Jerzy Owsiak – jedni go kochają, inni nie znoszą
06.10.2016 | aktual.: 07.10.2016 09:42
6 października 1953 r. – dokładnie 63 lata temu – urodził się Jerzy Owsiak. Dziś należy do najbardziej rozpoznawalnych osób w naszym kraju. Choć trudno w to uwierzyć, miłośnik ostrego grania i twarz jednej z najsłynniejszych organizacji charytatywnych stał się też ostatnio jedną z najbardziej kontrowersyjnych osób w Polsce.
Olbrzymią popularność zyskał dzięki Wielkiej Orkiestrze Świątecznej Pomocy oraz organizowanych każdego roku przez nią kwest. Zresztą o samym Owsiaku też często mówi się jak o człowieku orkiestrze. Oprócz tego, że zajmuje się działalnością charytatywną, jest też dziennikarzem, organizatorem wydarzeń kulturalnych, a w przeszłości parał się jeszcze wieloma innymi zajęciami. Mimo upływu lat, wciąż pozostaje młody duchem, a wigoru mogłoby mu pozazdrościć wielu młodzików. Sam stał się zresztą kimś w rodzaju ambasadora młodych ludzi. Na tych ostatnich zawsze miał duży wpływ, a używane przez niego pozdrowienie „siema!” na dobre weszło do mowy potocznej. Choć zawsze starał się roztaczać wokół siebie pozytywną energię, z roku na rok wzbudza też coraz więcej emocji – i to nie tylko tych dobrych. Jego działalność jest oceniana przez różne środowiska w sposób skrajnie odmienny.
ZOBACZ TEŻ:
Owsiak znany, nieznany
Jest synem byłego milicjanta oraz księgowej. Jak sam wspomina, w rodzinnym domu się nie przelewało. Nigdy się jednak nie nudził, a swoje dzieciństwo w wywiadach określa mianem „zachwycającego”. Młody Owsiak część tego okresu spędził w Gdańsku, gdzie mieszkał przy ulicy Kartuskiej, kilka domów od szpitala, w którym się urodził. Był typowym chłopakiem, który po godzinach z kumplami zbierał starocie, m.in. pozostałości po II wojnie światowej. Potem przeprowadził się z rodzicami do Warszawy. W czasie wywiadów nie ukrywa, że był raczej typem niepokornym – buntownikiem w długich włosach, który z pewnością nie należał do świętych. W jego życiu było miejsce na alkohol i narkotyki. Przyszedł jednak czas, gdy trzeba było pomyśleć o przyszłości. Młody Owsiak marzył o studiach na Akademii Sztuk Pięknych. Na studia się jednak nie dostał. Zamiast zakosztować życia studenckiego, wzięto go w kamasze. Musiał wtedy zagryźć zęby i ściąć długie włosy.
ZOBACZ TEŻ:
Przed wojskiem uciekł w „obłęd”
Z wojska udało mu się częściowo wymigać. To zasługa przyjętej przez niego na samym początku strategii. Owsiak już na samym początku powiedział lekarzom, że uczęszczał do psychiatry. Potem zaczął rozpowiadać na prawo i lewo misternie stworzoną opowieść o tym, jak ktoś go nieustannie śledzi. Plan się powiódł. Zamiast biegać po poligonie, skierowano go na obserwację psychiatryczną.
Po wyjściu z wojska zaczął odkrywać w sobie kolejne zdolności – był m.in. psychoterapeutą. Został nim w dość niezwykłych okolicznościach. Nie chcąc znów trafić do wojska, zaczął jako pacjent uczęszczać na zajęcia terapeutyczne. Prowadzący kurs szybko zorientował się, że Owsiak kręci. A w związku z tym, że Jerzy miał doskonały kontakt z innymi pacjentami, zaproponował mu prowadzenie zajęć. Ten szybko się zgodził. Później skończył nawet szkolenia z psychoterapii. Skoncentrował się na pracy z trudną młodzieżą. To nie koniec niezwykłych zajęć, jakimi parał się Owsiak. Zaliczył też krótki epizod jako konwojent zwierząt. Z sentymentem wspomina również czas, gdy pracował jako witrażysta.
ZOBACZ TEŻ:
Popłynął z muzyką
W latach 80. Owsiak zaprzyjaźnił się z przedstawicielami polskiej sceny muzycznej – szczególnie mocno z Wojciechem Waglewskim. Wkrótce zaczął działać też w ramach organizacji znanej jako Towarzystwo Przyjaciół Chińskich Ręczników, ściśle współpracując z zespołem Voo Voo. Stowarzyszenie było traktowane jako rodzaj fanklubu kultowej kapeli i zajmowało się organizacją oryginalnych happeningów. W tamtym czasie Owsiak zaczął też często gościć na słynnym festiwalu muzycznym w Jarocinie. Później został jego dyrektorem artystycznym. Jak sam wyznał w jednym z wywiadów, był to jeden z przełomowych momentów w jego życiu.
ZOBACZ TEŻ:
Dziennikarz i aktywista
Niewymuszony luz i pasja spowodowały, że stawał się coraz bardziej znanym i szanowanym dziennikarzem. Popularność przyniosły mu audycje w Rozgłośni Harcerskiej i Programie III Polskiego Radia (audycja „Brum”). Na początku lat 90. nawiązał też współpracę z Telewizją Polską, dla której przygotowywał popularny program „Róbta, co chceta, czyli rockandrollowa jazda bez trzymanki”. Rosnącą medialność postanowił wykorzystać w niezwykły sposób, tworząc Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy.
Założona w 1993 r. fundacja zasłynęła przede wszystkim corocznymi zbiórkami pieniędzy na rzecz ochrony zdrowia i ratowania życia. Powołano ją po pierwszej publicznej zbiórce, która odbyła się 3 stycznia 1993 r. Organizowanej wtedy w całym kraju kweście towarzyszyły liczne imprezy muzyczne. Mimo „rozrywkowego” charakteru całej zbiórki, do czego Polacy nie byli wcześniej przyzwyczajeni, spotkała się ona ze wspaniałym przyjęciem ze strony tak młodych, jak i starych ludzi o różnych poglądach. Gotowi byli oddać ostatnie grosze, by tylko wesprzeć inicjatywę, a na ulicach miast można było spotkać rzesze Polaków z charakterystycznym samoprzylepnym czerwonym serduszkiem. Udało się wówczas zebrać ponad 1,5 miliona dolarów (2,4 miliona złotych – po przeliczeniu na nowe złote). Podczas ostatniej akcji w styczniu 2016 r. było to już ponad 18 milionów dolarów (ok. 73 milionów złotych)!
ZOBACZ TEŻ:
Sukces za sukcesem
O zbiórkach pieniędzy, które organizowane były każdego roku, zrobiło się szybko głośno na całym świecie. W czasie kolejnych finałów gromadzono środki m.in. na pomoc szpitalom noworodkowym, na ratowanie dzieci z wadami wrodzonymi czy zakup sprzętu dla klinik onkologicznych. Podczas kolejnych zrywów bito też kolejne niesamowite rekordy, jeśli chodzi o ilość zebranych środków. Sprzęt za nie zakupiony zaczął się szybko pojawiać w placówkach medycznych w całej Polsce.
Wkrótce po pierwszym finale WOŚP ruszyła kolejna wielka inicjatywa Owsiaka. Był to odbywający się każdego roku do dziś „Przystanek Woodstock”. Zorganizowany po raz pierwszy w 1995 r. miał być formą prezentu dla wolontariuszy zaangażowanych w zbieranie pieniędzy dla WOŚP. Stanowił też imprezę o niespotykanej dotąd skali rozmachu w naszej części Europy.
ZOBACZ TEŻ:
Rodzina to podstawa
Mając tak wiele rzeczy na głowie, Jerzy Owsiak zawsze podkreślał, że jedną z najważniejszych rzeczy w jego życiu jest rodzina. Z żoną Lidią Niedźwiedzką-Owsiak są już razem od niemal 40 lat. Poznali się jeszcze w czasach szkoły średniej. Dziś Lida jest też bardzo ważną częścią projektu, jakim jest Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy. „Dzidzia”, bo tak pieszczotliwie nazywa ją Owsiak, należy do zarządu WOŚP. Para doczekała się dwóch córek.
Założyciel WOŚP wielokrotnie podkreślał, że poznanie Lidii było dla niego wielkim życiowym szczęściem. Mimo wielkiej popularności, jakiej przez lata dorobił się Jerzy, małżeństwo Owsiaków zawsze robiło wszystko, by trzymać swoje prywatne sprawy z dala od obiektywów kamer.
ZOBACZ TEŻ:
Kontrowersje
W ostatnich latach prywatne życie Owsiaka, wbrew jego woli, jest jednak coraz częściej wyciągane na wierzch. Jerzy Owsiak dorobił się zaś całkiem pokaźnego grona wrogów oraz krytyków. On lubi ich nazywać mianem „hejterów”. Niektórzy nie przebierają w środkach, wypowiadając się w temacie twórcy WOŚP, inni po prostu głośno zadają pytania.
W ostatnich latach osobie dziennikarza oraz kulisom prowadzonej przez niego działalności coraz bliżej zaczynają przyglądać się sceptycy. Pojawiły się pytania, które czasami są dla Owsiaka dość niewygodne. Dotyczą one przede wszystkim transparentności jego fundacji, finansowania „Przystanku Woodstock” czy zarobków twórcy WOŚP. Do rangi symbolu konfliktu pomiędzy Owsiakiem a jego przeciwnikami urósł zaś spór toczony pomiędzy założycielem WOŚP a blogerem Matką Kurką. Publicysta zarzuca Owsiakowi m.in., że pieniądze ze zbiórek w ramach WOŚP przeznaczone są na inne cele niż statutowe. Pojawiły się twierdzenia, że rodzina Owsiaków wyprowadza pieniądze z fundacji, która przez lata stała się „prywatnym folwarkiem” Jerzego oraz jego bliskich.
Kilka lat temu wybuchła też afera wokół mieszkania zakupionego przez Jerzego Owsiaka na jednym z warszawskich osiedli. Niektórzy grzmieli, że szef WOŚP za pieniądze fundacji finansuje luksusowe i przestronne apartamenty. Sam Owsiak odpierał oskarżenia, ogłaszając, że kupił mieszkanie na kredyt.
ZOBACZ TEŻ:
Czasem robi się gorąco
Nazwisko „Owsiak” stało się ostatnio również elementem gorącego sporu politycznego. Przedstawiciele lewicy oraz sympatyzujący z nią dziennikarze bezkrytycznie zaczęli go brać w swoją obronę, ci z drugiej strony nie szczędzą mu słów krytyki i wypominają resortową przeszłość jego rodziny w czasach PRL. I jedni, i drudzy dają przy tym upust wielu złośliwościom.
Ostatnie lata stanowiły wprawdzie kontynuację pasma sukcesów związanych z działalnością Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy (zwłaszcza w kontekście ilości środków, które udało się zgromadzić w trakcie finałów), ale jednocześnie nie były dla Owsiaka najlepsze pod względem wizerunkowym, a on sam – świadomie lub nie – też często dolewał oliwy do ognia. O popełnionych przez niego błędach przekonują też specjaliści od PR. Odpierając ataki „hejterów”, nie zawsze udaje mu się zachować chłodną głowę. Zdarzają się sytuacje, gdy puszczają mu nerwy, jak np. podczas ubiegłorocznej konferencji WOŚP, gdy po zadaniu niewygodnego pytania jeden z dziennikarzy siłą został usunięty z sali konferencyjnej. Potem Jerzy Owsiak przepraszał, ale wiadomość poszła w świat, a incydent, który miał miejsce podczas spotkania, skrytykowała nawet Helsińska Fundacja Praw Człowieka.
ZOBACZ TEŻ:
Bardziej dzieli czy łączy?
Krytycy zarzucają mu również, że czasami, zamiast dla dobra sprawy starać się postępować koncyliacyjne i dążyć do jednania ludzi, swoim zachowaniem prowadzi do jeszcze większej polaryzacji pomiędzy swoimi zwolennikami i tymi, którzy – mówiąc dyplomatycznie – za nim nie przepadają. Jeden z przykładów pochodzi z ostatnich dni, gdy otwarcie poparł tzw. czarny protest, czyli jedną ze stron trwającego w Polsce konfliktu światopoglądowego dotyczącego prawa aborcyjnego. Jednocześnie ostro zareagował na zaproszenie do udziału w tzw. białym proteście, organizowanym przez Karmelitańską Wspólnotę Nowej Ewangelizacji „Solniczka”. Niektórzy uznali, że osoba stojąca za inicjatywą taką jak WOŚP nie powinna równie jawny sposób demonstrować swoich poglądów i opowiadać się po którejkolwiek ze stron konfliktu, ponieważ szkodzi to prowadzonej przez niego szczytnej akcji.