CiekawostkiKulturystyka za kratkami

Kulturystyka za kratkami

Sztanga w stoliku, hantle z wody

Kulturystyka za kratkami
Źródło zdjęć: © KiF

28.01.2008 | aktual.: 05.03.2008 13:05

Jako pierwszy trafił do więzienia „Masza” (Andrzej Maszewski). Trzy lata temu zadzwonił do niego znajomy i zapytał, czy nie mógłby wpaść na godzinkę do Łowicza, aby zrobić tam mały pokaz kulturystyczny połączony z instruktażem. Bo tak się składa, że jest tu paru chłopaków, którzy zawzięcie trenują, ale nie są pewni, czy prawidłowo wykonują niektóre ćwiczenia. – Bardzo chętnie – odpowiedział „Masza” – ale gdzie się spotkamy? – No, u nas – odpowiedział znajomy – na ul. Wiejskiej 3. – A co tam jest? – Nie wiesz? Nasz zakład karny. Przyjedź kiedy możesz, na pewno mnie zastaniesz.

„Masza” namówił wówczas do wizyty w Łowiczu swojego znajomego Krzysztofa Kazimierczaka. Zorganizowanie wyjazdu okazało się proste. Nie trzeba było pisać żadnych podań, ponieważ wychowawca do spraw sportu załatwił wszystkie formalności w dyrekcji więzienia. Pewnego dnia obaj wyjechali z Łodzi i po niecałej godzinie zameldowali się w Łowiczu. W biurze przepustek wrzucili swoje dowody i telefony komórkowe do przesuwanej, stalowej szuflady. Strażnik, schowany za szybą pancerną, otworzył wzmocnione drzwi i z uśmiechem zaprosił do środka.

Do przeprowadzenia pokazu wykorzystano salę konferencyjną. Siedziało w niej około 40 więźniów, w większości młodych i ubranych w więzienne szarobure drelichy. Na początku nie byli zbyt rozmowni. Nie mówili nic o sobie, nawet się nie przedstawiali. „Masza” i Kazimierczak zaprezentowali kilka póz kulturystycznych. Po pokazie zaczęła się runda pytań. Jakie ćwiczenia są najlepsze na klatkę piersiową? Co jeść, żeby zwiększyć masę mięśniową? Jak dzielić trening na poszczególne grupy mięśni? Pytania były konkretne i rzeczowe. Wynikało z nich, że więźniowie są w temacie. Tylko raz wybuchneli śmiechem, gdy „Masza” poradził im, aby pomyśleli o korzystaniu z kreatyny. – O co chodzi, przecież macie prawo do paczek żywnościowych? – zapytał „­Masza”.

Okazało się, że sprowadzanie do więzienia jakichkolwiek odżywek jest zabronione. Ten zakaz obowiązuje we wszystkich zakładach karnych, nie tylko w Łowiczu. Po pierwsze, pod postacią odżywek więźniowie mogliby sprowadzać różne niebezpieczne substancje, np. narkotyki. Po drugie, kulturystyka w więzieniu jest dozwolona, ale tylko w wersji rekreacyjnej, a nie wyczynowej. A używanie odżywek powinno interesować tylko wyczynowców. Przynajmniej w opinii władz więziennych. Spotkanie w Łowiczu trwało około godziny. Wracając do Łodzi, Maszewski i Kazimierczak nie ukrywali, że impreza zrobiła na nich duże wrażenie. Trudno im było uwierzyć, że można uprawiać kulturystykę nawet w zatłoczonych celach i na więziennym wikcie. Ale czy jest jakiś wybór? Kto jak kto, ale więźniowie najlepiej wiedzą, że bezruch i monotonia skracają życie równie skutecznie jak stres czy walka o wpływy „pod celą”.

Obraz

Wizyta w Łowiczu miała swoje dalsze konsekwencje, o których „Masza” z początku nie pomyślał. Po pierwsze, zrobiła duże wrażenie na więźniach, którzy długo o niej dyskutowali. Po drugie, wychowawcy zauważyli, że więźniowie chętniej uczestniczą w ogólnorozwojowych zajęciach sportowych, że są bardziej zdyscyplinowani (ponieważ zgoda na udział w zajęciach kulturystycznych traktowana jest jako wyróżnienie) i sprawiają mniej kłopotów. Krótko mówiąc – same korzyści.

Trzy lata później do Andrzeja Maszewskiego znowu zadzwonił znajomy z Łowicza. Już inny, nie ten sam, co za pierwszym razem. W grudniu ubiegłego roku pojechali do Łowicza we czwórkę: Andrzej Maszewski z Łodzi, Paweł Brzózka z Myszkowa, Robert Piotrkowicz w Warszawy i Arek Szyderski z Torunia. Oczywiście wszyscy pojechali na własny koszt. Pokaz przebiegał mniej więcej w ten sam sposób co przedtem, a zadawane im pytania też były podobne. Przy okazji czołowi polscy kulturyści dowiedzieli się od więźniów (którzy mają swoje sekretne kanały informacyjne), że podobne pokazy kulturystyczne w ciągu ostatnich miesięcy organizowano również w innych zakładach karnych. Gdyby to była jedna taka impreza, nie byłoby o czym pisać. Ale kulturystyka w więzieniu – tak, to jest temat.

Areszt Śledczy w Radomiu przy ul. Wolanowskiej to jeden z największych zakładów karnych w kraju. Wybudowany 10 lat temu, obecnie mieści ponad tysiąc skazanych i osadzonych. Jest to zakład zamknięty. Oznacza to, że więźniowie i aresztanci przebywają zamknięci w swoich celach i wychodzą z nich tylko na zorganizowane zajęcia, na widzenia lub do telefonu. Ale nawet w Areszcie Śledczym przy ul. Wolanowskiej jeden z oddziałów otrzymał status półotwartego. Wszystkie cele i pomieszczenia socjalne są tu otwarte i więźniowie mogą z nich korzystać przez cały dzień w godzinach wolnych od innych zajęć. No, a oddział otwarty (przy ul. Namysłowskiej takiego nie ma) to już niemal hotel. Drzwi w celach nie są zamykane nawet na noc, więźniowie mają stałe przepustki, pracują na mieście, odwiedzają rodziny i do więzienia w zasadzie przychodzą tylko na nocleg.

Obraz

Zdrowe życie pod celą?

W radomskim Areszcie Śledczym za zajęcia sportowe odpowiada dwóch wychowawców: mgr Paweł Luberski i mgr Andrzej Fereniec. Obaj są absolwentami warszawskiej AWF i obaj przez parę lat pracowali w szkołach jako nauczyciele WF. Praca w zakładzie karnym, oprócz wyższych zarobków, z ich punktu widzenia ma jeszcze i tę zaletę, że już niebawem będą mogli przejść na emeryturę, przysługującą po 15 latach służby.

– Z moich obserwacji wynika – mówi Piotr Luberski – że ćwiczenia siłowe są w więzieniu bardzo popularne. Ćwiczą niemal wszyscy, a już na pewno w każdej celi znajdą się dwie-trzy ćwiczące osoby. Cele są przeważnie 4-osobowe, łóżka piętrowe, każda cela ma kabinę sanitarną zamykaną oddzielnymi drzwiami, w której znajduje się również umywalka. Swój dobytek, a więc książki, przybory toaletowe, płyty z muzyką więźniowie przechowują na półkach. Niemal w każdej celi jest wieża stereo, telewizor, odtwarzacz wideo czy DVD.

Na każdego więźnia, zgodnie z regulaminem, przypada 3 metry kwadratowe powierzchni. Więzienny regulamin daje więźniom w ciągu dnia dość dużo wolnego czasu, który mogą wykorzystywać według upodobania. Pobudka o 5.45, o 6.00 apel (sprawdzenia liczebności więźniów w celi), od 7.00 do 7.20 – śniadanie, od 8.00 do 12.00 – zajęcia zorganizowane (w tym obowiązkowa godzina spaceru na świeżym powietrzu), 12.30 – obiad, do 17.00 – zajęcia w blokach świetlicowych, 17.30 – kolacja, 22.00 – cisza nocna.

– Zajęcia sportowe są dla więźniów bardzo ważne – dodaje mgr Andrzej Fereniec. Tu nie chodzi tylko o ruch, ale również o kształtowanie takich wartości, z którymi na wolności niektórzy więźniowie nigdy się nie zetknęli. A więc respektowanie zasady fair play, traktowanie przeciwnika z takim samym respektem, jakiego wymaga się dla siebie, wyzwalanie inicjatyw i zainteresowań wykraczających poza proste sprawy bytowe. Zajmując się przez wiele lat organizacją zajęć sportowych w więzieniu, napisałem niedawno program edukacyjny, w którym podsumowałem moje doświadczenia w tej dziedzinie. Otóż okazuje się, że przestrzeganie regulaminu rozgrywek podczas zajęć sportowych przekłada się na przestrzeganie porządku prawnego po wyjściu na wolność. Wykonywanie poleceń sędziego podczas meczu przybliża więźniom świadomość istnienia zasad współżycia społecznego, które dotychczas lekceważyli. I tak dalej. Z kolei treningi kulturystyczne, może jak żadne inne, uczą więźniów systematyczności, konsekwencji w realizacji swoich celów
oraz – co bardzo ważne – zasad zdrowego życia i odżywiania. Prosty przykład: w celach wolno palić papierosy. Ale w tych celach, w których więźniowie uprawiają kulturystykę, prawie nikt nie pali. No, ale dość tych ogólników, przejdźmy do konkretów.

Obraz

Potrzebny sztywny kolega

Spotykamy się w mini-siłowni o powierzchni kilku metrów kwadratowych, w której poprzednio mieścił się punkt biblioteczny. Mariusz R. to kawał chłopa: ma 30 lat, 193 cm wzrostu, 137 cm obwodu w klatce piersiowej i waży 108 kg. Niestety, będzie musiał mieszkać na Wolanowskiej jeszcze przez najbliższe 10 lat. Niższy o głowę Norbert M. jest w tym samym wieku. Na wolności trenował kulturystykę i podnoszenie ciężarów, ważył 96 kg i miał 51 cm obwodu w bicepsie. – Dwa lata temu, kiedy zostałem zatrzymany – narzeka Robert – byłem akurat w połowie cyklu treningowego. Może skończę go w przyszłym roku, gdy wyjdę na wolność.

Pierwsza rzecz, jak rzuca się w oczy w tej mini-siłowni, to fakt, że nie ma w niej sztangi. Względy bezpieczeństwa. Nietrudno sobie wyobrazić, jakiego zamieszania mógłby narobić silny mężczyzna, wymachujący żelaznym gryfem. Za to jest drabinka gimnastyczna, są 15‑kilogramowe sztangielki, maszyna firmy Sewim do ćwiczeń mięśni nóg, ławka z regulowanym oparciem oraz drążek do podciągania przymocowany na sztywno do sufitu. Gdyby nie brak sztangi, ten zestaw sprzętu nie odbiegałby tak bardzo od wyposażenia małej przydomowej siłowni. – Zamiast sztangi – mówi Norbert M – używamy dwóch sztangielek skręconych ze sobą. Do wyciskania leżąc taki zestaw oczywiście się nie nadaje, ale od czego pomyślunek? Biorę ten drążek w obie ręce – tylko niech pan nie pisze, skąd on pochodzi, bo dyrekcja nam ten sprzęt zabierze – kładę się na ławce, kolega staje obiema nogami na drążku, przytrzymując się rękami drabinki gimnastycznej. I już mam sto kilogramów do wyciskania leżąc. A gdybym chciał więcej, to mogę założyć koledze na
plecy dowolny ciężar. W ten właśnie sposób Mariusz wyciska brata Radka, ważącego około 100 kg, seriami po dziesięć powtórzeń. Ostatnio zrobił cztery takie serie, nie licząc innych ćwiczeń.

Obraz

Skąd brat wziął się w więzieniu?

– No, tak się złożyło – mówi Mariusz – że siedzimy z tej samej sprawy. Brat ma 185 cm wzrostu i już jest za tęgi. Albo za dużo je, albo za mało ćwiczy – komentuje Mariusz. On sam ma w pasie 94 cm, z czego jest wyraźnie dumny. A w bicepsie ma, gdyby kto pytał, „tylko” 47 cm. Rozpiętki robi się w ten sam sposób, tylko bez drążka: ćwiczący kładzie się na ławeczce i rozkłada ręce. Kolega staje na jego dłoniach, przytrzymując się drabinki. Jeśli ciężar okazuje się zbyt duży, stojący kolega sam może podciągać się z wyczuciem na drabince. Pompki to w więzieniu jedno z najpopularniejszych ćwiczeń. Pompki ćwiczy się na maksymalną liczbę, na szybkość, na jedną rękę, z obciążeniem itd. Są tacy, którzy potrafią wykonać pompki z obciążeniem w postaci kolegi, siedzącego na plecach. Ale najczęściej ustawia się na plecach ciężarki wykonane z plastikowych butelek z wodą. To zdumiewające, jak wiele sposobów wykorzystywania pojemników na wodę znają więźniowie.

Na przykład worki na śmieci. Do każdego nalewa się trzy-cztery litry wody, zawiązuje na supeł i wkłada do jednego worka. Mając dwa takie worki, każdy z obciążeniem około 20 kg (większego obciążenia plastik na ogół nie wytrzymuje) i poprzeczkę (może to być np. kij od szczotki) uzyskuje się namiastkę sztangi, którą można już wyciskać w staniu ponad głowę. Do wyciskania leżąc służy stolik, znajdujący się w wyposażeniu każdej celi. Stoliki są metalowe, a dwie nogi są w nich połączone poprzeczką, usztywniającą całą konstrukcję. Ćwiczący kładzie się na podłodze pod stołem, a od góry, na blacie, siada kolega. Teraz ćwiczący chwyta dłońmi poprzeczkę i wypycha ją ponad głowę. Na szczęście więzienne stoliki wykonywane są z takim zapasem wytrzymałości, że bez szkody wytrzymują obciążenie w postaci jednego lub dwóch mężczyzn, bujających się na blacie jak w łódce na fali. Niektórzy bardzo to lubią.

Najwięcej zastosowań dają jednak zgrzewki z butelkami wody mineralnej. Zgrzewka zawierająca dziesięć butelek to już 15 kg wagi. Zgrzewka jest owinięta mocnym sznurkiem, który zostaję przeprowadzony przez plastikową, sztywną rurkę po pastylkach witaminowych Plusssz, służąca jako rękojeść. I już mamy ciężarek, zastępujący 15 kg hantle, doskonały do ćwiczeń na biceps, a także na mięsień czworogłowy uda. Z dwoma takimi zgrzewkami można już ćwiczyć przysiady z obciążeniem. Większe obciążenia uzyskuje się wykorzystując kolegę, który sadowi się na plecach w pozycji „na barana”.

– Prawdę mówiąc – uważa Norbert M. – nawet w celi można się całkiem nieźle napocić, wykorzystując tylko pojemnik z wodą, stolik, taborety i kolegów. Ale nadal nie wiem, co by tu wymyślić, żeby móc wykonać martwy ciąg. Gdybym tak wszedł na łóżko – głośno myśli – a kolega położył się na ziemi i przywiązał sobie do nóg i rąk jakieś linki, może dałoby się go z wyczuciem podnieść. A w razie potrzeby nawet go czymś obciążyć.

– Owszem – przerywa Mariusz – ale żeby prawidłowo wykonać taki martwy ciąg, to ten kolega powinien być już sztywny.

Obraz

Odciski na siedzeniu

– Wszyscy narzekają na „więzienne jedzenie” – mówi Mariusz R. – ale obowiązująca norma przewiduje 2600 kalorii dziennie i na ogół jest przestrzegana. Młodociani mają zapewnione nawet 3200 kalorii. Gdyby człowiek się nie ruszał, od takiego jedzenia mógłby dostać w więzieniu potężnego brzucha. A przecież można jeszcze otrzymywać paczki żywnościowe od rodziny i kupować żywność w więziennym sklepie na tzw. wypiskę.

Rodzice Mariusza R. mieszkają w Górze Kalwarii, więc do Radomia mają niezbyt daleko. Średnio raz na miesiąc przywożą synom paczkę żywnościową, w której może być na przykład 5 kg piersi kurczaka w panierce albo inne smakołyki. Na „wypiskę” Mariusz wydaje miesięcznie 500 zł, które również otrzymuje od rodziny. Kupuje za to w sklepiku ryż, kaszę, biały ser, witaminy, ciemne pieczywo, płatki owsiane, jajka. Sklepik jest dobrze wyposażony, a jeśli czegoś akurat nie ma, zawsze można to zamówić i kupić z jednodniowym opóźnieniem. – Przychodzę do tej siłowni nawet w niedzielę – mówi Norbert – i ćwiczę zazwyczaj przez godzinę mięśnie klatki piersiowej i brzucha. – A ja – dodaje Mariusz – w ciągu ostatniego tygodnia ćwiczyłem cztery razy w hali sportowej trening ogólnorozwojowy. Oczywiście do tego siłownia, najlepiej jeśli codziennie.

W pełnowymiarowej hali sportowej Aresztu Śledczago przy ul. Wolanowskiej mogłoby jednocześnie ćwiczyć nawet stu mężczyzn. Jednak grupy liczą zazwyczaj tylko kilkanaście osób, co wynika z rozkładu zajęć na poszczególnych oddziałach. Przez osiem lat z rzędu w tej właśnie hali mgr Luberski organizował więzienne zawody StrongMan. Cóż to było za widowisko! Więźniowie do dzisiaj wspominają tamtą imprezę z wypiekami na twarzy, ponieważ sami byli jej głównymi aktorami. W programie konkurencji znalazło się noszenie 60–90 kg worków z piaskiem, spacer farmera, 120-kilogramowy zegar, waga płaczu (czyli utrzymywanie na poziomo wyprostowanych ramionach 20 kg odważników). Były to typowe konkurencje siłowo–wytrzymałościowe. I tu niespodzianka: niemal wszystkie konkurencje wygrywał Radek Z, szczupły, żylasty chłopak ważący tylko 75 kg. Na wolności uprawiał lekką atletykę, a szczególnie biegi i skoki. Obecnie ma 25 lat i jeszcze sporo lat do odsiadki.

– Aż szkoda – mówi mgr Luberski – że taki talent sportowy marnuje się za kratkami. Kilka lat temu dyrektor nie zezwolił na organizację kolejnych zawodów StrongMan. Formalny powód był taki, że podczas zawodów siłowych rośnie ryzyko kontuzji. A kontuzje – wiadomo: i koszty leczenia, i może nawet konieczność wypłacania odszkodowań. Lepiej dmuchać na zimne. Wyjeżdżając z Radomia zastanawialiśmy się, czy pokazany tu obraz kulturystyki w więzieniu nie jest zbyt różowy.

Wykwalifikowani instruktorzy, (mgr Luberski sam uprawiał kulturystykę w latach młodości i fachowo dobierał maszyny treningowe do siłowni), żadnych problemów z wyżywieniem, świetna motywacja ćwiczących i przychylna postawa dyrekcji. Być może nie we wszystkich więzieniach w Polsce jest tak dobrze jak w Radomiu, ale na razie nie było okazji tego sprawdzić. Coś niecoś udało nam się jednak ustalić. Na przykład dowiedzieliśmy się, że w Warszawie, w pięciu działających tutaj aresztach śledczych i zakładach karnych, nie ma ani jednej siłowni. Owszem, jest jedna, nawet dobrze wyposażona, w Areszcie Śledczym na Służewcu, ale mogą z niej korzystać wyłącznie strażnicy i wychowawcy.

A jak jest w pozostałych ponad osiemdziesięciu zakładach karnych, rozsianych po całej Polsce? Może dowiemy się tego od naszych czytelników? Sprawa jest warta przedyskutowania, ponieważ kulturystyka jest tak popularna wśród więźniów przede wszystkim dlatego, że można ją uprawiać – jak to właśnie pokazaliśmy – nawet w zatłoczonych celach. Oprócz tego można jeszcze grać w szachy i karty. Ale od tego zdrowia nie przybędzie, najwyżej powiększą się odciski na siedzeniu.

Maciej Piotrowski

Obraz
Źródło artykułu:WP Facet
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)