Trwa ładowanie...
01-02-2008 12:25

Czy umięśniona kobieta jest kobieca?

Czy umięśniona kobieta jest kobieca?Źródło: KiF
d3q2m2q
d3q2m2q

Czy za tym podążą także modyfikacje przepisów? Kobieca kulturystyka zawsze miała zwolenników i przeciwników. Tak jak odwieczny dylemat: czy kobieta powinna być silna i sprawna, czy też delikatna, subtelna i bezbronna? Kiedyś wiązało się to z tradycyjnym pojmowaniem roli kobiety, zgodnie z którym pewne obszary życia były zastrzeżone wyłącznie dla mężczyzn. Twierdziło się po prostu, że kobietom coś „nie przystoi”, chociaż tak naprawdę nikt nie potrafił wyjaśnić, dlaczego. Ograniczając się do sportu, chodziło tu głównie o konkurencje siłowe oraz o sporty walki.

Kulturystyka nie pasuje do żadnej z tych grup, gdyż jest dyscypliną sceniczną, trochę artystyczną (program pozowania do muzyki) i ukazującą piękno budowy ciała, ale także prezencję i elegancję ruchów. Tutaj odmawiano kobietom prawa uczestnictwa głównie ze względu na rozwój i prezentację umięśnienia, które nie pasowało do ogólnie przyjętego wizerunku „płci pięknej”, o delikatnej budowie i aksamitnie miękkim ciele.

Chociaż podejście do roli kobiety zmieniało się na przestrzeni wieków, zawsze byli mężczyźni, a wśród nich także wielcy artyści, którzy „tęsknili” do wizerunku hożej, silnej i sprawnej kobiety. Pomijając mityczne greckie Amazonki czy skandynawskie Walkirie – wojowniczki ujeżdżające skrzydlate konie – sięgnijmy do mniej odległych czasów. Znamiennym przykładem mogą być tu dwie Jagienki: ta z „Krzyżaków” Henryka Sienkiewicza i ta z „Chłopów” Władysława Reymonta. Ale chyba najbardziej pasuje do tego wizerunku tytułowa bohaterka poematu Adama Mickiewicza „Grażyna” („grażas” to po litewsku – „piękna”). Oprócz zalet duchowych jest ona również silna i sprawna, co udowodniła na placu boju, pojawiając się w zbroi męża. Uwielbiała ówczesne „męskie rozrywki”, takie jak jazda konna czy fechtunek.

No właśnie, chodzi o te „męskie rozrywki”. Poprzez cały pozytywizm, a potem modernizm, aż po nadal trwający feminizm, kobiety zrzucały te staroświeckie ograniczenia, zdobywając kolejne bastiony ludzkiej działalności zarezerwowane wcześniej wyłącznie dla mężczyzn. Sport wyczynowy długo pozostawał w tyle za innymi zajęciami. Znacznie wcześniej kobiety zaczęły jeździć na traktorach, układać brukowane jezdnie, obsługiwać tokarki, służyć w wojsku i policji. Zmasowana inwazja kobiet na „męskie” sporty wyczynowe to zjawisko ostatnich 20–30 lat. Jedna za drugą, międzynarodowe federacje sportowe zaczęły zezwalać na kobiece odpowiedniki męskich konkurencji: podnoszenie ciężarów, hokej, trójbój siłowy, piłka nożna, boks, kick-boxing i inne sporty walki.

d3q2m2q

Kulturystyka należała do prekursorek. Kobiety zaczęły występować, a raczej pojawiać się na scenie u boku mężczyzn, już w latach 50. ubiegłego wieku, ale odrębna konkurencja o nazwie „kulturystyka kobiet” to dopiero koniec lat 70. XX wieku. Całe to zamieszanie zakończyło się pierwszymi Mistrzostwami Świata w Londynie w 1983 r. Pojawienie się kobiet na kulturystycznych scenach od razu wywołało falę negatywnych, często ironicznych, komentarzy, w zdecydowanej większości pisanych przez mężczyzn.

d3q2m2q

Co ciekawe, wejście kobiet w dyscypliny czysto siłowe, takie jak podnoszenie ciężarów czy trójbój siłowy, było mniej kontrowersyjne. Dlaczego widok wielkiej i silnej, zwykle obfitej, kobiety mniej „przerażał” męskich prześmiewców zza biurka, niż widok zgrabnej, umięśnionej i odtłuszczonej dziewczyny z klubu kulturystycznego? Może za tą niechęcią do kulturystek kryje się po prostu syndrom słabych mężczyzn? Ostatnio popularne stało się motto z wydanej po polsku modnej powieści Richarda Price’a pt. Kolor zbrodni: „Tylko słabi faceci nie szanują silnych kobiet”.

Ale wszystko wskazuje na to, że stereotyp postrzegania kobiety przez mężczyzn, ale także przez same kobiety, nadal ulega rewolucyjnym przemianom. Szybko zaczyna odchodzić do lamusa ideał kobiety o przesadnie wydelikaconym, słabym, pulchnym i pełnym fałdów ciele, który kojarzy się nam z pięknościami na obrazach Rubensa (np. „Trzy Gracje”). Zresztą tamtejsze (i późniejsze) kobiety dramatycznie próbowały poprawić swój wygląd, nakładając na siebie drastycznie obcisłe gorsety. Teraz nie trzeba już męczyć się w gorsetach – wystarczy chodzić na treningi do klubu kulturystycznego i przestrzegać sportowej diety. A jaki jest tego efekt?

Można osiągnąć to, co prezentują kulturystki na zawodach, można też zatrzymać się nieco wcześniej, jak zawodniczki fitness, albo jeszcze wcześniej, jak większość obecnych gwiazd show businessu, szczególnie filmowego. Patrząc na zmiany wizerunku kulturystek na przestrzeni 25 lat wyczynowej historii tej dyscypliny, widać wiele zmian. Pierwszy etap rozwoju damskiej kulturystyki, to było wierne kopiowanie męskich wzorów. Sam wygląd był końcowym produktem tego procesu, który zaczynał się od metod treningowych, dietetycznych i sposobu przygotowania do zawodów.

d3q2m2q

Jeśli stawiano sobie takie same cele odnośnie wyglądu, to efekt musiał być podobny: duże, twarde, dorzeźbione i głęboko odtłuszczone mięśnie. Oczywiście, takie cele treningowe były podporządkowane sposobowi oceny zawodniczek przez sędziów, który niewiele odbiegał od kryteriów stosowanych przy ocenie mężczyzn.

d3q2m2q

Wszystko to było do osiągnięcia, gdyż pierwsze dziesięciolecie rozwoju kobiecej kulturystyki upływało przy pełnym wspomaganiu farmakologicznym, zanim w roku 1986 wprowadzono obowiązkowe kontrole antydopingowe na zawodach. Ale te doświadczenia nie poszły na marne. Fachowcy szybko się zorientowali, że bez udziału farmakologii kobieta nie była w stanie odtłuścić się tak głęboko jak mężczyzna (nie znano jeszcze czegoś takiego jak trening aerobowy). Toteż zmieniono kryteria oceny kulturystek, nie wymagając od nich aż tak ostrej definicji i aż tak głębokiej separacji, jak od mężczyzn.

Zresztą i na pozostałe kryteria oceny zaczęto patrzeć pod innym kątem. Przestano się fascynować wielkością mięśni kulturystek. Wszystko podporządkowano ogólnemu wyglądowi („total package”), stawiając na pierwszym miejscu proporcje sylwetki (tu, niestety, wiele zależy od genetyki), harmonijny rozwój poszczególnych części ciała (brak słabych, czyli zaniedbanych, obszarów), ładne zarysy umięśnienia, stan skóry (bez oznak cellulitisu i innych wad) i sposób prezentacji scenicznej. Tutaj duże zmiany spowodowało wprowadzenie fitness gimnastycznego w 1996 r., a potem fitness sylwetkowego. Nagle pojawiły się na scenie trzy rodzaje kobiecych sylwetek i reprezentantki każdej z tych konkurencji zaczęły przypatrywać się sobie.

d3q2m2q

Najpierw fitneski zaczęły szybko rozwijać umięśnienie, zbliżając się wyglądem do kulturystek. Dzięki odpowiednim kryteriom sędziowania udało się zahamować ten proces w odpowiednim miejscu. Ale konwergencja zaczęła też przebiegać w drugą stronę – kulturystki, widząc zwiewne, eleganckie i gibkie fitneski, zaczęły im trochę zazdrościć i zastanawiać się, jakby tu coś z tego zaadaptować do swojej dyscypliny. Przede wszystkim chodziło o programy dowolne. W kulturystyce kobiecej praktycznie zaniechano już ciężkich, statycznych i powolnych programów pozowania, wzorowanych na układach męskich (chociaż i tam nie są one mile widziane). Kulturystki zaczęły się lżej i bardziej sprężyście poruszać po scenie, od momentu samego na nią wejścia.

W programach coraz częściej widujemy proste elementy gimnastyczne, a nawet przewroty i przerzuty, nie mówiąc o całkiem już częstych szpagatach i poziomkach. Oprócz tych ewolucji, zmienił się jednak i klimat programów. Dobiera się muzykę bardziej taneczną, pozwalającą na płynne przejścia między pozami, figlarne kroczki i gesty, mimikę, czy nawet elementy pantomimy. Gra się całym ciałem i pokazuje się duszę, czyli nastrój, przeżycia, ekspresję ruchów. Oglądałem niedawno w telewizji eliminacje do warsztatów tanecznych.

Jeden z kandydatów, doświadczony tancerz, wykonał perfekcyjnie trudny technicznie program, ale nie zakwalifikowano go w pierwszym podejściu, gdyż główny juror stwierdził: „Wykonał Pan ten program tak, jakby Pana tutaj [duchem] nie było – żadnych przeżyć, żadnych uczuć.” I miał rację, to była czysta technika nieobecnego duchem człowieka. To tak, jakby występował jakiś robot zapatrzony w odległą przestrzeń, z niezmiennym kamiennym wyrazem twarzy. A przecież każdy występ sceniczny wymaga komunikatywności, nawiązania nici porozumienia z widzami, przekazania im czegoś lub zabawienia ich.

d3q2m2q

I właśnie to jest teraz widoczne w programach czołowych kulturystek świata. Prekursorkami tego nowego stylu pozowania są natchnione artystycznie Rosjanki i Włoszki. Szczególnie te, które zetknęły się w młodości z innymi dyscyplinami, jak Jelena Szportun (była gimnastyczka) czy Carla Cabau (aerobik i taniec). To już jest zupełnie inna damska kulturystyka. Kiedyś apelowano do kulturystek o więcej kobiecości na scenie, i to nawet zostało zapisane w przepisach. Teraz one właśnie tak wyglądają i zachowują się.

I oczekują dalszych zmian w tym kierunku: pozwolenia na założenie do 3 rundy bardziej wyszukanych kostiumów bikini – wielokolorowych, z ornamentacjami i ozdobami, a nawet występów – tak jak fitneski – w wieczorowych pantoflach. To drugie raczej na razie nie przejdzie, gdyż chodzi o zachowanie sportowego charakteru występu, ale zniesienie ostrych restrykcji odnośnie makijażu i kostiumów do 3 rundy ma wielu zwolenników wśród kierownictwa IFBB.

A co nam przyniósł ubiegły rok? Jelena Szportun, dyplomowana księgowa z Krasnojarska w środkowej Syberii, czarowała nie tylko swoimi natchnionymi, pełnymi gibkości i tańca, artystycznymi programami. Ona wprowadziła jeszcze coś innego do damskiej kulturystyki – elegancję i lekkość poruszania się po scenie, które wyniosła z gimnastyki. Cały czas porusza się miękko, na placach, z uśmiechem i gracją. To dodaje jej sylwetce uroku i tej – tak pożądanej – kobiecości. Początkowo zarzucano jej, że przesadza, czyniąc programy zbyt tanecznymi, bez odpowiedniej ilości póz obowiązkowych. Trochę to skorygowała i teraz nawet najwięksi oponenci „odpuścili” sobie, dostrzegając atrakcyjność jej występów. Wreszcie piękno sylwetki i rozwój umięśnienia widać przecież nie tylko w pozach obowiązkowych, których mnóstwo wykonuje się w rundzie pierwszej (porównania), ale w także w czasie innych ruchów.

W jej ślady idzie kolejna Rosjanka, Olga Guriewa, aktualna mistrzyni Europy w kategorii powyżej 55 kg. Ona zetknęła się z akrobatyką i to widać zarówno w sposobie poruszania się po scenie, jak i w programie. Guriewa, 27-letnia absolwentka Instytutu Kultury Fizycznej, mieszka w Jarosławiu nad Wołgą i ćwiczy w klubie „5 Stars”. Ma piękne proporcje sylwetki i posturę, ale ma też jeden problem – nie zawsze zdąża przygotować formę startową i bywa za gładka, co przydarzyło się jej na ostatnich MŚ w Santa Susanna, gdzie nie dostała się do finału (8 miejsce).

Nieco inne walory prezentuje słynna Słowaczka Jana Purdjakova, mieszkająca w Popradzie i trenująca w klubie „Dukla”, gdzie jest również instruktorką. Ona potrafi świetnie przygotować się do występu od strony harmonii sylwetki i elegancji wykonywania póz obowiązkowych (bo to też można prezentować w różnym stylu). Udaje jej się wygrywać nawet wtedy, gdy forma startowa mogłaby być nieco lepsza. Podobne zalety prezentuje Kanadyjka Johanna Dejager, na co dzień grafik komputerowy z Toronto, trenująca w ośrodku YMCA. Nietypowe pozy, zaskakujące ruchy, tempo i zwartość programu.

Do tego odpowiednia gra twarzą, ukazująca pewność siebie i profesjonalizm. Ciekawa zawodniczka, która wyznaje: „Od kilku lat chcę być najlepsza na świecie, ale – jak do tej pory – ciągle kończy się na próbach…”. Może w 2008 roku uda jej się wreszcie spełnić to marzenie, ale nie będzie łatwo, bo konkurentki nie marzą o niczym innym. Zupełnie inna jest Włoszka Juditta Magazzino, wicemistrzyni Europy z 2006 roku. Z zawodu jest pielęgniarką, ale ma chyba niewyczerpalne pokłady ekspresji i energii. Jej program to jak dobry teatr: ruchy, gesty, gra twarzą, temperament. Przy tej okazji nie sposób nie wspomnieć o naszej wicemistrzyni świata i absolutnej mistrzyni Europy Darii Piznal. Daria potrafiła atrakcyjnie przygotować się do występu i dobrać ciekawe, niekonwencjonalne pozy, dzięki czemu jej zdjęcia obiegały całą prasę branżową na świecie. Na razie przerwała starty i próbuje sobie lepiej ustawić życie zawodowe, ale miejmy nadzieję, że jeszcze powróci na scenę.

Ciekawą osobowością była trzykrotna mistrzyni świata juniorek, Rumunka Florina Cerat, ale… przeniosła się do fitness gimnastycznego, gdyż kiedyś także zajmowała się gimnastyką. Spośród nowych talentów uwagę zwraca Chorwatka Branka Njegovec. Bardzo ładne zarysy sylwetki i dużo uroku osobistego, umiejętnie dawkowanego podczas pozowania na scenie.

Andrzej Michalak

d3q2m2q
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3q2m2q