Traktowany był jak bóg, okazał się śmiertelny. Jaki naprawdę był Steve Jobs?
Historia niezapowiedzianego sukcesu
Niewiele jest osób, o których krótko po ich śmierci kręci się dwa filmy biograficzne – w dodatku produkcje hollywoodzkie w gwiazdorskiej obsadzie. Na takie wyróżnienie liczyć mogą jedynie ci, którzy jeszcze za życia doczekali się statusu legendy. Taką właśnie etykietę zyskał Steve Jobs. Pięć lat temu świat obiegła informacja o śmierci twórcy sukcesu koncernu Apple. Wielu osobom trudno było się pogodzić z tą wiadomością. Ocena jego postaci nie we wszystkich kręgach jest jednak jednoznaczna.
Osiągnięcia Amerykanina syryjskiego pochodzenia budzą w wielu środowiskach respekt. Spowodowały też, że Jobs stał się symbolem „American dream” i XX-wiecznym wcieleniem mitycznego króla Midasa. Niemal każdy projekt, za który się zabierał, wieńczony był spektakularnym sukcesem. Uznawany przez niektórych za półboga, Jobs miał zdaniem ekspertów nie tylko wpływ na życie miłośników elektronicznych gadżetów z jabłuszkiem, ale też na cały świat. Wielu nie widziało bądź nie chciało widzieć w nim człowieka. 5 października 2011 r. niektórzy dość brutalnie przekonali się, że był takim samym śmiertelnikiem, jak my wszyscy.