Zbigniew Lew‑Starowicz – kontrowersyjny pan od seksu
25.10.2016 | aktual.: 07.04.2017 12:25
Charakterystyczny głos, elegancki wygląd, kultura i uprzejmość. Tak pokrótce i w uproszczeniu można opisać profesora Lwa-Starowicza – naukowca i człowieka, który w Polsce stał się niekwestionowanym autorytetem od spraw, które są wszystkim bliskie. Znany jako „pan od seksu” - taki zresztą tytuł nosi też jego autobiografia – z pasją potrafi godzinami opowiadać o sprawach dotyczących naszej sfery intymnej i wzajemnych relacji. Choć jest znany i lubiany, potrafi też wywoływać kontrowersje. I to zarówno w kręgach liberalnych, jak i tych uchodzących za konserwatywne.
Naczelny polski ekspert, specjalizujący się m.in. w problemach, które nas trapią w alkowie, rzutując potem często na inne sfery naszego życia, urodził się 25 października 1943 r. w Sieradzu. Mieszkańcy tego miasta nie kryją dumy z tego, że to właśnie stamtąd wywodzi się człowiek, który jest tak popularny i poważany. Zbigniew Lew-Starowicz należy dziś do tego niezbyt szerokiego grona przedstawicieli kręgów akademickich, którzy są powszechnie rozpoznawani. Koledzy ze szkolnych lat zapamiętali go jako osobę błyskotliwą i oczytaną. Choć był lubiany, nie był typem osoby rozrywkowej. Wolał raczej spędzać czas nad książkami. Naukowiec w samych superlatywach i z sentymentem wspomina czasy dzieciństwa. Choć dziś jest profesorem, dla znajomych z tamtego okresu pozostał „Misiem”. Sam cytowany przez „Dziennik Łódzki” naukowiec przyznaje, że to ze względu na to, że był łagodnie usposobiony do świata.
Wolał książki od dziewczyn
Bardzo dobre wspomnienia z nim związane mają też osoby, które poznały go w czasie studiów. Podczas nauki na Wydziale Lekarskim Wojskowej Akademii Medycznej w Łodzi również poświęcał się głównie nauce. Jak twierdzą jego znajomi z tamtych lat, nie tylko nie interesowało go imprezowe życie, ale nie był też typem Casanovy. Kiedy był nastolatkiem twierdzono nawet, że nawiązywanie relacji z dziewczynami, mówiąc delikatnie, nie jest jego najmocniejszą stroną. Już wtedy zauważano jednak, że potrafił obserwować i wnikliwie analizować. Nikt jednak nie przypuszczał, że w przyszłości zostanie wybitnym seksuologiem.
Lew-Starowicz zawsze potrafił uważnie słuchać, a zabierając zdanie w jakiejś sprawie, robił to w sposób wyważony z poszanowaniem innych. Jak twierdzą jego znajomi, jego spokój i natura humanisty podpowiadały, że zostanie raczej filozofem. I rzeczywiście, Lew-Starowicz ukończył filozofię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, ale już jego doktorat związany był z tematem z zakresu seksuologii. Pruderyjni znajomi rodziców Zbigniewa nie kryli rozczarowania, zastanawiając się, dlaczego ich syn zdecydował się na dziedzinę, w której nazwie znajduje się nieszczęsny „seks”.
Zobacz także
W jego domu seks nigdy nie był tabu
Mimo popularności i tytułów naukowych woda sodowa nie uderzyła mu do głowy. Osoby z Sieradza twierdzą, że nie połknął kija od szczotki, co nie jest takie oczywiste w przypadku przedstawicieli elit intelektualnych.
Ważne miejsce w życiu profesora zawsze zajmowała rodzina, która dostarcza mu energii. Chętnie wspomina o swoich rodzicach – ojcu, który był nauczycielem języka polskiego i matce, która opiekowała się domowym ogniskiem.
Sam dwukrotnie żonaty, doczekał się czworga dzieci. Co ciekawe, jego syn Michał poszedł w ślady ojca i już dziś należy do najbardziej wziętych seksuologów w Polsce. W wywiadach potwierdza, że tata jest człowiekiem niezwykle ciepłym, który mimo nawału obowiązków zawsze starał się znajdować czas dla najbliższych. Było zatem i miejsce na wspólne beztroskie zabawy żołnierzykami z ojcem naukowcem, i na rozmowy o sprawach poważniejszych. Jak wspomniał Michał Lew-Starowicz w wywiadzie dla czasopisma „Gala”, podczas dyskusji na „te tematy” nigdy nie było owijania w bawełnę czy opowieści o bocianach, które przynoszą dzieci. Przyznał, że pierwszą rozmowę ocierającą się o te kwestie odbył z ojcem już w wieku czterech lat.
Zbyt katolicki, zbyt wyzwolony
Ale fakt, że prof. Starowicz uchodzi dziś za człowieka otwartego, pogodnego i błyskotliwego, nie oznacza, że nie wzbudza kontrowersji. Naukowiec, który zajmuje się bardzo delikatną materią, spotykał się w swojej karierze z różnymi oskarżeniami ze strony przedstawicieli obu biegunów toczącego się w Polsce sporu światopoglądowego. Nieczęsty to przypadek, ale do tej pory zbierał cięgi zarówno od feministek oraz reprezentantów organizacji lewicowych, jak i od środowisk katolickich.
Zbigniew Lew-Starowicz nigdy nie ukrywał, że blisko mu do Kościoła katolickiego. Do mszy świętej służył wciąż już jako dojrzały mężczyzna. Wśród jego znajomych znajdowali się zresztą również duchowni. Naukowiec narażał się na ataki, kiedy jako seksuolog starał się łączyć naukę Kościoła ze swoją specjalizacją, gdy np. krytykował masturbację. W jego pierwszych publikacjach pojawiały się kontrowersyjne dziś tezy o konieczności leczenia osób o orientacji homoseksualnej. Zresztą na początku swojej kariery starał się pomagać osobom homoseksualnym, które przychodziły do niego z prośbą o wyleczenie. Jak przypomniał „Fakt”, jedną ze stosowanych przez niego metod były elektrowstrząsy. Po latach naukowiec przepraszał swoich pacjentów za tamte działania. Z wielu forsowanych na początku sądów potem się wycofał.
Zobacz także
Wciąż budzi kontrowersje
Choć za błędy młodości, jak sam je określał, przeprosił, do dziś środowiska lewicowe przypominają mu początki jego kariery. Feministkom często i dziś zdarza się krytykować jego publikacje. Nie podobało im się np., gdy napisał o jednej ze swoich pacjentek, która doznawała orgazmu od wiejącego na nią wiatru. „Newsweek” przypominał, że przedstawicielkom ruchów feministycznych nie na rękę było też, gdy profesor sugerował, że kobiety powinny pomagać wychodzić mężczyznom z kompleksów i skoncentrować się na zaspokajaniu męskich potrzeb.
W błędzie jest jednak ten, kto sądzi, że prof. Starowicz jest pupilkiem Kościoła. Niektórzy przedstawiciele środowisk katolickich nie pozostawili na nim suchej nitki po publikacji „Nowoczesnego wychowania seksualnego”. Zawarte w tym podręczniku informacje, dotyczące m.in. antykoncepcji, nazwano szkodliwymi dla Kościoła. Jak twierdzą znajomi profesora, wiele z ataków, które się wówczas pojawiły, było bolesnych dla Lwa-Starowicza.
Religia jak seks?
Polski seksuolog pozostaje osobą bardzo religijną, czym zresztą zaskoczenia nie kryje wielu jego pacjentów. Choć wydaje się, że tych dwóch sfer nie da się pogodzić, on dowodzi, że można być osobą wierzącą i jednocześnie wybitnym specjalistą w dziedzinie, z którą Kościołowi jest z pozoru nie po drodze.
– To moje hobby – powiedział kiedyś o studiowaniu Biblii. – Religia ściśle wiąże się z moją pracą zawodową – wsiąka w ludzi i współtowarzyszy im w łóżku. Zabierają ją do łóżka z poczuciem winy lub – rzadziej – z pełną afirmacją. Religia wpływa też na postawy wobec seksuologii. Politycy i hierarchowie zabierają głos na temat seksu, próbuje się wtłoczyć światopogląd do programów edukacyjnych – dodał naukowiec w wywiadzie dla „Playboya”. Zaznacza jednocześnie, że nie lubi, kiedy mówi się o nim jako o seksuologu katolickim.
Zobacz także
Niepoprawny optymista i romantyk
Profesor Lew-Starowicz wciąż chętnie zapraszany jest do programów telewizyjnych, udziela setek wywiadów i pozostaje autorytetem w dziedzinie, w której wszystko zmienia się jak w kalejdoskopie. Jemu za tymi zmianami udaje się nadążyć, choć nie ze wszystkim się zgadza. Naukowiec przekonuje np., że nieograniczony dostęp do pornografii nie jest niczym dobrym. Krytykuje też modne teorie gender za niektóre pojawiające się w nich koncepcje, związane np. z autonomicznym decydowaniem o wyborze płci przez dziecko. Naukowiec w swoich wywodach diagnozuje też wiele problemów, które nękają dzisiejsze społeczeństwa. Wśród nich zwraca uwagę na brak autorytetów. Zauważa, że tych brakuje szczególnie mężczyznom. Według niego, niedojrzałość wśród dzisiejszych panów przybiera rozmiary epidemii.
Choć zdaniem wielu komentatorów nasza sfera intymna została na przestrzeni ostatnich dziesięcioleci bardzo uprzedmiotowiona, on stara się myśleć pozytywnie – pokłada nadzieję w młodych ludziach, wciąż też wierzy w romantyczną, partnerską miłość, która jest w stanie pokonać wszystkie przeciwności losu.
– Bezrobocie, kryzysy, zagrożenia klimatyczne, wszystko można przetrzymać, jeśli ludzie się kochają – powiedział w jednym z wywiadów.