3z11
Challenger
I jak ja mam teraz spokojnie jeździć 38-letnim Challengerem po stolicy którejś tam Rzeczypospolitej? Nie da się. Dłonie mam spocone (wkładam rękawiczki), nerwowo poprawiam letniego stetsona. Dlaczego stetsona? Bo potężne wozy spod znaku Mopar kojarzą mi się nieodłącznie z rebeliantami z amerykańskiego Południa – Dodge Challenger, Plymouth Barracuda... Aż chce się zaśpiewać „Dixie” i pomaszerować na Waszyngton. A dokładniej pomknąć tam przy akompaniamencie genialnego gangu silnika V8. Na jednym ze skrzyżowań doganiam ładnego Harleya. Przy Challengerze jego silnik brzmi jak rozrusznik samobieżnej kosiarki.