Złoto wydobywane jest nawet w Polsce - zobacz, jak to się robi
Największe gorączki złota miały miejsce w XIX wieku. Do wielu zakątków świata, szczególnie w Ameryce Północnej i Australii, ściągały wówczas tłumy, wierząc, że w krótkim czasie uda się im zyskać wielkie bogactwo. Choć czasy się zmieniły, dziś poszukiwaczy złota z prawdziwego zdarzenia również nie brakuje.
Złoto pozostaje jednym z najpopularniejszych synonimów bogactwa. Za tym drogocennym kruszcem kryją się historie wielu fortun. Przez wielu ekspertów finansowych postrzegany jest on jako bezpieczna lokata kapitału. Nieopierzeni inwestorzy często decydują się właśnie na zakup złota - czy to w formie popularnych sztabek i monet bulionowych, czy też w postaci instrumentów finansowych. Jest jeszcze jedna forma zaopatrywania się w złoto - najbardziej pracochłonna, wymagająca cierpliwości oraz dużej determinacji, ale też dostarczająca mnóstwa satysfakcji oraz pozwalająca na zarobienie dużych pieniędzy. To wydobywanie złota na własną rękę. W XXI wieku wciąż nie brakuje zapaleńców, którzy organizują ekipy, potem zakasują rękawy i zaczynają poszukiwania tego szlachetnego metalu.
XIX-wieczne gorączki złota
To, jak bardzo złoto potrafi rozbudzać wyobraźnię, pokazał ubiegłoroczny przykład z Polski. Właśnie wtedy gruchnęła informacja o zlokalizowanym pod Wałbrzychem „złotym pociągu”. Nazwa nie jest przypadkowa. Znajdujące się pod ziemią znalezisko ma być rzekomo wypełnione skradzionym przez Niemców złotem oraz innymi kosztownościami. Urzędnicy przygotowują dziś drobiazgowy plan wydobycia skarbu, o sprawie rozpisują się gazety na całym świecie, a niektórzy, jeszcze przed potwierdzeniem informacji o zawartości, rozpoczęli dzielenie skóry na niedźwiedziu. Choć eksperci studzą nastroje, twierdząc, że wszystko może się okazać jedynie legendą, niektórzy wiedzą swoje. Miejsce, w którym podobno znajduje się obiekt, natychmiast spotkało się z wielkim zainteresowaniem zwykłych zjadaczy chleba oraz poszukiwaczy skarbów. Było ono na tyle duże, że konieczne stało się objęcie tego obszaru specjalnym nadzorem. Na miejsce szybko przybyły patrole policji oraz służby miejskie.
W podobny sposób na wyobraźnię ludzi w XIX wieku działały pojawiające się co rusz informacje na temat kolejnych miejsc, w których miały się znajdować duże złoża złota. Mechanizm ten często działał w podobny sposób - wystarczyła informacja o kilku szczęśliwcach, którzy natrafili na złoty łup w określonej lokalizacji, a w kierunku tym natychmiast ruszały rzesze ludzi wierzących, że i do nich uśmiechnie się szczęście.
Gorączka złota wielu opanowuje także i dziś (fot. Discovery Channel)
Tak było w połowie XIX wieku, gdy na zachodnim wybrzeżu Stanów Zjednoczonych miała miejsce tzw. kalifornijska gorączka złota. W pewnym momencie w okolicy San Francisco znajdowało się ok. 100 tysięcy poszukiwaczy. Niektórzy, skuszeni wizją łatwego zarobku, przybywali z odległych stron świata. I trudno się dziwić. W samej tylko Kalifornii poziom wydobycia złota w owym okresie liczony był w dziesiątkach ton. Podobnie było blisko pół wieku później w Klondike (graniczący z Alaską obszar Kanady), gdzie w szczytowym momencie pracowało ok. 30 tysięcy górników.
Współcześni poszukiwacze. To fach nie dla każdego
Jeśli komuś wydaje się, że temat poszukiwaczy złota to tylko wspomnienie dawnej epoki, jest w błędzie, choć obecnie gorączka złota nie wiąże się już z migracją setek tysięcy ludzi, którzy karmieni nadzieją wierzyli, że w ten sposób zagwarantują sobie lepsze jutro. Dziś są to częściej zdeterminowani twardziele, dla których „chcieć to móc”. W przeciwieństwie do poszukiwaczy z przełomu XIX i XX wieku, są też znacznie lepiej przygotowani do eksploracji kolejnych obszarów, potencjalnie obfitujących w złoto. Ich orężem nie jest już jedynie szpadel, sito czy misa. Często sięgają oni po znacznie bardziej zaawansowane, nierzadko przemysłowe rozwiązania. Na ich wyposażeniu znaleźć można: przesiewarki, które pozwalają oddzielić złoto od żwiru (wydatek przynajmniej 40 tysięcy dolarów), kruszarki, płukarki czy pogłębiarki.
Kim są współcześni poszukiwacze złota, którzy wierzą, że można na kruszcu zarobić krocie i odnoszą na tym polu sukces? To ludzie tacy jak Todd Hoffman. Amerykanin jeszcze kilka lat temu działał w branży lotniczej - prowadził swój własny biznes w Oregonie. Ale jego firma radziła sobie coraz gorzej. W końcu w 2010 r. znalazł inny pomysł na życie. Trafił na Alaskę, gdzie zajął się poszukiwaniem złotych drobin.
Todd Hoffman i jego ekipa (fot. Discovery Channel)
Do swojego zespołu udało mu się zaangażować kolegów, którzy nie mogli sobie znaleźć miejsca na rynku pracy. Mężczyzna wiedział już co nieco o tej branży. Wcześniej sił w tym fachu próbował jego ojciec, ale los nie był dla niego łaskawy i jego przygoda poszukiwacza złota zakończyła się fiaskiem. Z Toddem stało się inaczej. Ilość wydobytego przez niego kruszcu już dziś można liczyć w kilogramach. Mężczyzna, o którym zrobiło się głośno za sprawą emitowanego przez Discovery Channel programu „Gorączka złota”, zapewnia, że wciąż ma chrapkę na więcej. Dlaczego zdecydował się na taki - wcale niełatwy - kawałek chleba?
- Myślę, że w ciągu kilku najbliższych lat dojdzie do sytuacji, w której dolar stanie się bezwartościowy, podobnie jak kilka innych czołowych walut. Dlatego nie ma lepszego zabezpieczenia finansowego od złota. Wydaje mi się, że to jedyny sposób na ochronienie siebie i swojej rodziny przed trudnym losem w przyszłości - powiedział Todd Hoffman w rozmowie z Wirtualną Polską, zaznaczając, że dla niego wydobywanie złota nie jest celem samym w sobie.
- Szukam złota nie tylko, by zapewnić byt mojej rodzinie, ale również po to, aby żaden z członków mojego zespołu nie był stratny, by każdy mógł utrzymać swoich bliskich. Chcę, żeby każdy z nich odniósł finansowy sukces i zarobił tyle pieniędzy, by jego żona i dzieci mogły żyć na godziwym poziomie.
Hoffman zaznacza, że praca poszukiwacza złota to czasami ekstremalna harówka, która rozpoczyna się wczesnym rankiem, a kończy się po kilkunastu godzinach, często już po zmroku. Marząc o wydobyciu znaczących ilości tego cennego pierwiastka, należy uzbroić się nie tylko w cierpliwość, ale przygotować na niemałe nakłady. Sporą ich część stanowią wydatki na zakup albo wypożyczenie sprzętu, a także na transport maszyn, gdy poszukiwania prowadzone są w odległych albo niedostępnych zakątkach świata. Oczywiście nie ma żadnej gwarancji, że te inwestycje się zwrócą. Mając już ludzi i odpowiedni sprzęt, trzeba uzbroić się w cierpliwość. - Nie polecam tej pracy nikomu, kto nie jest wystarczająco zdeterminowany – podkreśla Todd Hoffman.
Parker Schnabel (fot. Discovery Channel)
O tym, że cierpliwość i determinacja są w tym fachu opłacalne, przekonał się Parker Schnabel, który zamiast nauki, wybrał karierę poszukiwacza złota. Jego losy także można śledzić w serii „Gorączka złota”. Dzięki niemu widzowie mogli dowiedzieć się, jak czuje się człowiek, któremu udaje się wydobyć kruszec o wartości 3 milionów dolarów. Jego zespołowi udało się sięgnąć po taką ilość złota w trakcie zaledwie jednego sezonu programu.
Poszukiwania złota po polsku
Choć poszukiwania złota kojarzą się przede wszystkim z masowym wydobyciem jego drobin w obu Amerykach, na obszarze RPA czy w Australii, to złota poszukiwano i wciąż poszukuje się też na terenie Polski. Niezwykłą karierę zrobiła pod tym względem Złotoryja. Do miasta w województwie dolnośląskim wciąż licznie ściągają amatorzy z całej Polski. Ich wysiłki skupiają się przede wszystkim na przeczesywaniu rzeki Kaczawy. To właśnie w jej okolicy spotkać można łowców ze szpadlami i misami, którym każdego roku udaje się zebrać nawet pół kilograma złota. Ale ta tradycja liczy sobie już wiele wieków. Poszukiwaczy złotego proszku można było spotkać w tym miejscu już w średniowieczu. Wiele osób, które dziś się tu pojawiają, to pasjonaci, którzy realizują dziecięce marzenia o znalezieniu skarbu i związanej z tym przygodą, stosując przy tym wymagające niewielkich nakładów metody, które znane były kilkaset lat temu.
Swoistą gorączkę złota przeżywano też w Polsce w latach 80. ubiegłego wieku, gdy niezwykłego znaleziska udało się dokonać operatorowi koparki ze Środy Śląskiej. Najpierw w 1985 r. natrafiono tam na naczynie wypełnione srebrnymi monetami, a trzy lata później - na królewskie klejnoty. Informacja ta spowodowała, że do miasta zaczęli przybywać poszukiwacze skarbów z całej Polski. Spora część cennego znaleziska, którego wartość szacowana jest nawet na kilkaset milionów złotych, trafiła w ręce poszukiwaczy.
Gwiazdy szukają skarbu
Trudno się zatem dziwić, że temat poszukiwań złota wciąż stanowi inspirację dla filmu i telewizji. Dość wspomnieć o arcydziele kina niemego, „Gorączce złota” Charliego Chaplina, które nawiązuje do wspomnianej wcześniej gorączki złota w Klondike. Obecnie trwają prace nad filmem „Gold” ze zdobywcą Oskara, Matthew McConaugheyem w roli głównej. Będzie to oparta na faktach opowieść o poszukiwaczach złota w indonezyjskiej dżungli.
Tak długo nie trzeba będzie czekać na nowy sezon wspomnianego już programu „Gorączka złota”, przybliżającego historię grupy mężczyzn, którzy zajmują się poszukiwaniem cennego kruszcu na Alasce, zmagając się na co dzień z psującym się sprzętem, niesprzyjającą pogodą czy próbując zażegnać kolejne konflikty ze swoimi pracownikami. Emisja nowej serii „Gorączki złota” rozpocznie się 14 stycznia na Discovery Channel. Losy bohaterów będzie można śledzić na antenie stacji w kolejne czwartki o godzinie 21.00.
Materiał powstał przy współpracy z Discovery Channel