Chciwy sadysta
Amon Goeth miał nie tylko skłonność do okrucieństwa, lubił także dobrą zabawę. "Wiem, że w domu odbywały się orgie z udziałem esesmanów. Mama jednak nigdy w nich nie uczestniczyła. Wyjeżdżała wtedy do swojego mieszkania w Krakowie. Była gorliwą katoliczką i choć miewała wcześniej różnych mężczyzn, to od czasu, kiedy spotkała ojca, nikim innym się już naprawdę nie interesowała. Ona po prostu go uwielbiała. Do końca była w nim szaleńczo zakochana" - opowiadała Monika Hartwig.
Goeth nie był jednak wzorem wiernego mężczyzny. Regularnie wykorzystywał seksualnie więźniarki, które często później zabijał. Jednak jego największą pasją okazało się pomnażanie majątku. Komendant kochał złoto i pieniądze. Zawierał swoiste umowy na życie za przekazanie złota i brylantów, a później mordował kontrahentów.
Chciwość Goetha wykorzystał niemiecki przemysłowiec Oskar Schindler, który płacił komendantowi obozu za więźniów zatrudnianych w swoich fabrykach. Dzięki temu blisko 1200 osób przeżyło wojnę.
Skala złodziejskich operacji Amona Goetha okazała się jednak tak duża, że we wrześniu 1944 r. komendant został aresztowany przez gestapo i oskarżony o okradanie III Rzeszy. Jednak udało mu się wyjść z opałów obronną ręką. Powołano go do wojska i skierowano do pułku artylerii przeciwlotniczej w Monachium, ale nie miał okazji wykazać się męstwem na placu boju, ponieważ wojna dobiegła końca.
Na początku maja 1945 r. Amon Goeth został aresztowany przez Amerykanów, którzy jednak nie rozpoznali w nim osławionego komendanta z Płaszowa. Stało się to dopiero w lutym 1946 r. Trzy miesiące później wydano go, wraz z innym zbrodniarzem - Rudolfem Hoessem, władzom polskim.