Zagadka japońskiego okrętu podwodnego I‑52
21.10.2015 | aktual.: 27.12.2016 15:04
To wydarzenie przypomina nieco historię Titanica. Największy okręt podwodny swoich czasów wyrusza na pierwszy i zarazem ostatni rejs za ocean. Po uderzeniu torpedą idzie na dno. Wraz z nim w Atlantyku tonie bajeczny skarb o wartości niemal miliarda złotych. Japoński okręt podwodny I-52 pozostawił jednak po sobie wiele znaków zapytania
To wydarzenie przypomina nieco historię Titanica. Największy okręt podwodny swoich czasów wyruszył na pierwszy i zarazem ostatni rejs za ocean. Po uderzeniu torpedą poszedł na dno. Wraz z nim w Atlantyku zatonął skarb o wartości niemal miliarda złotych.
24 czerwca 1944 roku piloci amerykańskiego samolotu wojskowego obserwowali wody oceanu. Ich celem było znalezienie śladów po zatopionym japońskim okręcie podwodnym. Dostrzegli jednak tylko pływające opakowania z gumy i coś, co przypominało ludzkie szczątki.
Koniec dumy japońskiej marynarki, który nastąpił już podczas pierwszej wyprawy, przyniósł wiele pytań, m.in. dokąd zmierzał okręt i co przewoził?
Cenny towar dla Rzeszy
W japońskim porcie Kuro wrzała praca. We wnętrzu 108-metrowego okrętu podwodnego umieszczano niezwykle cenny ładunek. Według informacji, które rozszyfrowali alianci, chodziło o 10 ton stali wysokiej jakości i 11 ton wolframu, ponad 2 tony złota, 3 tony opium i 54 kilogramy kofeiny.
Ładunek miał być dostarczony do Niemiec, a złoto było zapłatą za udostępnienie Japonii najnowszych technologii optycznych. Do załogi dołączyło 14 inżynierów, którzy mieli w III Rzeszy dokładnie przyjrzeć się zbudowanym tam działom przeciwlotniczym, silnikom torpedowym oraz torpedowcom.
Zagadka zatopionego przymierza
Niektórzy historycy przypuszczają, że okręt podwodny na swej drodze do Europy przewoził coś jeszcze cenniejszego niż złoto. Hiszpański historyk Jesús Hernández w swojej książce "Zagadki i tajemnice II wojny światowej" twierdzi, że okręt I-52 wiózł także propozycję pokoju, który zakończyłby wojnę między USA a Japonią.
Dokument ten miał zostać przedstawiony amerykańskiemu prezydentowi Franklinowi Delano Rooseveltowi, a odpowiedzialnym za tę misję miał być japoński agent w Szwajcarii, Joshikazu Fudżimura. Być może, gdyby ta misja się powiodła, dałoby się uniknąć na przykład zrzucenia bomb atomowych na Hiroszimę i Nagasaki. Brakuje jednak dowodów na potwierdzenie tych domysłów.
Wbrew okrutnemu losowi
W marcu 1944 roku I-52 wypłynął z japońskiego portu. Na mostku kapitańskim stanął Uno Kameo, a ładunek uzupełniono o 120 ton cyny, 60 ton kauczuku i 3 tony chininy. Marynarze mieli przed sobą trudne i niebezpieczne zadanie: musieli przedrzeć się przez aliancką blokadę. Zmierzali przez Ocean Indyjski w kierunku Atlantyku. W ciągu dnia płynęli pod powierzchnią wody, wynurzając się jedynie w nocy.
Dzięki tej taktyce Japończycy pozostali niezauważeni przez aliancką obronę i w nocy 22 lipca stawili się na umówione spotkanie z niemieckim okrętem podwodnym U-530. Miejsce tego spotkania wyznaczono na Atlantyku, setki kilometrów od zachodniego wybrzeża Afryki. Japończycy otrzymali od Niemców paliwo i detektor sygnałów radarowych.
Nieoczekiwany atak
Ani Niemcy, ani Japończycy nie podejrzewali, że alianci rozszyfrowywali ich kody i podsłuchiwali ich wzajemną komunikację, zatem znali miejsce spotkania obu okrętów podwodnych.
Tymczasem alianckie dowództwo wydało rozkaz zatopienia jednostek wroga. Głównym celem był I-52 oraz jego ładunek. Amerykanie nie mogli dopuścić, by ten cenny towar dostał się w ręce Niemców.
Dlatego z portu Casablanca w Maroku wypłynęła grupa amerykańskich okrętów. Lotniskowiec USS Bogue przewoził samoloty z bombami głębinowymi i torpedami. Niemieckiego U-530 nie udało się już znaleźć, ale przed północą na radarze dostrzeżono I-52. Los okrętu podwodnego i 112 członków załogi był w tym momencie przesądzony.
Pół wieku w głębinach
Wrak ze skarbem spoczął na dnie na długie 50 lat. Dopiero pół wieku po zakończeniu wojny jego tajemnicą zaczął interesować się amerykański weteran wojenny Paul Tidwell. Na pokładzie statku, którym wyruszył na poszukiwania, byli między innymi badacze biorący udział w odkryciu wraku Titanica. Jednak w miejscu, które wskazywali i opisywali Amerykanie, wraku nie znaleziono. Właściwe współrzędne położenia Tidwell odkrył dopiero w dzienniku kapitana U-530. Kolejna wyprawa 2 maja 1995 roku odnalazła wrak I-52.
Czy poszukiwane złoto nadal znajduje się na pokładzie okrętu? A co z traktatem pokojowym? Tego nie dowiemy się zbyt prędko. I-52 spoczywa dużo głębiej niż znaleziono wrak Titanica: transatlantyk leży około 3800 metrów pod powierzchnią wody, natomiast I-52 na 5200 metrach. Z tego względu badania są znacznie utrudnione i jak dotąd do wnętrza wraku nie udało się dotrzeć nawet podmorskim robotom.
Na powierzchnię wydobyto do tej pory tylko jedną skrzynię, znalezioną w pobliżu okrętu, ale zamiast złota zawierała opium, więc została wrzucona ponownie do wód oceanu. Zagadka wciąż czeka na rozwiązanie.
[
]( http://swiat-na-dloni.pl/ ) [
]( http://swiat-na-dloni.pl/ )