19.03.2008 | aktual.: 19.03.2008 11:57
Wezwanie do uprawiania udanego seksu w imię boże pojawiło się na wielu bilboardach w miejscowości Tampa. Pomysłodawcą akcji jest pastor Paul Wirth. Jego zdaniem ludzie nie mają wystarczająco dużo czasu na seks.
Skupiają się na pracy, na obowiązkach domowych. Tymczasem rutyna codzienności powoduje, że wygasają autentyczne relacje między partnerami. Zdaniem pastora epidemii rozwodów może zapobiec jedynie zwiększenie częstotliwości i polepszenie jakości zbliżeń seksualnych.
- Chodzi nam o to, żeby małżeństwa skupiły się przez te trzydzieści dni na jakości związku, żeby codziennie znalazły czas wyłącznie dla siebie. Wierzymy, że Bóg chce, byśmy mieli świetne życie seksualne – tłumaczy Paul Wirth.
*Zobacz również Zimne piwo i gorące kobiety Biust w cenie Głupota koloru blond Kusicielki polują na facetów Punkt G znajduje sie we Włoszech * * Męskim okiem * Niestety – propozycja kościoła mówiąca o tym, żeby zafundować sobie 30-dniowy maraton seksualny, skierowana jest wyłącznie do tych, którzy żyją w legalnym związku. Natomiast wszystkich żyjących „na kocią łapę” protestanccy księża nawołują do 30-dniowej abstynencji. Miałaby ona na celu wyzbycie się złudzeń i docenienie zdrowych, małżeńskich relacji.
Nam pomysł na tego typu seksualne rekolekcje wydaje się bardzo udany. Co prawda nie mamy złudzeń, że akcja miałaby szanse zakorzenić się na polskim gruncie. Jednak sądzimy, że warto promować takie alternatywne formy pacierza przed snem.
Pytanie tylko – czy jeśli uprawiamy seks w ramach akcji kościelnej, to możemy to robić wyłącznie „po bożemu” – przy zgaszonych światłach i w pozycji „misjonarskiej”?
(eMPi, Kabron)