"Zdrada tkwi w genach i jest zjawiskiem pozytywnym"
W ostatnim czasie naukowcy przeprowadzili bardzo ciekawy i, co najważniejsze, wartościowy eksperyment, który pozwala stwierdzić, że zdrada to domena odpowiednio dobranej puli genów. Podczas gdy jedni rodzą się z inklinacjami do tycia, inni są zaprogramowani na niewierność.
14.06.2011 | aktual.: 18.06.2018 15:11
Podstawowy problem z badaniami na ludziach jest taki, że obiekty takich eksperymentów mogą kłamać, naciągać prawdę, stosować niedomówienia lub zwyczajnie nie znać odpowiedzi na pytania, jakie zadają uczeni. Inaczej jest z genami - one zawsze są szczere do bólu. To właśnie ten fakt postanowili wykorzystać naukowcy z "Department of Behavioural Ecology and Evolutionary Genetics at the Max Planck Institute for Ornithology". Lecz najbardziej interesujące w tym wszystkim jest to, że aby poznać prawdziwą naturę człowieka, specjaliści postanowili przebadać... ptaki.
Założenie specjalistów jest proste: człowiek to zwierzę monogamiczne, a jednak niektórzy z nas dopuszczają się wiarołomstwa. Żeby zrozumieć dlaczego, uczeni pod wodzą Wolfganga Forstmeiera postanowili skoncentrować się na innym gatunku zwierząt - również monogamicznym, a do tego takim, którego osobniki także okazjonalnie wykazują niewierność partnerowi. Wybór padł na ptaki, a dokładniej zeberki. One również dobierają się w pary, wspólnie tworzą gniazda oraz płodzą i wychowują potomstwo, tym samym pod względem stricte socjologicznym są zbliżone do nas, ludzi.
Jak podaje portal "Discovery News", w toku tego eksperymentu obserwowano 5 kolejnych pokoleń zeberek - łącznie 1554 osobników. Spośród nich naukowcy wyodrębnili te, które lubują się w ptasich "skokach w bok". Kiedy natomiast niewierne zeberki doczekiwały się potomstwa, w postaci jaj, naukowcy zabierali je i podkładali przybranym rodzicom - ptakom, które brylowały nienaganną moralnością, a więc koncentrowały się tylko na swoim partnerze. W ten sposób - w teorii - wyeliminowano czynnik wychowania, jako tę cechę, która wpływała na skłonności zwierząt do zdrady. I co się okazało?
Otóż, dzieci niewiernych ptaków, wychowywane przez "przykładne ptasie małżeństwa", także... grzeszyły niewiernością. To z kolei pozwala, z dużą dozą przekonania, przypuszczać iż zdrada faktycznie tkwi w genach i jeśli mamy felerny gen w sobie, to nieważne w jakim środowisku dorastaliśmy, bo ostatecznie i tak będziemy powielać schematy naszych prawdziwych - niewiernych rodziców. Jak mówi Forstmeier, "Inne badania wykazały, że synowie rozwiązłych ojców są dwukrotnie bardziej skorzy do wiarołomstwa, niż ich koledzy." Eksperyment ornitologa także zdaje się potwierdzać tę tendencje. I na tym właściwie można by skończyć wszystkie domysły, a jednak Forstmeier, jak przystało na człowieka skromnego, nie wyklucza, że do niewierności pchać człowieka mogą również inne czynniki...
Niewykluczone, że rozwiązłość łączy się z atrakcyjnością fizyczną, dlatego dzieci atrakcyjnych rodziców, będące również łakomym kąskiem dla płci przeciwnej, mogą być częściej wystawiane na próby wiary, które zdarza im się oblewać. Poza tym, dużą rolę odgrywa tu także poziom wrażliwości człowieka oraz jego stopień edukacji. Dodatkowo, nie można także zapominać o kwestii siły woli.
Otóż, na wstępie pisaliśmy, że podobnie jak jedni rodzą się z inklinacjami do tycia, tak inni zaprogramowani są na niewierność. A jednak, same inklinacje, wcale nie oznaczają, że dana osoba musi się roztyć - naturalnie, by trzymać wagę w ryzach, musi ona wykazać się większym hartem ducha, co nie zmienia faktu, że to możliwe. Tak samo jest ze zdradą.
Konkludując, doktor Forstmeier zaznacza, że, odkładając emocje na półkę, można dojść do wniosku, iż zdrada może być zjawiskiem pozytywnym dla gatunku - w ten sposób rodzi się przecież więcej dzieci, o bardziej zróżnicowanym materiale genetycznym. Problem w tym, że mało która ofiara niewierności partnera znajduje w sobie tyle empatii, by cieszyć się szczęściem całego gatunku ludzkiego...