LudzieZaczytany w kawie

Zaczytany w kawie

Warszawskie Stare Bielany, nieopodal AWF i stacja metra, poza tym wydawałoby się nic ciekawego - ot, zwykłe osiedle szarych, pomazanych nieudolnymi graffiti bloków mieszkaniowych i drobnych przedsiębiorców: spożywczak, małe biuro architektoniczne, sklep z olejami i chemią motoryzacyjną, salon fryzjerski, usługi pogrzebowe, wreszcie "Czytelnia", czyli niewielka kawiarnia.

Zaczytany w kawie
Źródło zdjęć: © Archiwum prywatne
Aneta Wawrzyńczak

05.07.2017 | aktual.: 10.07.2017 11:25

Kawiarnia jest przytulna, choć rozglądając się dokoła, aż ciśnie się na usta, że to sen wariata o biznesie, na jawie z góry skazany na porażkę. Próżno tu bowiem szukać wielkich biurowców, z których w godzinach porannych, lunchowych i popołudniowych wylewałyby się tłumy młodych, zdolnych, kreatywnych spragnionych porcji kofeiny, która by ich kreatywność jeszcze podkręciła.

A jednak w poniedziałkowe wczesne popołudnie "Czytelnia" tętni życiem. Tylko jakieś inne to życie, zupełnie niewarszawskie: spokojne, nieco nawet powolne (ale nie leniwe), przyjazne i - co się najbardziej rzuca w oczy - nie anonimowe. Klienci nie wpadają tu na szybko, nie biorą kawy w papierowym kubku na wynos, nie ślęczą niecierpliwie przy barze z nosami w smartfonach, czekając, by zapłacić zbliżeniowo nawet nie patrząc na baristę i już lecieć dalej.

Zamiast nich przychodzą goście, często znajomi, którzy znajomymi stali się właśnie tutaj, przy filiżance małej czarnej. "Czytelnia" jako jedyna z setek kawiarni w Warszawie serwuje bowiem kawę w iście włoskim stylu: za przysłowiowe grosze (dokładnie: 3 złote) można tu wypić oryginalne brazylijskie lub etiopskie espresso. Jedyny warunek jest taki, że trzeba z nim usiąść przy barze. - To okazja, żeby napić się bardzo dobrej jakościowo kawy, a jednocześnie nawiązać z klientem relację, nie być anonimowym. Takie było od początku nasze założenie i, jak widać, sprawdza się. Zdecydowana większość osób bardzo entuzjastycznie reaguje na taką możliwość - mówi Michał Sitarek, współwłaściciel kawiarni (prowadzi ją razem z narzeczoną Agatą) i od dwóch lat etatowy barista.

Patent na espresso przy barze podpatrzyli we Włoszech, konkretnie na Sycylii, gdzie regularnie spędzają wakacje. W Mediolanie natomiast - podział lokalu na dwie części. - Tam kawiarnie i restauracje składają się z dwóch stref: jednej ze stolikami, gdzie ceny są średnio wyższe o połowę, i baru, gdzie toczy się życie. Włosi piją i jedzą właśnie przy barze, przy stolikach siadają tylko anonimowi turyści - wyjaśnia Michał. Własna kawiarnia chodziła mu po głowie właściwie od zawsze, z biegiem kariery w bankowości, pracy w kolejnych korporacjach i wspinania się po szczeblach zawodowej drabiny to marzenie coraz natarczywiej dawało o sobie znać. Nie tylko dlatego, że od lat jest miłośnikiem kawy.

Obraz
© Archiwum prywatne

- Pracę zacząłem dość wcześnie, w wieku 21 lat, po 10 latach w kolejnych korpo czułem się już po prostu wypalony zawodowo - mówi Michał. Najbardziej na etacie w bankowych molochach mierziło go walenie głową w szklany sufit - "nie było możliwości, żeby wyżej awansować", tak mówi, to problem ludzi z jego pokolenia. "Trudniej jest zrobić karierę, niż osobom, które zaczynały wcześniej, w latach dziewięćdziesiątych". Choć przyznaje, że jego ostatnia praca, w funduszach inwestycyjnych, to była szansa jedna na milion. Michał: - Projektowałem system transakcyjny, miałem zielone światło, żeby się rozwijać, projekt był bardzo innowacyjny, na miarę XXI wieku. I wtedy rzuciłem tę pracę, bo prezes stwierdził, że jednak zamykamy projekt i robimy go najtańszym kosztem.

Już wcześniej, przez prawie dwa lata, wraz z narzeczoną Agatą (która pracowała wtedy jako przedszkolanka) poszukiwali idealnego miejsca na kawiarnię. Znaleźli je przy Alei Zjednoczenia 46, w zrujnowanym małym lokalu, gdzie wcześniej mieściły się kolejno: salonik z kapeluszami, złotnik, sklep z konfekcją damską. Michał przyznaje, że gdy wśród sąsiadów gruchnęła wieść, że wielki remont zwiastuje narodziny kawiarni, większość z nich bardzo się dziwiła. "Jak to? Kawiarnia? Tutaj?! Przecież tu nic oprócz Biedronki się nie utrzyma", kręcili głowami. - My twardo mówiliśmy: "Nie macie racji, to się uda, kawiarnia tu się utrzyma". Gdyby się nie udało? Trudne pytanie… Postawiliśmy wszystko na jedną kartę, nie mieliśmy planu B. Po prostu stwierdziliśmy, że robimy wszystko, żeby się udało.

Wszystko oznaczało m.in. to, że oboje sami staną za barem. Po części z oszczędności, po części - zgodnie z ich filozofią życia i pracy. - Nie stać nas na to, żeby tutaj nie być, ale z drugiej strony chcemy tu być - wyjaśnia Michał. I dodaje, że wiele osób z korporacji marzy o własnej restauracji czy kawiarni. - Ale chcieliby, żeby wszystko samo się kręciło. A ja uważam, że obecność właściciela przy takim biznesie jest obowiązkowa. Nie wyobrażam sobie, że mogłoby być inaczej, takie było założenie od początku.

Obraz
© Archiwum prywatne

Zanim otworzyli "Czytelnię", szukali pomocy u znajomych, którzy prowadzą kawiarnię na Powiślu. Teraz sami chętnie dzielą się swoim know-how. - Mamy bardzo dużo zapytań od osób, które też chcą otworzyć kawiarnię i zawsze im pomagamy. W tej branży ludzie chętnie dzielą się wiedzą, bo niezależne kawiarnie uważają, że konkurencją nie jest kawiarnia za rogiem, tylko sieciówki - mówi Michał.

Co złego jest w sieciówkach? Dla Michała i Agaty to przede wszystkim anonimowość. - Dla nas najważniejszy jest kontakt personalny i lokalny, a w kawiarniach sieciowych jest olbrzymi przemiał osób, które są anonimowe. Są takie poranki, że przychodzi 50 osób i każdy wita się "cześć, co słychać?" - wyjaśnia Michał. Jako część ogólnokrajowej czy nawet globalnej marki, w dodatku z lokalem w centrum miasta, zarabialiby na pewno znacznie lepiej, to Michał przyznaje bez mrugnięcia okiem. - Ale to miejsce byłoby wtedy bezduszne. Tutaj natomiast wielu naszych klientów podkreśla, że się czuje jsię jak u siebie w domu, że jest przyjazna atmosfera. Mówisz, że to niecodzienne podejście? Hm… zależy, czego się szuka. Jeśli szuka się tylko kasy, to owszem. Ale jeśli się szuka czegoś więcej, to pieniądze schodzą na drugi plan.

_Partnerem artykułu jest Browar Łomża, producent piwa Łomża Jasne

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (11)