Pierwsze rysy na idealnym wizerunku
Jeszcze za życia przypisywano mu boskie cechy. Ale po tym, jak wariat odebrał mu życie, z miejsca stał się prawdziwym, wręcz krystalicznym bohaterem. Ludzie nie chcieli słyszeć, że Lennon nie był łatwym człowiekiem. Że miewał uciążliwe dla jego bliskich i współpracowników humory. Że był patologicznym kłamcą. I w końcu, że nie miał litości dla słabszych od siebie. Dopiero gdy jego pierwszy syn Julian dorósł i zdecydował się opowiedzieć o swoim dzieciństwie, na idealnym pomniku muzyka, zaczęły pojawiać się rysy. "Moja matka wiedziała dużo więcej o miłości niż ojciec. On cały czas o niej śpiewał, mówił, ale nigdy mi jej tak naprawdę nie dał. Mimo że byłem jego synem" - wspominał. "Byłem zazdrosny o przyrodniego brata. Ja nigdy nie zaznałem tylu uczuć ze strony taty, co on" - przekonywał dalej Julian. I w jednym z wywiadów dodał, że najbliższą osobą oprócz matki, był dla niego inny członek Beatlesów, Paul McCartney.