Ernesto Che Guevara – musiał zginąć, by stać się legendą
08.10.2016 | aktual.: 11.10.2016 15:10
Choć ten Argentyńczyk uważał się z obywatela świata, identyfikowany jest jednak przede wszystkim z Kubą. Nie bez powodu – przez lata był najbliższym współpracownikiem Fidela Castro. Po zwycięstwie rewolucji komunistycznej na tej największej karaibskiej wyspie został też na niej komendantem więzienia, a potem, mimo braku jakiegokolwiek wykształcenia w tej dziedzinie, ministrem finansów i prezesem banku centralnego.
Stanowiska te jednak bardzo go nudziły. Miał inne ambicje – chciał rozszerzyć kubańską rewolucję na całą Amerykę Łacińską. Zamiaru swojego jednak nie zrealizował. Nieudana próba uruchomienia komunistycznej partyzantki w Boliwii zakończyła się klęską. W ręce rządowej armii wydali go ci, których chciał wyzwolić – ubodzy chłopi.
Gdy go aresztowano, prysł, choć na krótko, wizerunek twardego mężczyzny. „Nie zabijajcie mnie, jestem dla was więcej wart żywy niż martwy!” - błagał o litość boliwijskich żołnierzy. Usłuchali go, zginął dopiero następnego dnia.
ZOBACZ TEŻ:
Che na koszulkach, Che na kubkach
9 października 1967 roku został rozstrzelany Ernesto Che Guevara, rewolucjonista i do dziś jeden z najbardziej popularnych „bohaterów” kultury masowej na świecie.
Ci którzy noszą koszulki z wizerunkiem Che lub którzy piją z kubków opatrzonych jego stylizowaną podobizną, bardzo często nie wiedzą o nim praktycznie nic. Brodata twarz Che w berecie jest dla nich jedynie atrakcyjnym ozdobnikiem przedmiotów codziennego użytku. Do jej właściciela mają stosunek obojętny.
Dla innych Guevara wciąż jest bohaterem walczącym o wolność dla wyzyskiwanego przez kapitalistów ludu. Zwolennicy rewolucjonisty znajdują się od lat w gorącym sporze z tymi, dla których najbardziej zaufany człowiek Castro był pospolitym mordercą i zwyrodnialcem, mającym na sumieniu setki niewinnych ofiar.
ZOBACZ TEŻ:
Cudze życie nic dla niego nie znaczyło
Jako komendant więzienia La Cabana znał, według naocznych świadków, tylko dwa rodzaje wyroków – rozstrzelanie lub ciężkie, wyniszczające organizm więźnia roboty. Che lubił wówczas powtarzać: „Nie trzeba mi dowodu, aby rozstrzelać człowieka. Potrzebuję jedynie dowodu, że koniecznym jest go rozstrzelać”.
Guevara nie miał litości nawet dla dzieci. Jeszcze w trakcie walk rewolucjonistów z dyktatorem Kuby Batistą zastrzelił kilkunastoletniego chłopca, członka jednego z podległych mu oddziałów, który skradł trochę jedzenia z kuchni.
Jak podaje „Czarna Księga Komunizmu”, legendarny Che odpowiada za przynajmniej dziesięć tysięcy egzekucji, w których osobiście zabił nawet 1700 osób.
Miłośnicy rewolucjonisty przeważnie wolą nie pamiętać o tych faktach. Tłumaczą je co najwyżej „trudną sytuacją czasu wojny domowej”.
ZOBACZ TEŻ:
Motocykl – to na nim został rewolucjonistą
Znacznie chętniej wspominają natomiast wcześniejsze lata Ernesto Guevary, na przykład pierwszą połowę lat 50., gdy ten potomek baskijskiej szlachty, przybyłej w czasach kolonialnych do Wicekrólestwa La Platy (tak zwała się wówczas południowa część kontynentu, w tym i Argentyna), wojażował na motocyklu Norton 500 przez drogi i bezdroża Ameryki Łacińskiej.
To właśnie w trakcie tych podróży poczuł młody Ernesto rewolucyjną pasję. W Gwatemali, w której na pewien czas osiadł, poznał Fidela Castro i związaną z nim szczupła garstkę kubańskich opozycjonistów.
Było ich 82, kiedy wsiadali na jacht „Granma” w 1956 roku, by popłynąć nim z Meksyku na Kubę w celu obalenia reżimu Fulgencio Batisty. Ta próba rewolty zakończyła się bardzo szybko. Rewolucjoniści zostali pokonani przez wojsko Batisty, większość z nich trafiła do więzienia. Jedynie dwunastu ocalało, w tym Fidel Castro, jego brat Raul i Che. Rebelianci ukryli się w górach Sierra Maestra.
ZOBACZ TEŻ:
Zwycięstwo i dalsza walka
Po zebraniu sojuszników, z tego właśnie miejsca ruszyli i zdobyli w 1959 roku całą Kubę, czyniąc z niej komunistyczną republikę.
Che stał się twarzą reżimu. Na polecenie Castro odbył szereg wizyt na niemal wszystkich kontynentach, starając się stworzyć pozytywny wizerunek nowej władzy.
Dyplomacja nudziła jednak Che niewiele mniej od innych obowiązków rządowych. Pragnął pozostać rewolucjonistą. I Castro na to jego marzenie pozwolił. Zresztą konkurent do rządu dusz nie był Fidelowi na wyspie potrzebny.
Nową walkę Ernesto rozpoczął w 1965 roku. Na początku wspierał marksistowski ruch „Simba” w Kongo, potem wyjechał do Boliwii. Zorganizował tam 50-osobowy oddział partyzancki pod szumną nazwą „Armia Wyzwolenia Narodowego” i stoczył kilka udanych potyczek z armią rządową.
ZOBACZ TEŻ:
Klęska początkiem legendy
Działania Che nie spotkały się jednak z poparciem wśród boliwijskich chłopów, którzy mieli być, jak wcześniej liczył, jego naturalnymi sojusznikami. Rewolucjonista ponosił kolejne klęski.
8 października 1967 roku szczątki oddziału Guevary zostały otoczone przez wojsko i wzięte do niewoli.
Dzień później Che już nie żył. Została tylko legenda.