Żołnierz zaprosił na bal hollywoodzką gwiazdę!
Choć minęły już czasy, gdy na front ku radości żołnierzy przyjeżdżały gwiazdy pokroju Marylin Monroe (teraz nie ma już ani takich gwiazd, ani frontów), to jednak ostatnie wydarzenia wskazują, że, wydawało by się, mało realne męskie zachcianki mogą zostać spełnione. Warunek jest jeden: trzeba być w U.S. Army. I mieć choć trochę daru przekonywania...
15.07.2011 | aktual.: 11.09.2012 15:28
Zdawałoby się - żołnierz jakich wielu. A jednak! Sierżant Scott Moore odbywający misję w Afganistanie zawczasu pomyślał o tym, że na czekającym go na jesieni balu Marine Corps Ball dobrze było by bawić się z olśniewającą partnerką u boku. Mało kto odważyłby się jednak wystosować zaproszenie do znanej aktorki, Mili Kunis, która ostatnio oczarowała, ale i przeraziła cały świat rolą "Czarnego Łabędzia". Nie Moore. Śmiały żołnierz wyszedł przed bazę i nagrał filmik video, w którym w prostym słowach zaprasza aktorkę, by towarzyszyła mu na balu: "Chcę skorzystać z tego, że mam akurat chwilę i zaprosić Cię na Marine Corps Ball. Pomyśl nad tym i daj mi znać. Na razie!". Nagranie umieścił w Internecie.
Wieść o nietypowej propozycji dotarła do aktorki poprzez reporterów Fox News. Zaskoczona Kunis zapytana o to, czy zamierza pozytywnie rozpatrzeć zaproszenie amerykańskiego żołnierza, zgodziła się. Później pojawiły się plotki, że wskutek napiętego grafiku wspólne pojawienie się na balu Marines Kunis i Moore'a nie dojdzie do skutku.
Aktorka zaprzeczyła jednak pogłoskom, jakoby miała złamać daną śmiałemu żołnierzowi obietnicę, i potwierdziła, że zjawi się u jego boku na Marine Corps Ball.
Sam Moore nie kryje radości z powodu takiego obrotu sprawy. Przypuszczamy, że chłopaki z bazy już zazdroszczą mu takiej osoby towarzyszącej, a on sam pęka z dumy, którą umiejętnie kryje pod płaszczykiem troski o świetność całej imprezy.
Swój niespodziewany, towarzyski sukces skomentował następująco: "Spotkanie z nią będzie wspaniałym doświadczeniem, a jej obecność sprawi, że impreza będzie jeszcze bardziej wyjątkowa dla wszystkich uczestników".
Ale i tak chyba najbardziej dla niego. Gratulujemy!