Zabierając żonom imiona, podkreślali wyższość własnej kultury i tożsamości
Po ślubie zmieniłaś nazwisko? One musiały także imię!
12.04.2016 | aktual.: 19.06.2016 22:05
Działo się tak w całej średniowiecznej Europie. Nawet córki królów musiały być gotowe na to, że w domu nowego męża stracą każdy ślad własnej tożsamości. A już szczególnie poszkodowane były nasze polskie księżniczki.
Przykład szedł z samej góry, a więc z Cesarstwa Bizantyjskiego. Było ono osłabione i okrojone terytorialnie, ale wciąż dumnie stało na straży dziedzictwa Rzymu. Przede wszystkim zaś na straży poczucia własnej wyższości. Tutejsze elity były święcie przekonane o tym, że nawet najszlachetniejsze rody kontynentu nie umywają się do ich pozycji. Jeśli kobieta z obcej dynastii pragnęła zostać małżonką imperatora, wpierw musiała odrzucić całą swoją przeszłość, łącznie z imieniem.
Weźmy chociażby Małgorzatę, córkę króla Węgier Beli III, która w 1186 roku poślubiła cesarza Izaaka II Angelosa. Węgry przeżywały właśnie okres prosperity, a sama Małgorzata szczyciła się wyśmienitymi koligacjami. Wśród jej przodków byli niemieccy cesarze, władcy Rusi Kijowskiej, a nawet przedstawiciele dynastii panujących w przeszłości nad Konstantynopolem.
Cesarzowa Bizancjum musiała mieć bizantyjskie imię. I ściśle trzymano się tej zasady… (fot. Bjørn Christian Tørrissen; lic. CC BY-SA 3.0)
Na Bizantyjczykach ten dumny rodowód wcale jednak nie robił wrażenia. Małgorzata była zmuszona ukrywać swoją madziarską przeszłość i zmienić imię na miejscowe. Pula była dość wąska: w grę wchodziły właściwie tylko imiona wybitnych cesarzowych z przeszłości. Małgorzata stała się w efekcie Marią. I nie była jedyna.
Słowianka Teofano?
Niemiecka mediewistka Gertrud Thoma ustaliła, że imiona straciło przynajmniej 12 kobiet, które weszły do rodziny cesarskiej do końca XII wieku. Jest to na pewno liczba zaniżona – podobnej asymilacji można się domyślać w przypadku kolejnych kilkudziesięciu postaci. Efekty widać gołym okiem w tablicach genealogicznych. Nieprzypadkowo na bizantyjskim tronie wciąż zasiadały Ireny, Anny, Heleny, Marie i Teofano. Nazywały się tak nawet kobiety, które były Słowiankami.
Swoje imię straciła prawdopodobnie także córka Bolesława Chrobrego, znana tylko jako niemiecka Regelinda (fot. Linsengericht; lic. CC BY-SA 3.0)
Proces niewiele miał wspólnego z różnicami religijnymi ani nawet z trudnościami w wymawianiu obcych słów. Imiona kazano zmieniać nawet… Bizantyjkom z nieco pośledniejszych rodzin. Być może pod wpływem Konstantynopola, a może niezależnie, zwyczaj przyjął się także na Zachodzie.
Niemiecki cesarz Henryk III przemianował swoją żonę z Gunhildy na Kunegundę. Podobnie postąpił jego syn, Henryk IV. Zaręczył się z Eupraksją, od chwili ślubu i koronacji nosiła ona jednak swojskie imię Adelajda. Imperatorzy Zachodu kierowali się podobnymi przesłankami, co ich odpowiednicy rządzący nad Bosforem. Zabierając żonom imiona podkreślali wyższość własnej kultury i tożsamości.
Cena prowincjonalności
Nieprzypadkowo tradycja zmiany imion docierała wszędzie tam, gdzie rodziły się imperia lub chociaż – imperialne marzenia. Niejednokrotnie przekonywały się o tym przedstawicielki dynastii Piastów. Córka Mieszka II Gertruda na Rusi została przemianowana na Olisawę. Z kolei córka Mieszka I – słynna królowa Wikingów, znana w literaturze pod mianem Świętosławy-Sygrydy – prawdopodobnie została w Danii zmuszona do przyjęcia germańskiego imienia Gunhildy (przeczytaj więcej na ten temat TUTAJ).
W odniesieniu do Piastów na podobne zmiany pozwalali sobie nawet pośledni możnowładcy. Zupełnie jakby wstydzili się konszachtów z „barbarzyńcami” ze Wschodu. Margrabia dolnołużycki Dytryk zrobił z córki Bolesława Krzywoustego Ludgardę, mimo że na chrzcie dziewczyna otrzymała imię Dobroniega. Wiek wcześniej tak samo postąpił margrabia Miśni Herman. Historia w ogóle nie zapamiętała słowiańskiego imienia poślubionej przez niego córki Bolesława Chrobrego. Znamy ją tylko jako niemiecką Regelindę.
Co charakterystyczne, rytuał ten działał wyłącznie w jedną stronę. Piastowie nigdy nie zmieniali imion księżniczek i królewien przybywających nad Wisłę. Może mieli dla swoich żon zbyt wiele szacunku, może śluby z Niemkami czy Rusinkami uważali za dobry powód do dumy. A może po prostu – jak stwierdził pesymistycznie poznański mediewista Grzegorz Pac – byli aż nadto świadomi własnej prowincjonalności.
Tekst opublikowany we współpracy z serwisem Ciekawostkihistoryczne.pl Przeczytaj również artykuł: Zhańbiona, przepędzona, zapomniana. Kim była pierwsza żona Bolesława Chrobrego?
O autorze: Kamil Janicki - redaktor naczelny "Ciekawostek historycznych". Historyk, publicysta i pisarz. Autor książek wydanych w łącznym nakładzie prawie 150 000 egzemplarzy, w tym bestsellerowych “Pierwszych dam II Rzeczpospolitej”, “Upadłych dam II Rzeczpospolitej”, "Dam złotego wieku" i "Epoki hipokryzji". W listopadzie 2015 roku ukazała się jego najnowsza książka: "Żelazne damy. Kobiety, które zbudowały Polskę".
Artykuł powstał w oparciu o literaturę i materiały zebrane przez autora podczas prac nad książką „Żelazne damy. Kobiety, które zbudowały Polskę” (Kraków 2015). Inspirację do jego napisania stanowiła praca Grzegorza Paca „Kobiety w dynastii Piastów. Rola społeczna piastowskich żon i córek do połowy XII wieku. Studium porównawcze” (Toruń 2013).