Żołnierz przyszłości - w hełmie ma ekran, a w plecaku nosi komputer
Mundur to nanocudo, a broń trafia do celu z chirurgiczną precyzją. I na dodatek może widzieć przez ściany! Sprawdziliśmy, jakie technologie pomogą wygrywać wojny.
W wojnie secesyjnej walczyły armie, podczas II wojny światowej - dywizje, w Wietnamie - plutony, podczas operacji "Pustynna Burza" - brygady, a w ostatniej wojnie w Iraku - bataliony. Dziś bitwy wygrywa się dzięki niewielkim jednostkom taktycznym, których jądro stanowią pojedynczy żołnierze.
09.11.2011 | aktual.: 19.03.2013 11:41
KLIKNIJ ABY POWIĘKSZYĆ
Zarówno w Afganistanie, jak i na polu walki w przyszłości będzie się walczyć z dobrze wyposażonymi i znakomicie przystosowanymi do danego środowiska przeciwnikami, którzy świetnie potrafią się wtopić w otoczenie. Bez znaczenia, czy będą to pokryte głazami wyżyny, czy gęsto zaludnione miasto. Przeciwnikami we współczesnych wojnach już nie są żołnierze w mundurach, których łatwo rozpoznać i zniszczyć za pomocą czołgów M1 czy samolotów F-16. W przyszłości trzeba będzie walczyć przy pomocy małych oddziałów wyposażonych w najnowszy sprzęt bojowy - prawdziwej superarmii, w której każdy żołnierz ma na sobie sprzęt o wartości 6 milionów dolarów, w tym skomputeryzowany pancerz ochronny, drony zwiadowcze oraz okulary pozwalające zobaczyć to, co kryje się po drugiej stronie ściany. Dodatkowo każdy zostanie wyposażony w broń z automatycznym naprowadzaniem laserowym oraz lekką jak piórko i wytrzymałą niczym granit zbroję. A także stałe połączenie z innymi jednostkami za pomocą nawigacji satelitarnej napędzanej energią
słoneczną.
M26 12-gauge MASS. Wyposażony w Modular Accessory Shotgun. System – strzelba, karabin i pistolet w jednym. /(fot. Maxim)
Te i inne wynalazki pojawiły się kilka lat temu w grze komputerowej "Halo", która błyskawicznie stała się przebojem, a dziś są bliską przyszłością wojska.
-Jesteśmy w stanie wojny od 10 lat- mówi dr Marilyn Freeman, zastępca sekretarza US Army. -Czego się przez ten czas nauczyliśmy? Że najważniejszy jest żołnierz - Freeman zarządza dwumiliardowym budżetem i nadzoruje pracę szesnastu centrów zajmujących się badaniami, rozwojem i inżynierią na terenie USA. Pracuje w nich 12 tys. naukowców. Jej zadanie to uczynić z żołnierzy śmiercionośną broń, ale też zadbać o ich bezpieczeństwo.
By to osiągnąć, praca wre w wielu laboratoriach. Główne ośrodki to Soldier Systems Center (Centrum Systemów Wojskowych) w Natick, w stanie Massachusetts, gdzie robi się dosłownie wszystko - począwszy od precyzyjnego systemu naprowadzającego rakiety, przez ognioodporne uniformy, aż po gumy do żucia z kofeiną. Z kolei Aberdeen Proving Ground w Maryland to placówka, której nadajniki satelitarne przesyłają wszystkie komunikaty do żołnierzy na froncie. Inżynierowie z tego ośrodka pracują nad generatorami i bateriami, które będą napędzane za pomocą... cukru.
W Fort Belvoir, w stanie Wirginia, naukowcy eksperymentują z nowoczesnymi czujnikami termowizyjnymi, robotami wykrywającymi miny, tak zaawansowanymi, że będą w stanie wykryć urządzenia wybuchowe zbudowane z tworzyw sztucznych i zawierające jedynie śladowe ilości metalu. Pracują też nad urządzeniem optycznym, które pozwoli dosłownie "zniknąć" każdemu pojazdowi niezależnie od tego, na jakim terenie się znajduje. Choć to wszystko może się wydawać skrzyżowaniem najlepszych gadżetów Batmana ze zbroją Iron Mana, to nie film o superbohaterach, ale bliska rzeczywistość.
- Kiedy siedzisz w wozie bojowym czy w czołgu, czy opancerzonym transporterze, masz przewagę nad swoim przeciwnikiem. A my chcemy, żeby nasi żołnierze byli górą nawet poza pojazdem - mówi generał brygady Peter Fuller z Fort Belvoir. W jego mniemaniu ta przewaga sprowadza się do trzech czynników: dostępu do informacji, zdolności przetrwania i skuteczności rażenia.
Dostęp do informacji
Jak pokonać przeciwnika dzięki najnowszym technologiom?
To jak gra typu fps (first-person shooter), tyle że w prawdziwym życiu. Dzięki swoim hełmom i specjalnym okularom żołnierze będą mogli oglądać na żywo, jak rozwija się sytuacja na polu walki.
- Ujmując to jeszcze prościej, bitwa będzie wyglądała, jakbyśmy grali w "Call of Duty" - mówi James Megliola, odpowiedzialny za strategiczne kierunki badań w Natick Labs, tworzących dla amerykańskiej armii system Nett Warrior. Wszyscy żołnierze w przyszłości będą posiadali sensory, które będą im na bieżąco przekazywać ważne informacje.
Pułkownik i menedżer projektu Will Riggins dodaje: - Ten system pokaże, gdzie znajdujemy się my, gdzie są nasi koledzy, no i oczywiście gdzie jest przeciwnik. Dzięki niemu będziesz miał szybki dostęp do wszystkich ważnych informacji, kiedy tylko będą ci potrzebne.
Przenośne czujniki mogą monitorować wszelkie oznaki życia i lokalizować dokładną pozycję, z której atakuje wróg. A bezzałogowe, naziemne sensory przekażą dane spoza bazy i prześlą je do robotów przypominających disnejowskiego Wall-E, które posłużą za zwiadowców. Z kolei małe, w pełni zautomatyzowane, ręcznie sterowane samoloty, które można nawet schować w plecaku, będą nadzorować teren z powietrza. - Dowództwo je uwielbia - mówi Megliola - Dzięki nim o każdej porze dnia i nocy wiedzą, co robią ich żołnierze.
A jak te drony sprawdzają się podczas walki? Powinny zapobiec sytuacji, w której wróg przejmuje kontrolę nad polem bitwy, tak jak to się stało w Afganistanie - Gdy zlokalizuje się miejsce, gdzie ustawione są karabiny maszynowe, wystarczy wpisać ich położenie do GPS-u i wysłać je do kolegi z wyrzutnią rakiet 40 mm. Za pomocą danych będzie on mógł zaatakować wroga, nawet go nie widząc - chwali Megliola.
Przepływ informacji będzie dopasowany do każdego członka ekipy, zwiększając jego możliwość zniszczenia wroga. W grach komputerowych z trybem wieloosobowym nie ogląda się bez przerwy całego pola walki i nie widzi swoich kolegów z drużyny, ilości amunicji czy ważnych statystyk. Widzisz jedynie to, co w danej chwili jest ci najbardziej potrzebne. Nad czymś podobnym pracuje oddział badań rozpoznawczych z Natick, który opracowuje zaawansowany technologicznie wyświetlacz. Jego główną funkcją ma być pokazywanie zmiennych danych o żołnierzach, informacji o tym, w czym się specjalizują i jaką pełnią funkcję. Dzięki temu będzie wiadomo, który z nich powinien być wyposażony w granatnik, a który w lekki karabin.
W grach przeciwnicy są oznaczeni w odpowiedni sposób. Jednak w rzeczywistości trudno jest odróżnić taliba od pasterza. Nad rozwiązaniem tego problemu pracuje Jonathan Cohen, doktor nauk psychologicznych z Army Cognitive Science Team. - Staramy się opracować algorytm zachowań przeciwników. Dzięki tej metodzie żołnierze mogliby przeskanować daną grupę cywilów, by wyłowić z niej niebezpiecznych terrorystów.
Specjalne czujniki pozwolą wykryć wroga nawet przez ścianę.
Marzeniem większości nastoletnich chłopców było posiadanie rentgenowskiego wzroku, by bezkarnie móc zaglądać przez ścianę do damskiej przebieralni. Cóż, technologia idzie do przodu w takim tempie, że niedługo będzie to możliwe. Bojowe urządzenie umożliwiające widzenie przez ściany (Sense-Through-the-Wall, w skrócie STTW) można reklamować jako "podglądacza". Urządzenie napędzane zaledwie jedną baterią AA potrafi pokazać, co jest po drugiej stronie drzwi, co znajduje się pod podłogą, nad sufitem, a nawet za betonowymi ścianami o grubości 20 cm. Nad tym niesamowitym wynalazkiem pracują naukowcy z Aberdeen Proving Ground w "pilnie strzeżonym obiekcie", o którym specjalista od badań elektronicznej komunikacji Dave Patel mówi: - Tu są rzeczy, o istnieniu których nie mam zielonego pojęcia. Niczym przenikliwy wzrok Supermana, STTW ma zasięg 50 metrów, co znaczy, że nie trzeba podchodzić do budynku, by do niego zajrzeć. Można to zrobić z ukrycia, z bezpiecznej odległości. Niestety, urządzenie to nie potrafi na razie
przeniknąć przez damską bieliznę.
Niewymagająca obsługi kamera będzie pracować na terenie wroga 24 godziny na dobę i 7 dni w tygodniu, by namierzyć ważne cele i pomóc je zlikwidować.
Projekt ICOP, który ujrzy światło dzienne już w 2012 r., zmieni wszystko. - Naszym celem jest zwiększenie zasięgu widzenia kamer do 200 metrów, przy zmiennym świetle i z możliwością rozpoznania twarzy pod każdym kątem - mówi Christine Chimento, menedżer programu ICOP.
Jak to urządzenie wygląda? Trudno będzie je dostrzec, dlatego wyjaśniamy: system składa się z dwóch kamer - jednej szerokokątnej, która wychwytuje każdą twarz w swoim zasięgu, i drugiej, z obiektywem typu zoom. Robi ona zdjęcie w dużym zbliżeniu i tworzy siatkę danej twarzy, wykorzystując do jej pomiaru punkty pomiędzy oczami, nosem i ustami. Stworzony szablon jest stale porównywany z danymi w bazie. Jeśli konkretna osoba okaże się tą poszukiwaną, na pewno zostanie zidentyfikowana.
Piloci wojskowi dotąd nie mieli wiele do roboty po zmierzchu. Teraz będą wykonywać nocne loty, korzystając z urządzeń niczym wzrok superherosa.
W Fort Belvoir naukowcy testują nowy system termiczno-optycznych czujników dla pojazdów i samolotów. Dzięki nim, zamiast zakładać na hełm noktowizory i wyglądać przez okno, załogi helikopterów bojowych będą oglądać wszystko za pomocą czujników cieplnych. - Gdziekolwiek skierują wzrok, zobaczą, co się dzieje poza helikopterem - mówi Mark Walters, menedżer techniczny z ADAS (Advanced Distributed Aperture System). Ten system jest właśnie w fazie testów. - Patrzysz przez podłogę, przez panel kontrolny, a nawet przez drugiego pilota. A przed sobą nie widzisz żadnego szkieletu samolotu, zupełnie jakby go nie było.
Zdolność przetrwania - Fantastyczne rozwiązania, które ułatwią życie żołnierza
Jeśli kiedykolwiek próbowaliście rozbić namiot w deszczu czy w nocy (a jeszcze lepiej w deszczową noc), to doskonale wiecie, że jest to tak "przyjemne", jak... kolonoskopia. Tak samo czują się żołnierze na polu bitwy. Ale niedługo założenie bazy operacyjnej będzie bardzo łatwe. -Rozwijasz, naciskasz przycisk i w ciągu kilku minut pojawia się konstrukcja mogąca utrzymać setki ton - mówi Clinton McAdams, inżynier mechanik z Natick. I nawet oświetlenie jest w nią już wmontowane. Claudia Quigley, lider zespołu ds. Projektów specjalnych, twierdzi, że elektroluminescencyjne panele działają tak, jak samostawiający się namiot - perfekcyjnie.
XM806 Lightweight Machine Gun Karabin maszynowy o kalibrze 12,7 mm do amerykańskiej armii trafi pod koniec tego roku./(fot. Maxim)
W takim miejscu, jak dolina kandaharska w Afganistanie, istniejące źródła energii są zbyt małe, by mogły utrzymać zasilanie całej bazy. Gdy wszystko już zostanie podłączone, energia jest zabierana z pobliskich wiosek. - Oczywiście, jest to dopuszczalne w warunkach wojny, jednak trudno zdobywać nowych przyjaciół, kradnąc im prąd i twierdzić przy tym, że to forma pomocy - mówi David Accetta, szef spraw publicznych w Natick. Według niego koszt galonu paliwa typu diesel, w momencie kiedy dociera do generatora FBO, wynosi jakieś 400 dolarów. Nie wspominając o zagrożeniach dla ludzi, którzy będą je tam transportować. Dzięki dokładnemu namierzeniu GPS-em będzie można stworzyć system powietrznych zrzutów oraz źródeł zielonej, odnawialnej energii. W ten sposób armia nie będzie musiała transportować sprzętu i paliwa przez pole walki, a to zmniejszy też koszty wojny.
Żołnierz schowa swoje zasilanie do plecaka, a baterie naładuje za pomocą cukru.
Dzisiaj żołnierz na 72-godzinną misję zabiera ok. 8 kilogramów różnorodnych źródeł zasilania. Im bardziej sprzęt bojowy staje się złożony, tym bardziej sprawa zasilania staje się istotniejsza. Inżynierowie CERDEC opracowali lżejszą i składaną ładowarkę zwaną REPPS. Jak to działa? Powiedzmy, że jesteśmy grupą snajperów na misji rozpoznawczej. By nie rzucać się w oczy, rozwijasz coś na kształt koca, który jest zasilany energią słoneczną. To oznacza, że noszenie wielkich baterii przestaje być potrzebne. Pracujący dla wojska inżynierowie spędzili ostatnie 5 lat, wymyślając recepturę biobaterii. Wciąż jest niegotowa, ale miałaby ona być napędzana za pomocą... saszetki cukru. W ten sposób jedna łyżka sacharozy pozwoliłaby pokonać wroga. A mówią, że cukier szkodzi.
Po zażyciu pastylki, żołnierze będą gotowi walczyć w skutej lodem tundrze czy w piaskach najgorętszej pustyni. W Doriot Climatic Chambers w Natick, gdzie można wytworzyć klimat od -56 stopni Celsjusza z wiatrem 64 km/h aż do 70 stopni Celsjusza z 90-procentową wilgotnością powietrza, naukowcy i inżynierowie sprawdzają, jak reaguje ekwipunek, który mają ze sobą żołnierze w takich właśnie ekstremalnych warunkach.
XM25 CDTE - Nowy granatnik, nazywany potocznie punisherem, może skrócić czas walki z 15 do 5 minut./(fot. Maxim)
Dostosowanie się żołnierza do warunków w innej strefie klimatycznej zajmuje aż 10 dni, więc pytanie na przyszłość brzmi: jak przyspieszyć ten proces, by nasz wojak był od razu gotowy do wykonywania zadań? - Idealnie byłoby zażyć pastylkę, by po chwili bez problemu móc przejść z zimnego środowiska do gorącego czy z gorącego do zimnego - mówi Joshua Bulotsky, menedżer Doriot Climatic Chambers. Prace nad tym właśnie trwają.
Saperzy z filmu "The Hurt Locker" nie będą musieli ryzykować życia. Wyręczy ich zdalnie sterowany robot bojowy.
Budynki w Fort Belvoir to poligon doświadczalny dla amerykańskiej armii. - Wielu chłopaków, z którymi pracuję, było na misjach zagranicznych dwu- lub trzykrotnie, więc znają się na rzeczy - mówi John Fasulo, który pracuje z inżynierami i weteranami, by być na bieżąco w temacie min pułapek. Obecnie wiele z nich wykonywanych jest z innych materiałów niż metal, więc saperzy muszą być wyposażeni w dwusystemowe wykrywacze min. Jednak i to nie wystarcza, by uchronić ich przed eksplozją. Stąd pomysł na wykorzystanie maszyn. Prototyp robota-radaru czy wykrywacza metalu, który będzie mógł zbliżyć się do IED, zbadać go, zrobić zdjęcia i przesłać do laptopa jednego z saperów jest właśnie w fazie rozwoju. Era ryzykantów z "The Hurt Locker. W pułapce wojny" przejdzie do historii.
Nadchodzi nanorewolucja: żołnierze w swoich supermundurach będą mieć czujniki, zasilanie, system komputerowy oraz podstawową ochronę batalistyczną.
- Mierzę nasz sukces w rewolucyjnych, a nie ewolucyjnych zmianach - mówi profesor John Joannopoulos, dyrektor Instytutu Nanotechnologii Wojskowej (Institute for Soldier Nanotechnologies) w Cambridge, w stanie Massachusetts. ISN skupia się jedynie na zwiększeniu przeżywalności żołnierzy i - jak mówi Joannopoulos - jego zespół ma wielkie sukcesy w pracy nad noktowizorami i zbrojami, bo dokonał odkryć, które według niego "mogą kompletnie zrewolucjonizować te dziedziny w następnych pięciu latach".
Joannopoulos wyobraża sobie, że w niedalekiej przyszłości powstaną inteligentne urządzenia, w których wszystkie sensory rozmieszczone na całej powierzchni ciała będą sprzęgnięte w jeden system bojowy, który można zintegrować z mundurem polowym żołnierza. Co to dla niego oznacza? - Jeśli ktoś nas namierzy laserem, od razu będziemy znali jego położenie - mówi Joannopoulos. - Te informacje można później wykorzystać do identyfikacji przeciwnika, wystarczy wymierzyć w niego laser. Istnieje także możliwość porozumiewania się za jego pomocą. Wszystkie dane wyświetlają się wówczas na ekranie. Jeśli na przykład zostaniemy postrzeleni, to nasz mundur od razu wyczuje zwolnienie akcji serca i wyśle odpowiedni komunikat o tym, ile ran odnieśliśmy, ile krwi tracimy oraz jak głębokie i obszerne są nasze rany. Te dane trafią od razu do oddziałów medycznych i szpitala polowego.
Innym wynalazkiem armii jest przekształcenie energii słonecznej w coś nazwanego przewodem zasilającym (Powerwire). W istocie jest to panel słoneczny pod postacią włóczki, która może zostać wszyta w uniform żołnierza. Wszystko więc wskazuje na to, że era supermundurów dla żołnierzy jest tuż-tuż.
Skuteczność rażenia. Wszystko, czego potrzebuje żołnierz, by pokonać swojego wroga.
Zaawansowana technologia sprawi, że handel bronią stanie się bardziej niebezpieczny niż kiedykolwiek. XM806 to obecnie najlżejszy karabin maszynowy kalibru 12,7 mm. Z kolei XM2010 to ulepszona wersja karabinu wyborowego M110, o większym zasięgu i lunecie pozwalającej widzieć w ciemności. Ma też tłumik dźwięku i błysku. Wolisz coś innego? Wybierz M26 - kompaktową broń strzelecką, którą montuje się jako dodatek do karabinu. Ale można ją także wykorzystywać jako oddzielną broń.
A jeśli znudził cię standardowy karabinek M4, US Army ogłosiła przetarg, w którym fabryki broni będą się ścigać w wymyślaniu karabinów nowej generacji. - Przyszłość rysuje się bardzo krwawo - mówi pułkownik Douglas Familio. - Szeregowy żołnierz dostrzeże swój cel z odległości 500 metrów. Przymierzy i wypuści wiązkę laserową. Potem dostanie odpowiedź o położeniu celu i będzie mógł pociągnąć za spust - dodaje Familio.
Każdy strzał snajpera będzie śmiertelny. A obserwatorzy nie będą już potrzebni.
Dzięki postępowi w technologii optycznej strzelcy wyborowi nie będą musieli się zastanawiać, czy trafią w dany cel, tylko będą mogli skupić się na tym, który cel wybrać. Defense Advanced Research Project Agency (DARPA), właśnie pracuje nad małym "cudeńkiem", które nazywa się One-Shot. Mierzy ono odległość od celu, biorąc pod uwagę warunki otoczenia, takie jak: wiatr i wilgotność powietrza (jednym słowem, wszystko, co może mieć niekorzystny wpływ na wystrzelony pocisk i jego drogę do celu).
Podobne badania są prowadzone w przypadku standardowego karabinka szturmowego, co uczyni przeciętnego żołnierza, który zużywa kilkaset nabojów rocznie, tak samo niebezpiecznym jak członka grupy specjalnej, który wystrzeliwuje ich tysiące.
Możliwe będzie namierzenie przeciwnika z odległości kilometra.
Nawet w bezksiężycową noc.
(fot. Maxim)
Nałóż najnowszy termowizyjny celownik na karabin snajperski, a twój wróg, znajdujący się nawet w odległości jedenastu boisk piłkarskich nie będzie wiedział nawet, co go trafiło. Czy to kolejna scena z filmu o wojnie w Afganistanie lub Iraku? W żadnym wypadku. A to wszystko dzięki wojskowemu programowi treningowemu ROC (Recognition of Combatants). Powinien on pomóc zredukować liczbę ofiar wśród ludności cywilnej, ponieważ żołnierze nawet z odległości kilometra będą w stanie rozróżnić farmera trzymającego w ręku grabie od wroga uzbrojonego w karabin AK-47.
Nowy, sterowany elektronicznie granatnik „załatwi” wroga nawet wtedy, gdy ten się dobrze ukryje. To również będzie rewolucja w dziedzinie uzbrojenia. Granatnik XM25, zwany inteligentnym, jest najnowszym wynalazkiem, który pewnego dnia całkowicie zmieni oblicze wojny. W Afganistanie właśnie testowanych jest pięć takich ciężkich superbroni. Nie powstydziłaby się ich nawet Gwiazda Śmierci. Mają system namierzania. Wystarczy, że żołnierz wprowadzi odpowiednie koordynaty, naciśnie przycisk i pocisk wybuchnie tuż nad głową wroga. I nie ma znaczenia, gdzie ten właśnie się ukrył. Dziś taka ręczna wyrzutnia o kalibrze 25 mm kosztuje 35 tysięcy dolarów za sztukę - Pentagon kupił już 12,5 tysiąca sztuk. Biorąc pod uwagę, że nowa broń redukuje czas ostrzału z 15 do 5 minut, z pewnością warte są swojej ceny. Teraz wiadomo, czemu nazywają je "karzącymi mieczami".
Przyszłość
Najważniejsze jest życie i zdrowie każdego żołnierza.
- Co się zmieniło? Czego nauczyliśmy się przez całą dekadę wojny? - pyta dr Marilyn Freeman. - Wszystko obraca się teraz wokół żołnierzy. A co się nie zmieniło? Żyjemy w świecie długotrwałego konfliktu - dodaje.
Wraz z niekończącą się wojną w Afganistanie żołnierze coraz częściej skarżą się, że cierpią na brak możliwości pokonania wroga na ich terenie i nie ma im kto w tym pomóc. Przeciwnicy chowający się za ścianami stanowią problem, ale niedługo to się zmieni. Za sprawą granatnika XM25. Nie można przetransportować paliwa na afgańskie wzgórza? Pomoże w tym solarny panel i biobateria.
Saperzy muszą namierzyć miny pułapki? W tym celu montowane są wykrywacze min do robotów. Jednak za tymi udogodnieniami idzie wyzwanie w postaci ceny i sposobu dostawy energii.
- Nie możemy cały czas zmieniać ekwipunku naszych żołnierzy - mówi generał brygady Peter Fuller. - Musimy opracować sposób, jak to wszystko zintegrować i zminiaturyzować, by nie obciążać tak tych dzieciaków.
Dzięki popkulturze jesteśmy przyzwyczajeni do wielkich oczekiwań w stosunku do nowego sprzętu, jaki posiada wojsko. A dziś wreszcie rzeczywistość dogania fantastykę.
W świecie komiksów technologia zmieniła choćby Steve'a Rogersa w Kapitana Amerykę. Ale dzięki pracy inżynierów i naukowców w służbie wojska już w 2011 r. te możliwości są właściwie osiągalne.
Czy jednak technologia jest kluczem zapewniającym żołnierzom przewagę na polach walki przyszłości? Wraz z rozwojem technologii zmienia się nasze postrzeganie żołnierzy, pewnie w ten sam sposób, jak przez ostatnią dekadę zmieniło się postrzeganie telefonów komórkowych czy e-maili. Oby tylko nie spełniła się przepowiednia Alberta Einsteina: - Nie wiem, jaka broń będzie użyta w trzeciej wojnie światowej, ale czwarta będzie na kije i kamienie...
XM2010 Enhanced Sniper Rifle. Broń snajperska przystosowana do amunicji, która zapewnia o 50 proc. większy zasięg./ (fot. Maxim)
Jak to wygląda w Polsce ?
Mówi nasz konsultant, Stanisław Kulczyński, pułkownik w st. spoczynku, doktor inżynier, który służył w jednostkach powietrznodesantowych i specjalnych, wykładowca i metodyk szkolenia jednostek specjalnych, obecnie zajmujący się problematyką współczesnego terroryzmu i jego zwalczania:
- Posiadanie profesjonalnej i dobrze wyposażonej armii niestety kosztuje. Dlatego nie wierzę, aby w najbliższym czasie nasze siły zbrojne znalazły się w posiadaniu choćby niewielkiej części urządzeń tego typu. Ze względu na mizerię finansową budżetu MON nie prowadzimy poważnych badań nad takimi urządzeniami, a na kupno gotowych, jeżeli ktoś chciałby je nam sprzedać, po prostu nas nie stać.