HistoriaZbrodnia założycielska

Zbrodnia założycielska

Za zniszczenie Warszawy Ericha von dem Bacha nigdy nie ukarano. Skazano go zaś za zamordowanie wschodniopruskiego ziemianina.

Zbrodnia założycielska
Źródło zdjęć: © WP.PL

30.06.2016 | aktual.: 05.07.2016 13:40

Dano mu szansę, by sam załatwił tę sprawę. Dwaj oficerowie SS, którzy w niedzielę 1 lipca 1934 roku zjawili się w monachijskim więzieniu Stadelheim, zostawili w jego celi rewolwer z jednym nabojem i wyszli na papierosa. Gdy przez kwadrans nie usłyszeli strzału, otworzyli drzwi celi i już na jej progu niemal jednocześnie strzelili do stojącego na środku pomieszczenia rozebranego do pasa, tęgiego mężczyzny, który upadł na wznak.

– Mein Führer, mein Führer – rzęził konający.
– O nim mogłeś pomyśleć wcześniej. Teraz jest już za późno – miał odpowiedzieć jeden z morderców. Drugi zaś pochylił się nad zakrwawionym człowiekiem i dobił go strzałem w głowę.

W 1957 roku podczas procesu Oberstgruppenführera SS i generała pułkownika Waffen SS Josefa „Seppa” Dietricha, byłego dowódcy gwardii przybocznej Führera (zwanej Leibstandarte Adolf Hitler), świat poznał nazwiska obu morderców. Byli nimi: Theodor Eicke i Michael Lippert, oficerowie z załogi obozu koncentracyjnego Dachau. Do więzienia Stadelheim udali się nie z własnej inicjatywy. Rozkaz zabicia tego człowieka wydał Adolf Hitler:

– Niech mu dadzą rewolwer. Jeśli nie jest tchórzem, zrozumie, co jest jego obowiązkiem.

Ofiarą Eickego i Lipperta był jeden z najbardziej wpływowych polityków w pierwszym rządzie Adolfa Hitlera, minister bez teki, 47-letni szef sztabu hitlerowskich oddziałów szturmowych SA, Ernst Röhm. Dwaj esesmani zastrzelili człowieka, który utorował Hitlerowi drogę do władzy.

Z Röhmem po władzę w Rzeszy

W 1920 roku kapitan niedawno powstałej – z resztek dawnej armii cesarza Wilhelma II – Reichswehry, Ernst Röhm, spotkał się po raz pierwszy z niejakim Adolfem Hitlerem,
z pochodzenia Austriakiem, dzielnym żołnierzem wielkiej wojny odznaczonym Krzyżem Żelaznym, bezrobotnym i niedouczonym artystą-malarzem, który odgrywał coraz ważniejszą rolę w niewielkiej liczebnie, ale krzykliwej Partii Niemieckich Robotników. Akurat w tym mniej więcej czasie do nazwy partii dodano przydomek „narodowosocjalistyczna”, co nie zmieniło jej postrzegania przez obserwatorów życia politycznego powojennych Niemiec. NSDAP była skrajnie prawicową partią lansującą idee nacjonalizmu, rasizmu i nietolerancji. Przede wszystkim zaś była partią nieznaną.

Kapitana Röhma, który z ramienia bawarskiej Reichswehry penetrował tego typu organizacje nacjonalistyczne, zafascynował nie tyle program, co dalekosiężny cel Hitlera. Wstąpił do NSDAP i podjął się trudu zorganizowania partyjnych oddziałów szturmowych (Sturmabteilungen), zwanych w skrócie SA lub „brunatnymi koszulami”. Formalnie SA miały chronić wiece partyjne przed atakami bojówek komunistycznych, a tymczasem same brutalnie atakowały politycznych przeciwników Hitlera, rabowały, a nierzadko zabijały ludzi.

To Ernst Röhm pomógł Adolfowi Hitlerowi wejść na pierwszy szczebel kariery politycznej, to on wygospodarował z tajnego funduszu dyspozycyjnego Reichswehry sporą na owe czasy sumę 60 000 marek na zakup monachijskiej gazety „Beobachter”, która pod nazwą „Völkischer Beobachter” („Ludowy Obserwator”) stała się naczelnym organem NSDAP. Bez Röhma, jego opieki i pomocy, Hitler pozostałby nikim. Gdy jednak przestał być anonimowym politykiem, a NSDAP zaczęła odnosić pierwsze sukcesy wyborcze, doszło do konfliktów w kierownictwie partii. 1 maja 1925 roku Röhm, składając rezygnację z kierowania SA, wycofał się z życia politycznego Niemiec. Po trzech latach pracy w założonym przez siebie Stowarzyszeniu Polityki Wojennej (Wehrpolitische Vereinigung) wyjechał do Boliwii, by szkolić tamtejszą armię.

Tymczasem w Rzeszy NSDAP zdobywała coraz więcej zwolenników, a Hitler stawał się popularnym politykiem, zapraszanym na salony. Gdy Röhm przebywał w Boliwii, rosły w siłę oddziały szturmowe SA, ale ich kolejni dowódcy wcześniej czy później popadali w konflikt
z Hitlerem. W końcu on sam przejął tytuł naczelnego dowódcy SA, ale o bezpośrednim kierowaniu tą potężną organizacją o charakterze militarnym nie mogło być mowy. Hitlerowi potrzebny był wierny pomocnik, który objąłby wpływowe stanowisko szefa sztabu SA. I od razu pomyślał o Röhmie. Ten błyskawicznie wrócił z Boliwii i stanął u boku Hitlera. Wśród jego najbliższych współpracowników, którzy od 1931 roku tworzyli „dwór” Führera, tylko z dwoma był „na ty”. Właśnie z Röhmem i Rudolfem Hössem. Do takiej poufałości nigdy nie dopuścił Hermanna Göringa, Josepha Goebbelsa, Heinricha Himmlera czy Alberta Speera.

Wraz z Röhmem na dowódcze stanowiska w SA wrócili kilka lat wcześniej odsunięci na boczny tor homoseksualiści na czele ze zrehabilitowanym Edmundem Heinesem, który został przywódcą SA na Śląsku. Wtedy Hitlerowi nie przeszkadzały preferencje seksualne Röhma i wielu czołowych dowódców oddziałów szturmowych. Liczyły się tylko ich zdolności organizacyjne. Przez dwa lata (1931–1932) Röhm i jego ludzie stworzyli z SA potężną armię podzieloną na korpusy, dywizje, brygady i pułki, wielce przydatną w kampaniach wyborczych do rozpędzania wieców zwolenników partii konkurujących z NSDAP. SA-mani skrytobójczo mordowali komunistów i socjaldemokratów, demolowali żydowskie sklepy, po prostu siali terror.

Adolf Hitler do władzy doszedł legalnie. 30 stycznia 1933 roku prezydent Rzeszy feldmarszałek Paul von Hindenburg powierzył mu urząd kanclerza Rzeszy, a Reichstag zatwierdził utworzony przez niego rząd, w którym narodowi socjaliści byli w mniejszości. Brunatnego wodza do władzy wyniosły wprawdzie oddziały SA, ale władzę tę przekazali mu niemieccy przemysłowcy i finansiści, zaś kontrolować miało wojsko – ograniczona traktatem wersalskim do liczby 100 000 znakomicie wyszkolonych żołnierzy zawodowych Reichswehra, pozbawiona jednak lotnictwa i broni pancernej.

Generałowie Reichswehry spoglądali najpierw na Hitlera z góry, uważając go za demagogicznego kaprala, ale kiedy Führer obiecał, że prowadzić będzie taką politykę, która w szybkim tempie pozwoli złamać narzucone przez traktat wersalski ograniczenia wojskowo-militarne i przystąpić do zakrojonej na ogromną skalę rozbudowy sił zbrojnych, poparli kanclerza. Na poprawne stosunki dowództwa armii z Hitlerem rzucały jednak cień ambicje Röhma, który zamierzał, i tego nie krył, przekształcić oddziały szturmowe w regularne wojsko i sam stanąć na czele nowej, narodowosocjalistycznej armii.

Na konflikt interesów SA kontra Reichswehra nałożyły się też echa dawnych tarć w kierownictwie NSDAP. Lewe skrzydło kładło nacisk na słowo „socjalistyczna” w nazwie partii, a prawe na „narodowa”. Jeszcze przed objęciem władzy w Niemczech z kierownictwa NSDAP został wyrzucony przywódca lewego skrzydła Gregor Strasser, a jego brat Otto udał się na emigrację. Gdy zabrakło Strasserów, ideę kontynuowania rewolucji narodowosocjalistycznej w Rzeszy i walki z reakcją (czyli tradycyjną prawicą i klasami posiadającymi) przejęło dowództwo SA z Röhmem na czele.

Obraz
© WP.PL

Po podpaleniu Reichstagu

27 lutego 1933 roku, zlikwidowaniu swobód politycznych i stopniowej likwidacji partii w Rzeszy pozostały jeszcze resztki demokracji, które uosabiał prezydent Paul von Hindenburg. On w każdej chwili mógł odwołać Hitlera z urzędu kanclerza i Hitler o tym wiedział. Wiedział też, że Hindenburg stanął po stronie armii w konflikcie z SA.

Tymczasem pod patronatem Führera i z jego osobistym udziałem zawarto kompromis, armii pozostawiając obronę kraju przed wrogiem zewnętrznym, a oddziałom szturmowym wychowanie sportowo-obronne młodzieży niemieckiej oraz ważne zadania z obrony terytorialnej. Pod tym porozumieniem podpisał się także Röhm, ale niektórzy historycy twierdzą, że nie miał zamiaru dotrzymać umowy. Prawdopodobnie jest to opinia mylna. Röhm nie chciał toczyć otwartej wojny ze swym Führerem.

Hitler długo się wahał. Poświęcić przyjaciela, by zyskać przychylność dowódców armii? Wiedział lub domyślał się, że otrzymywane meldunki o knuciu SA przeciwko niemu są zmyślone, ale sprawę przesądził stan zdrowia 87-letniego prezydenta Hindenburga. Po jego rychłej śmierci Hitler mógł liczyć na objęcie urzędu prezydenta Rzeszy tylko w przypadku poparcia go przez wojsko.
21 czerwca 1934 roku Hitler poleciał do ówczesnych Prus Wschodnich, gdzie niedaleko granicy z Polską swą rezydencję miał sędziwy feldmarszałek, a jednocześnie głowa państwa niemieckiego.

Führer tak chce. Heil Hitler!

Przed pałacem w Neudeck (Ogrodzieńcu) niedaleko Deutsch Eylau (Iławy) na Adolfa Hitlera czekali już minister Reichswehry w jego rządzie generał Werner von Blomberg i sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta Otto Meissner. Poinformowali oni kanclerza, że „jeśli rząd Rzeszy nie jest w stanie doprowadzić własnymi siłami do całkowitego usunięcia obecnego nieznośnego stanu politycznego napięcia, prezydent wprowadzi stan wojenny i przekaże pełnię władzy siłom zbrojnym”. Sam Hindenburg, do którego łóżka dopuszczono kanclerza, w krótkich, urywanych zdaniach potwierdził to żądanie.

Wszystko wskazuje, że na pokładzie samolotu lecącego z Prus Wschodnich do Berlina Hitler podjął ostateczną decyzję. Poświęci Röhma, zadowoli armię. Otoczone ścisłą tajemnicą przygotowania do rozprawy z szefem sztabu SA i jego ludźmi toczyły się już od jakiegoś czasu
i z polecenia Hitlera prowadzili je: premier Prus generał Hermann Göring, Heinrich Himmler oraz szef Służby Bezpieczeństwa SS, Reinhard Heydrich. Przygotowali oni długą listę osób, które w dniu rozprawy z Röhmem należało zamordować. Oprócz czołowych dowódców oddziałów szturmowych, na tej liście znaleźli się osobiści przeciwnicy polityczni Hitlera ze wspomnianym Gregorem Strasserem i byłym kanclerzem Rzeszy, generałem Kurtem von Schleicherem.

W drugiej połowie czerwca minister Rzeszy Ernst Röhm wypoczywał w hotelu Hanslbauer nad brzegiem Tagernsee w Bad Wiessee, niedaleko Monachium. Na sobotę 30 czerwca, zwołał odprawę wyższych dowódców oddziałów szturmowych, którą swą obecnością miał zaszczycić sam dowódca SA, kanclerz Adolf Hitler. Ernst Röhm nie przeczuwał niczego złego. Hulał ze swoimi podwładnymi, czas spędzając na piciu piwa i igraszkach homoseksualnych. Na jeden dzień wyjechał do Berlina, gdzie odbył się huczny ślub Gruppenführera SA, Karla Ernsta, ponoć również zdeklarowanego homoseksualisty. W orszaku weselnym, tuż za młodą parą, kroczyli zgodnie Ernst Röhm i Hermann Göring.

Nad całością przygotowań do rozprawy z SA czuwał Hitler, który o godzinie 4.00 nad ranem 30 czerwca przyleciał swoim samolotem do Monachium. Führerowi towarzyszyli minister oświecenia publicznego i propagandy, doktor Joseph Goebbels i Gruppenführer SA Victor Lutze, którego Hitler wybrał na następcę Röhma. W ostatniej chwili do „orszaku” Führera dołączył też doktor Otto Dietrich, jego rzecznik prasowy.

Krótko przed godziną 5.00 kolumna limuzyn wyruszyła do Bad Wiessee. Oprócz Hitlera i jego świty w samochodach jechali też uzbrojeni po zęby esesmani. To oni wpadali do poszczególnych pokojów hotelu i z łóżek wyciągali na ogół nagich mężczyzn. Edmunda Heinesa, dowódcę śląskich struktur SA i prezydenta policji w Breslau (Wrocławiu), zastano w łóżku z własnym szoferem. Heines próbował się bronić, więc na miejscu zastrzelili go ochroniarze Hitlera. Strzały obudziły Röhma, który pospiesznie ubierając dolną część piżamy, wyszedł z pokoju. Widząc miotającego się ze wściekłości, wymachującego pejczem Hitlera, oniemiał. I bez słowa dał się esesmanom wyprowadzić z hotelu do samochodu. W następnych minutach miejsca w samochodach zajęli kolejni więźniowie Hitlera – najwyżsi dowódcy SA i towarzyszący im młodzi adiutanci i szoferzy. Wszystkich przywieziono do więzienia Stadelheim, gdzie na jego dziedzińcu rozpoczęły się egzekucje. Na czele plutonu egzekucyjnego stanął dowódca Leibstandarte Adolf Hitler, Josef Dietrich.

– Führer tak chce. Heil Hitler! Ognia! – brzmiała komenda. W więziennej celi salwom karabinowym przysłuchiwał się przerażony Ernst Röhm.

Gdy w monachijskim więzieniu rozstrzeliwano elitę SA, w całych Niemczech rozpoczęła się krwawa rozprawa z niektórymi przeciwnikami Hitlera. Przede wszystkim musiał zginąć główny wróg Führera, a mianowicie Gregor Strasser, kiedyś osoba numer dwa w NSDAP. Siepacze
z SS dopadli go w berlińskim mieszkaniu i po przewiezieniu do kwatery gestapo przy Prinz-Albrecht-Strasse zastrzelili w jej piwnicach. Generała Kurta Schleichera, jego żonę i czternastoletnią córkę zastano przy śniadaniu w willi byłego kanclerza Neu-Babelsbergu koło Poczdamu. Żona próbowała zasłonić męża przed strzałami, więc zginęli oboje. Esesmani odjechali, zostawiając córkę przy zwłokach rodziców.

Cudem ocalał urzędujący nadal wicekanclerz Franz von Papen, który po odmowie wyemitowania przez radio niemieckie jego krytycznego wobec nazistów przemówienia, złożył dymisję, ale nie została ona jeszcze formalnie przyjęta. Esesmani zamordowali jednak kilku najbliższych współpracowników wicekanclerza, w tym szefa gabinetu Herberta von Bose.

Gruppenführer SA Karl Ernst wraz ze świeżo poślubioną żoną nie dotarł na Wyspy Kanaryjskie, gdzie młoda para zamierzała spędzić miesiąc miodowy. Aresztowany po drodze w okolicach Bremy, samolotem został dostarczony do Berlina, gdzie trafił przed pluton egzekucyjny. Padł z okrzykiem „Heil Hitler” na ustach. Tym samym zginął człowiek, który z grupką podległych mu szturmowców 27 lutego 1933 roku podpalił Reichstag.

Ostatnią ofiarą „nocy długich noży” miał być Ernst Röhm, ale mordercy tak się rozochocili, że nie zważali na nadany drogą radiową do wszystkich ważniejszych miast Rzeszy komunikat Hermanna Göringa, kończący ten krwawy sabat. Przynajmniej kilka, a być może nawet kilkanaście osób zamordowano po 1 lipca 1934 roku, pospiesznie kończąc serię prywatnych na ogół porachunków.

Strzały w salonie

Gdy przez całe Niemcy przetaczała się fala zbrodni, 49-letni Anton von Hohberg und Buchwald przebywał w Königsbergu, mieszkając w jednym z hoteli w centrum stolicy Prus Wschodnich. Od 1918 roku był on właścicielem liczącego blisko pół tysiąca hektarów majątku ziemskiego w Dulzen, leżącego kilkanaście kilometrów na północ od Landsberga (Górowa Iławieckiego). Dulzen to dzisiejszy Dulsin na terytorium Polski, ale tuż nad granicą z Federacją Rosyjską.

Anton von Hohberg był oficerem rezerwy Reichswehry i zapalonym jeźdźcem, członkiem miejscowego związku hipicznego. Był też członkiem NSDAP. Stały przed nim otworem drzwi do kariery w nazistowskich Niemczech. Na początku lat 30. XX wieku wstąpił on do SS, które były częścią SA jako partyjne sztafety ochronne Hitlera i innych przywódców nazistowskich. Szybko awansował do stopnia Obersturmführera (porucznika) SS. W tej służbie poznał między innymi Ericha Kocha i Heinricha Himmlera, którzy zaliczali się do lewego skrzydła NSDAP. Zwłaszcza Koch był znienawidzony przez chłopstwo Prus Wschodnich za swe pomysły kolektywizacji na wzór radziecki. Tym samym spór ideologiczny mógł lec u podstaw nagłej decyzji Hohberga. Otóż w maju 1934 roku wystąpił on z SS, do tego krytycznie wypowiadając się o lokalnych przywódcach czarnej gwardii Hitlera. Ci uznali postępek ziemianina za zdradę i przy pierwszej nadarzającej się okazji postanowili go ukarać. Okazja taka szybko nadeszła.

Rozprawą z dowódcami SA Prus Wschodnich kierował urzędujący w Königsbergu Brigadeführer SS Erich von dem Bach, dowódca nadodcinka SS „Nord-Ost”. To on sporządził liczącą około 20 pozycji listę osób do rozstrzelania. Nie było na niej jednak von Hohberga. Nazwisko właściciela ziemskiego spod Landsberga pojawiło się nań dopiero podczas trwania masakry lub wręcz tuż po niej. Nigdy już nie ustalimy, jak było naprawdę, bo wkrótce po „nocy długich noży” listę tę zniszczono.

Po wojnie na podstawie wspomnień świadków i zeznań składanych podczas procesów zbrodniarzy hitlerowskich, w tym Ericha von dem Bacha-Zelewskiego w 1961 roku, udało się sporo ustalić. 28 stycznia 1961 roku obszerny artykuł na ten temat „Die Mord in Dulzen am 2. Juli 1934” zamieścił organ wschodniopruskiego ziomkostwa „Das Ostpreussenblatt”. I tak w poniedziałek 2 lipca 1934 roku, Brigadeführer von dem Bach wezwał do swego gabinetu Obersturmführera SS Carla Deinharda i rozkazał mu zabić von Hohberga. Rozmowa była krótka i odbyła się w cztery oczy. Von dem Bach nie podał żadnych motywów swej decyzji, a Deinhard nie dociekał, dlaczego ma zabić ziemianina.

Prawdę znała Lena von Soden, bliska znajoma Deinharda. Można przyjąć za pewnik, że zdradził jej to, co wiedział o zamordowaniu Hohberga.

Deinhard i szofer von dem Bacha, Scharführer SS Paul Zummach, pojechali do Dulzen, ale w majątku jego właściciela nie zastali. Od służby dowiedzieli się, że wyjechał on do Königsberga i zamieszkał w jednym z hoteli. Esesmani wrócili więc do Królewca i po krótkich poszukiwaniach znaleźli Hohberga. W trójkę wrócili do Dulsina.

Hrabina von Soden relacjonowała po wojnie, że Deinhard i Zummach wprowadzili von Hohberga do salonu, gdzie polecili mu, by zasłonił okna. Gdy to uczynił, Deinhard i Zummach jednocześnie zaczęli do niego strzelać ze swoich pistoletów. Następnie obaj niezatrzymywani przez kogokolwiek opuścili dwór, powracając do zaparkowanego w pobliżu samochodu. Odjeżdżając, spotkali dwóch kilkunastoletnich wówczas synów Hohberga – Sigismunda i Rolanda, którym bez żenady powiedzieli, co przed chwilą miało miejsce, po czym odjechali.

Sprowadzony przez rodzinę policjant dokonał rutynowych czynności i sporządził protokół, który miejscowa policja przesłała do Berlina, gdzie ślad po tym dokumencie zaginął. Na pogrzeb Antona von Hohberga und Buchwald przyszły tłumy ludzi z okolicznych miejscowości, ale duchownemu zakazano przemowy nad grobem.

Zbrodnia i kara

Dlaczego Hohberg musiał zginąć? Czy dlatego, że niespełna dwa miesiące wcześniej opuścił szeregi SS? Wiele wskazuje, że konflikt ziemianina w mundurze porucznika SS
z potężnym generałem czarnej gwardii Hitlera miał głębsze przyczyny. Erich von dem Bach, który krótko po „nocy długich noży” awansował na gruppenführera SS, łamiąc rozkaz swych berlińskich przełożonych o zakończeniu akcji 1 lipca, wiedział coś, czego nie chciał zdradzić. „Całej prawdy nigdy się nie dowiecie” – miał powiedzieć podczas procesu w 1961 roku przed Sądem Przysięgłych w Norymberdze w sprawie o zabójstwa von Hohberga, za co został skazany na cztery lata i sześć miesięcy więzienia. Rok później sąd w Monachium za wydanie rozkazu zamordowania sześciu komunistów skazał go na dożywocie. Jego zbrodniami popełnionymi podczas tłumienia powstania warszawskiego w 1944 roku żaden niemiecki sąd nie zajął...

Kary za zabójstwo Antona von Hohberga und Buchwald nie uniknęli też obaj wykonawcy rozkazu Ericha von dem Bacha, którzy pod koniec wojny wpadli w ręce aliantów. Deinhard został skazany na śmierć i rozstrzelany już w 1945 roku, a Zummach powiesił się w więzieniu czternaście lat później. Na krótko przed śmiercią został przesłuchany przez prowadzącego śledztwo w sprawie tej zbrodni prokuratora.

Anton von Hohberg und Buchwald był jedną z wielu ofiar szeroko pojętej „nocy długich noży”. Hordy SS rozstrzelały lub skrytobójczo zamordowały co najmniej kilkaset osób, chociaż sam Hitler 13 lipca oświadczył w Reichstagu, że 30 czerwca zginęło tylko 53 zdrajców z SA i ponad 20 osób, którzy stracili życie „przez pomyłkę” lub „podczas stawiania oporu przy aresztowaniu”. W przypadku zamordowanego monachijskiego krytyka muzycznego doktora Wilhelma Edwarda Schmida (zamiast gruppenführera SA Wilhelma Schmidta) uznano nawet za stosowne złożyć wdowie wyrazy ubolewania z powodu „pożałowania godnej pomyłki”. Zastępca Führera Rudolf Hess przyznał jej dożywotnią rentą państwową.

Propaganda hitlerowska wytłumaczyła przedsięwzięcia podjęte 30 czerwca jako tłumienie próby przewrotu państwowego, który rzekomo przygotowali: minister Röhm i ekskanclerz Schleicher.

„Bunt tłumi się zgodnie z odwiecznymi, niezmiennymi, żelaznymi prawami. Jeśli ktoś zarzuca mi, że nie zwróciliśmy się do odpowiednich sądów dla osądzenia buntowników, mogę mu odrzec tylko jedno: w owej chwili byłem odpowiedzialny za los narodu niemieckiego, a przeto byłem najwyższym sędzią narodu niemieckiego! Wydałem rozkaz rozstrzelania głównych winowajców tej zdrady i rozkazałem też wypalić do żywego mięsa ten wrzód – źródło zakażenia naszego wspólnego domu” – mówił Hitler 13 lipca w Operze Krolla, gdzie zebrał się Reichstag.

„Noc długich noży” utorowała Hitlerowi drogę do rzeczywistej dyktatury. Po wyeliminowaniu prawdziwych, potencjalnych i wyimaginowanych przeciwników oraz po śmierci prezydenta Paula von Hindenburga, który zmarł w Neudeck 2 sierpnia 1934 roku, Adolf Hitler objął wszystkie najważniejsze urzędy w Rzeszy, a wojsko – jako nowemu zwierzchnikowi – złożyło mu przysięgę na wierność. Zresztą wojsko wkrótce zapłaciło za ten akt zdrady narodu. Jeszcze przed wybuchem wojny Hitler w atmosferze skandalu obyczajowego odwołał dowódców armii i sam stanął na jej czele.

Do czasów współczesnych nie przetrwał pałac Antona von Hohberga und Buchwald w dzisiejszym Dulsinie. Zniszczyli go sami Niemcy. Część zabudowań wyburzono, a pozostałe przerobiono na magazyny.

Leszek Adamczewski

Poznański dziennikarz i pisarz. Wieloletni współpracownik „Odkrywcy”. Autor ponad 20 książek, cieszących się wielkim zainteresowaniem czytelników, poświęconych tajemniczym zdarzeniom z czasów II wojny światowej. W maju ukazało się drugie rozszerzone wydanie „Berlińskich wrót”, w czerwcu ukaże się „Klęska Gaulaitera. Sensacje z Kraju Warty”.

Obraz
© WP.PL
Źródło artykułu:Odkrywca.pl
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)