Niebezpieczne ciężary
Czy warto tak ryzykować?
Kilka lat temu Jackowi Dymkowi podczas wrzucania na podest żelaznych sztab (140, 160 i 180 kg) jedna z nich zmiażdżyła dwa palce u ręki. Tomkowi Nowotniakowi 160-kilogramowa kula stoczyła się kiedyś po nodze. Gdyby spadła na stopę, mógłby zostać inwalidą. Jarek Dymek zerwał dwa razy biceps… Leczenie i powrót do formy trwało ponad rok. Jarek Dymek przyznaje, że startując w ubiegłym roku na zawodach, ciągle czuł niepokój, czy pozszywane mięśnie nie „puszczą” w najbardziej decydującym momencie. Dopiero w tym roku pozbył się tego uczucia.
05.12.2007 | aktual.: 29.02.2008 15:51
MARIUSZ PUDZIANOWSKI STRONGMANEM WSZECHCZASÓW? >>
W sierpniu, na zawodach w Strzegomiu obserwowaliśmy jednak upadek Dymka twarzą prosto na wypełnioną żelastwem taczkę, który pozostawił solidne obtarcie skóry pod okiem. A mogło być gorzej. W maju 2004 na Pucharze Polski we Wrocławiu Ireneusz Kuraś przy wyciskaniu platformy skręcił nogę w kolanie i odpadł z konkurencji. Parę miesięcy później, podczas mistrzostw Europy w Jeleniej Górze, Serb Erwin Katona, wnosząc na podest walizkę o wadze 275 kg, pośliznął się na mokrych od deszczu stopniach. Spadający ciężar zamroczył go na kilka minut.
NIEBEZPIECZNE CIĘŻARY NAWET DLA STRONGMANÓW >>
W Płocku, podczas mistrzostw świata, Amerykanin Mark Philippi stracił równowagę, dźwigając 120-kilową belkę. W ostatniej chwili wypchnął ją przed siebie, ratując nogi przed uszkodzeniem. Ale jeszcze bardziej niebezpieczna była 300-kilogramowa belka, którą w 2005 roku w St. Martin na Antylach dźwigali trzej startujący tam Polacy: Tyberiusz Kowalczyk, Jarosław Dymek i Sławomir Toczek. Należało zgrać tempo i wysokość podnoszenia, a także moment rozpoczęcia i zakończenia ćwiczenia. Gdyby choć jeden z tych elementów nie wypalił, polska reprezentacja strongmanów zmniejszyłaby się o połowę.więcej...
Maciej Piotrowski