DziewczynyMegamaszyny

Megamaszyny

Megamaszyny
Źródło zdjęć: © Todd Walker, Uniwersytet w Bath

02.11.2007 | aktual.: 07.04.2017 12:16

None

Proces ich produkcji jest dość ciekawy, bowiem nie buduje się ich na miejscu, w stoczni, ale w zakładach bardzo często położonych dość daleko od morza – w Polsce produkuje się je w Poznaniu w firmie H. Cegielski S.A., a więc o 310 km od Gdańska, 335 od Gdyni i 236 km od Szczecina. Jakim więc cudem wysokie na 5 pięter (standardowego bloku z wielkiej płyty) silnik dojeżdża do stoczni, która montuje go na statku? Ano w firmie produkującej takie silniki buduje się go od podstaw, przy czym nadmienić należy, że z kosmiczną niemal dokładnością i z zachowaniem rygorystycznych reżimów produkcyjnych. Następnie przeprowadza się próbny rozruch na hamowni, a potem... rozbiera na części i w kawałkach dostarcza do stoczni, gdzie posadawia się go na specjalnej konstrukcji fundamentowej sztywno przymocowanej do kadłuba.

Zobacz również

1 / 4

Megamaszyny

Obraz
© Todd Walker, Uniwersytet w Bath

Dlatego więc zwykły śmiertelnik nie zobaczy takiego silnika na własne oczy – chyba, że w telewizji, choć podróżując może natknąć się na ciężarówki przewożące poszczególne jego części. Nie będzie jednak z dużą pewnością wiedział, że właśnie wyprzedził ciężarówkę wiozącą na przykład głowicę silnika z cylindrami mającymi do 96,52 cm średnicy. Każdy taki cylinder już podczas pracy osiąga moc 7780 koni mechanicznych – dla porównania Mercedes S 420 CDI L ma silnik o mocy „ledwie” 320 KM a słynny Maybach 62 – 550 KM.

Zobacz również

2 / 4

Megamaszyny

Obraz
© Todd Walker, Uniwersytet w Bath

Megasilnik okrętowy jest silnikiem wolnoobrotowym (od 87 do 102 obrotów na minutę) i oczywiście wyposażony jest w turbosprężarki, żeby bowiem osiągnięte zostało odpowiednie do zapłonu ciśnienie potrzebna jest naprawdę olbrzymi stopień jego sprężenia. Taki silnik nie odpala oczywiście w taki sam sposób, jak samochodowy diesel – rozruch następuje w wyniku działania skomplikowanej maszynerii napędzanej... sprężonym powietrzem. W wersji czternastocylindrowej jego maksymalna moc sięga 108 920 KM przy 102 obrotach na minutę. Z całą pewnością zasługuje on więc na miano megamaszyny.

Zobacz również

3 / 4

Megamaszyny

Obraz
© AFP

Z wody przenieśmy się teraz na ląd. Największą bolączką naszego fantastycznie pięknego i malowniczego kraju są drogi, a raczej ich brak. I owszem trwa budowa autostrad, ale przypominam, że ślimaczy się ona od samych początków tak zwanej III Rzeczypospolitej czyli od 1989 roku – czyli 18 lat! Gdyby jednak w początkach lat ’90 sfinalizowane zostały umowy na budowę autostrad i dróg szybkiego ruchu, to z dużą pewnością już dziś śmigalibyśmy z Gdańska do Warszawy – przy założeniu, że można by jeździć tyle, ile fabryka pozwala – w dwie godziny, a może i szybciej. W negocjacjach przedprzetargowych brała bowiem udział amerykańska firma, która dysponuje istnym kombajnem do kładzenia nawierzchni. Jest to maszyna długa na kilkadziesiąt metrów, składająca się z kilku parunastometrowych segmentów, z których każdy wykonuje inną pracę. W zależności więc od tego, czy budowana jest zupełnie nowa droga, czy też buduje się nową w miejsce starej – kombajn ten wykorzystuje różną liczbę segmentów. Przy kładzeniu nowej nawierzchni
w miejsce starej maszyna ta zrywa starą, mieli ją, dodaje do surowca tworzącego podkład pod finalną warstwę, wyrównuje, utwardza, wylewa kilka warstw nawierzchni ostatecznej i na koniec walcuje ją. Wieść niesie, że już w kilka godzin można jechać po tak wykonanej drodze jak po stole.

Zobacz również

4 / 4

Megamaszyny

Obraz
© AFP

Nie to jednak jest najważniejszą cechą tej megamaszyny, ale to, że kładzie od razu całą szerokość jednej nitki nowej drogi – dwu, a nawet i trzypasmową! Przy czym – co może wydawać się niemożliwe – kładzie ona ponad 1000 metrów nowej drogi na dobę. Przy takim tempie pracy budowa jednej nitki nowej drogi z Gdańska do Warszawy (337 km) trwałaby 280 dni, budowa drogi w obu kierunkach trwałaby 560 dni, więc około półtora roku! Niestety – nie wnikając w szczegóły dlaczego – firma dysponująca taką maszyną (na świecie są podobno tylko trzy takie) zrezygnowała wskutek przeciągających się procedur z udziału w budowie polskich autostrad i skorzystała z oferty gdzieś na Dalekim Wschodzie. Obecnie zaś buduje tzw. autostradę transylwańską w Rumunii, zaś w Polsce autostrady i drogi szybkiego ruchu buduje się przy wykorzystaniu o wiele mniejszych maszyn. Jak więc widać megamaszyny są, choć tego nie zauważamy, obecne w naszym życiu – wszak kontenerowce napędzane wolnoobrotowymi silnikami wysokoprężnymi, także i typu
Wartsila-Sulzer RTA96-C, ciągle zawijają do naszych portów przywożąc różne towary, zaś drogi buduje się przy wykorzystaniu maszyn o wiele skromniejszych rozmiarów niż „autostradowy kombajn”, ale także już słusznych rozmiarów.

Zobacz również

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)