Zapraszamy na seks parking
Wydawałoby się, że Szwajcaria to kraj, w którym wszystko chodzi jak w szwajcarskim zegarku - kraj porządnych obywateli, którzy mówią w kilku językach, korzystają z dobrodziejstw demokracji bezpośredniej, protestując przeciwko budowie meczetów, i posyłają swoich synów na służbę do papieskiej Gwardii Szwajcarskiej.
Kto by pomyślał, że problemem w Szwajcarii może być... prostytucja. A konkretnie prostytutki z Zurychu propagujące swe wdzięki na ulicach miast i pozwalające konsumować zawartą umowę na usługi seksualne wprost w samochodzie klienta. I właśnie z tymi samochodami jest problem...
Klienci nie zwracają bowiem uwagi na miejsce, w którym parkują swoje auta, a przechodnie oraz mieszkańcy dzielnic sąsiadujących z dzielnicą czerwonych latarni zmuszeni są oglądać gorszące sceny, jakie mają miejsce na tylnych siedzeniach aut zaparkowanych na ulicach: "Wyprawiają, co im się rzewnie podoba, i to w środku dnia. Oglądać to - to wątpliwa przyjemność" - skarży się jeden z mieszkańców.
Na policję zaczęły spływać skargi na prostytutki i ich klientów, którzy wystawiali swoje igraszki na widok publiczny. Szwajcarska policja wykazała się nie lada zdroworozsądkowym podejściem w myśl zasady: "Jeśli nie możemy walczyć z prostytucją, musimy nauczyć się ją kontrolować" i postanowiła skorzystać ze sprawdzonych przez niemieckich sąsiadów sposobów, czyli postawić na ulicach specjalne "seks budki".
Instalacje wyglądają jak garaże bez dachu i dostosowane są do wielkości najpopularniejszych aut osobowych (TIR-em raczej tam nie wjedziesz). A wszystko po to, by klienci mogli parkować w tak ustronnym i intymnym miejscu parkingowym i bez skrupułów oddawać się płatnej miłości o każdej porze dnia i nocy, z dala od oczu przechodniów i zbulwersowanych mieszkańców okolicznych dzielnic. My ze swojej strony zastanawiamy się nad dźwiękoszczelnością takich budek, bo jeśli klienci nie będą chcieli zamykać szyb w samochodach, cały pomysł spali się na panewce i nie będzie już, że "czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal".