleźć też można plakaty, które nie pozostawiają już żadnych wątpliwości co do tego, że do kwestii uzależnień oraz ich leczenia podchodzi się tu w sposób zupełnie inny niż w innych tego typu placówkach. Na jednym z takich posterów rozrysowany jest ludzki mózg, który podzielony został na odpowiednio nazwane strefy. Po prawej,
zaznaczonej na czerwono stronie, znajduje się strefa mięczaka, rozpieracz wstydu i odruch samoobrzydzenia, druga strona podzielona została na płat żądzy mordu, pole naftowe i gruczoł inwazji. Pacjenci z tego nietypowego odwyku w większości nie kryją zaskoczenia stosowanymi tam metodami. Ale niektóre z nich wzbudzają prawdziwą konsternację. Jeden ze środków mających im ułatwić wychodzenie z uzależnienia polega na wyborze kamienia, który potem należy trzymać w ręku przynajmniej przez kwadrans dziennie. W tym samym czasie, gdy pensjonariusze go ściskają, opowiadają - na głos lub w milczeniu - o życiowych utrapieniach. Gdy już te wszystkie złe odczucia "odcisną się" na obiekcie, kamień zrzucany jest przez pacjenta z góry Tasztar Ata. Wyprawa na tę górę stanowi punkt kulminacyjny w programie wyciągania narkomana z nałogu.
Doktor Nazaralijew, którego nazwisko nosi placówka, swoją pracę związaną ze zgłębieniem przyczyn uzależniania się od narkotyków zaczął jeszcze w latach 90. XX wieku. Prowadząc badania, spotykał się z ludźmi z różnych światów - politykami, funkcjonariuszami policji, ale też z handlarzami narkotyków i zwykłymi ćpunami. W jego opinii, skłonność do uzależnienia się od narkotyków jest związana przede wszystkim ze stanem psychologicznym jednostki, jej kompleksami, a w mniejszym stopniu z sytuacją finansową czy pozycją społeczną.
Leczenie w Ośrodka Medycznego Nazaralijewa daje podobno dużo większe szanse na wyjście z nałogu niż w placówkach państwowych, choć nie gwarantuje oczywiście stuprocentowej pewności. Ale to już wystarczy, by przyjeżdżali do niej pacjenci z wielu krajów świata. Wierzą, że z pomocą tego odwyku i wdrożonych tam niekonwencjonalnych metod uda im się dokonać czegoś, co nie udało się w innych miejscach. Decydują się na leczenie, mimo niemałych kosztów - za miesięczną kurację trzeba tu zapłacić 4750 funtów (prawie 24 tysiące złotych), a za pakiet premium, w skład którego wchodzi wyższy standard obsługi - 6 tysięcy funtów (ponad 30 tysięcy złotych).
(rc/ac)