"Koksiarz" permanentny
W gronie dopingowiczów z Helsinek znaleźli się również Białorusini: Iwan Tichon i Wadima Diewiatowski, którzy na mistrzostwach zajęli dwa pierwsze miejsca w konkursie rzutu młotem. Trzeci był Szymon Ziółkowski, który po dyskwalifikacji rywali może wreszcie cieszyć się złotym medalem. "Szkoda, że dopiero po ośmiu latach" - mówi polski sportowiec w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".
Iwan Tichon to jeden z największych "koksiarzy" w historii. Nie został dopuszczony do występu na olimpiadzie w Londynie, ponieważ kilka miesięcy przed igrzyskami sprawdzono jego próbkę z Aten, gdzie zdobył srebrny medal. Nie trudno się domyśleć wyniku badań. Tichon został również przyłapany na igrzyskach w Pekinie, jednak wtedy dopisało mu szczęście. Przez pomyłkę zamrożono i zniszczono jego próbkę B. W efekcie nie można mu było odebrać brązowego medalu.
Zakaz udziału Tichona w londyńskiej olimpiadzie wywołał wściekłość Łukaszenki. "Nie dopuszczono czystego, białoruskiego chłopca do igrzysk tuż przed startem. Dlaczego? Stoi za tym węgierski spisek, bo o wykluczeniu zdecydował szef federacji, Węgier. Kto dostał złoty medal, gdy zabrakło Tichona? Węgierski zawodnik" - spekulował prezydent Białorusi, choć wbrew jego przeświadczeniu we władzach światowej federacji lekkoatletycznej nie ma żadnego Węgra.