CiekawostkiŻigolak - dobry sposób na zarobek?

Żigolak - dobry sposób na zarobek?

Szacuje się, że w Polsce może być ich nawet 25 tysięcy. Choć często lubią ukrywać się za angielskimi określeniami "call boy" czy "male escort", to o ich zajęciu lepiej świadczą polskie nazwy: facet do towarzystwa lub po prostu męska prostytutka.

Żigolak - dobry sposób na zarobek?
Źródło zdjęć: © 123RF.COM

02.12.2014 | aktual.: 03.12.2014 11:39

Zwykle oferują swoje usługi dojrzałym i majętnym kobietom, które uciekają od domowej rutyny w świat zabawy oraz szalonego seksu. Najlepsi mogą zarobić nawet 20-30 tys. zł miesięcznie.

W największym biurze ogłoszeń, czyli internecie znajdziemy wiele intrygujących anonsów młodych mężczyzn. "Szczupły, wygadany, towarzyski, atrakcyjny, dyskretny, bez problemu nawiązujący kontakt z ludźmi. Jeśli odczuwasz potrzebę spędzenia czasu pełnego relaksu i odprężenia, to skontaktuj się ze mną, nie zawiedziesz się... Mogę z Tobą spędzić dzień, noc, weekend, wybrać się z Tobą w podróż w zależności od Twoich potrzeb" - zapewnia Kuba.

Marcin pisze: "Jestem profesjonalnym panem do towarzystwa, zadbanym, wysportowanym z dużymi umiejętnościami... Poważnie zainteresowane Panie w wieku 18-50 lat zapraszam do kontaktu".

Mężczyzna ukrywający się pod pseudonimem Exclusive Man założył nawet własną stronę internetową. "Mam 24 lata, ale wyglądam na ok. 27 lat. Jestem przystojnym wysokim (185 cm) mężczyzną, szczupłym, opalonym, zadbanym. Niesamowicie cenię sobie kulturę osobistą oraz elegancję. Wiem jak zachować się przy kobiecie w danej sytuacji, jak również potrafię się nią zaopiekować" - reklamuje się.

Panowie do towarzystwa, zwani też żigolakami, robią co mogą, by zareklamować swoje usługi. Na rynku panuje bowiem ogromna konkurencja - z ostrożnych szacunków wynika, że taki pomysł na życie i zarobek wybrało blisko 25 tysięcy młodych Polaków.

Jak dorobić do stypendium

Na pracę w seksbiznesie decyduje się coraz więcej mężczyzn. Świadczy o tym niedawna prowokacja dziennikarzy "Newsweeka". Już w dobę po opublikowaniu ogłoszenia z propozycją sponsorowania "młodego, wykształconego i dobrze zbudowanego" autorzy tekstu o polskich żigolakach otrzymali blisko 100 ofert.

W większości od facetów w wieku 20-30 lat, choć trafiali się także 17-latkowie i panowie w okolicach 40-tki. Seksualne usługi oferowali pracownicy ośrodka wychowawczego i administracji państwowej, elektryk, lakiernik, piekarz i kilku masażystów.

Jednak największą grupę stanowili studenci: prawa, ekonomii i stosunków międzynarodowych. Potwierdza to wyniki wcześniejszych badań prof. Jacka Kurzępy, socjologa z wrocławskiej Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej, który po przepytaniu wielu młodych ludzi z całej Polski doszedł do wniosku, że w ten sposób zarabia co piąty student!

Wśród "facetów do wynajęcia" największą grupę stanowią studenci AWF i politechnik. Czasem pełnią tylko rolę tancerzy erotycznych na wieczorach panieńskich i innych babskich imprezach. Jednak wielu z nich świadczy także usługi seksualne dojrzałym kobietom. Bo to właśnie "ryczące czterdziestki " są głównymi "zleceniodawcami" dla żigolaków.

Kobieta ciekawa świata

U 40-latki pojawia się silna potrzeba męskiej adoracji, której często nie doświadcza ze strony męża lub partnera. To zwykle kobieta spełniona zawodowo, pewna siebie i świadoma swoich potrzeb seksualnych.

Jednak dotychczasowy partner nie zawsze jest w stanie im sprostać. W przeciwieństwie do żony, potrzebującej bodźców erotycznych, 40-letni mężczyzna zaczyna uskarżać się na problemy z erekcją czy utratę zainteresowania seksem.

Zdaniem prof. Zbigniewa Lwa-Starowicza kobiety szukają urozmaicenia, ponieważ są dużo bardziej niż mężczyźni ciekawe świata. "Mają dzisiaj więcej doświadczeń, sporo czytają na temat seksu w swoich czasopismach, kupują poradniki, a nawet uczestniczą w szkoleniach w tym zakresie, które zaczynają się już pojawiać na rynku. Mężczyźni w tej konkurencji oddali całkiem pole, nie mają żadnej potrzeby dokształcania się" - przekonuje seksuolog w książce "Kobiety mają dokładnie 235 powodów do zdrady".

"Potrafię je rozszyfrować"

"Zdecydowana większość moich klientek to "ryczące czterdziestki": panie menedżer albo znudzone żony bogatych kolesi. Chociaż nie każda jest bogata - jest też sporo zleceń ze strony jakichś nauczycielek, pielęgniarek i urzędniczek... Odłożą kasę i chcą za to poczuć w sobie coś porządnego" - tłumaczy żigolak o pseudonimie "Angelo".

"Zdarzają się też panie samotne, których mężowie są za granicą od kilku lat. I kobiety bezdzietne, dla których liczy się przede wszystkim kariera. Wszystkie są zadbane, eleganckie i ładne, na co dzień korzystają z salonów piękności i solariów. Dojrzałe panie doskonale wiedzą, czego chcą, a ja im to daję. Wiem, czego w danej sytuacji kobieta oczekuje. Potrafię ją rozszyfrować" - chwali się z kolei Exclusive Man w rozmowie z "Dziennikiem".

W innym wywiadzie słynny żigolak przekonuje, że jego klientki nie oczekują tylko seksu. Towarzyszy kobietom w kolacjach służbowych, konferencjach i zjazdach. W teatrze i operze. Jednak większość takich spotkań kończy się w łóżku. Lata ćwiczeń sprawiły, że Exclusive Man potrafi współżyć - z krótkimi przerwami - od szóstej po południu do szóstej rano.

Kosztowna noc

Niekiedy wymagania dam bywają jednak kłopotliwe. Jeden z żigolaków opowiada, że miał klientkę o skłonnościach sado-maso. Na ścianach jej mieszkania wisiały pejcze, bicze, skóry i kneble. Wyszedł obolały, cały w pręgach.

Z innym panem do towarzystwa pewna kobieta chciała uprawiać miłość na oczach męża. W ostatniej chwili zrezygnował, bo koledzy po fachu mu odradzili - wielu zostało w ten sposób zwabionych, okradzionych, pobitych. Nie brakuje też opowieści o klientkach w wieku "60 plus", których temperament potrafi wykończyć nawet młodego i wysportowanego faceta. W takich sytuacjach muszą wspomagać się czasem viagrą.

Jednak większość żigolaków wychodzi z założenia: jest ryzyko, jest zabawa. I to całkiem dobrze płatna. Z raportu firmy doradczej Sedlak & Sedlak wynika, że za godzinę swoich usług panowie do towarzystwa inkasują średnio 100-150 zł. Cała noc kosztuje ok. 1000 zł, choć najbardziej luksusowi kochankowie żądają nawet 2,5 tys. zł!

Pracujący 20 dni w miesiącu żigolak zarabia ok. 12 tys. zł, ale niektórzy potrafią wyciągnąć 20-30 tys. zł. Do tego dochodzą liczne bonusy - kolacje w drogich restauracjach, wizyty w spa, wypady na narty w Alpy albo wczasy na Malediwach.

Rafał Natorski/PFi, facet.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (117)