Więzień z bransoletką
Jak sprawdza się dozór elektroniczny?
Jak sprawdza się dozór elektroniczny?
"Napraw swój błąd u boku bliskich" - tak brzmiało hasło akcji społecznej promującej system dozoru elektronicznego, który w Polsce został wprowadzony pięć lat temu. Od tego czasu blisko 25 tysięcy osób odbyło wymierzoną przez sąd karę w domu, nosząc na kostce plastikową bransoletę umożliwiającą monitorowanie miejsca ich pobytu.
Dwa lata temu Krzysztof J. z Leśna Górnego zabił swojego teścia. Stanął w obronie rodziny, która od lat była nękana przez sadystycznego mężczyznę. Tym razem Krzysztof postanowił zareagować i wdał się w szarpaninę z furiatem. W pewnej chwili odepchnął Czesława D. tak mocno, że ten przewrócił się i uderzył głową w posadzkę. Zmarł po kilku dniach w szpitalu.
Sąd skazał Krzysztofa J. za śmiertelne pobicie teścia na rok więzienia. Jednak zdecydował się na wyjątkowe złagodzenie kary, ponieważ na korzyść oskarżonego zeznawały nawet córki ofiary.
Kilka tygodni temu w mediach ukazały się relacje z powrotu do domu Krzysztofa J. Mężczyzna został bowiem objęty dozorem elektronicznym, dzięki czemu może odbyć resztę wyroku w domowym zaciszu. Problemem okazał się tylko brak dobrego połączenia internetowego, niezbędnego do prawidłowego działania systemu. Na router umożliwiający monitorowanie miejsca pobytu skazanego zrzucili się wszyscy sąsiedzi.
Krzysztof J. jest jednym z 25 tysięcy Polaków, którzy - zamiast w więzieniu - "odsiedzieli" karę w domu, z plastikową bransoletą na kostce.
Zobacz: Gry więzienneGry więzienne