LudzieDavid Hockney - malarz o duszy buntownika

David Hockney - malarz o duszy buntownika

Uważany jest za jednego z najważniejszych artystów XX wieku. Skandalista, rewolucjonista, perfekcjonista, nigdy nie zadowalał się prostymi odpowiedziami na nurtujące go pytania. Buntownik z wyboru: protestował, kiedy krytykowano jego figuratywne, zanurzone w tradycji wielkich mistrzów malarstwo. Śmiało opowiadał o swoich kochankach, kiedy homoseksualizm był jeszcze tematem tabu. A kiedy cały świat dostrzegł w nim mistrza pędzla, on zaczął malować na iPadzie.

David Hockney - malarz o duszy buntownika
Źródło zdjęć: © Wydawnictwo Rebis/materiały prasowe
Michał Suchora

07.10.2016 | aktual.: 08.10.2016 09:35

Brytyjski artysta David Hockney jest światową gwiazdą malarstwa. Jego realistyczne, często wielkoformatowe płótna są ozdobą kolekcji muzealnych na całym świecie. Jednak droga na szczyt wcale nie była łatwa. Wychowany w tradycyjnej brytyjskiej rodzinie dopiero w USA mógł w pełni wyrazić swoje artystyczne „ja”, na które wielki wpływ ma jego homoseksualizm. Dziś prawie 80-letni Hockney z rozrzewnieniem wspomina czasy swojej młodości, kiedy gejowska kontrkultura dopiero się rodziła. Jedno jednak pozostało niezmienne: jego ogromna i bezwarunkowa miłość do malarstwa, której wyraz dał w napisanej wspólnie z Martinem Gayfordem „Historii obrazów”.

Mamo, tato: będę malarzem
David Hockney urodził się w 1937 roku jako czwarte z pięciorga dzieci Kennetha i Laury Hockneyów. Lata jego dzieciństwa przypadły na okres II Wojny Światowej, której jego pacyfistycznie usposobieni rodzice byli zdeklarowanymi przeciwnikami (dwadzieścia lat później David odmówi czynnej służby wojskowej). Wybitnie uzdolniony plastycznie i muzycznie (od zawsze „widział kolorami”, co nazywamy synestezją) po maturze wybrał studia na Bradford School of Art. Bardzo szybko jednak atmosfera prowincjonalnego miasta zaczęła Hockneyowi doskwierać do tego stopnia, że w 1959 roku zdecydował się na przeprowadzkę do Londynu. W stolicy początkujący malarz po raz pierwszy zetknął się na żywo z twórczością starszego o pokolenie Francisa Bacona czy Pabla Picassa, którego wielka wystawa odbyła się kilka miesięcy po przybyciu Hockneya do Londynu. Od tego momentu jego kariera nabrała zawrotnego tempa. Nie przeszkodziła mu nawet otwarta niechęć profesorów Royal Collage of Art, którzy nie chcieli przyznać mu dyplomu ukończenia studiów. Ze względu jednak na jego wybitny talent i nieugięty charakter władze uczelni zmieniły regulamin i Hockney zwolniony został z obowiązku pisania pracy teoretycznej („Mogą mnie oceniać wyłącznie na podstawie mojej sztuki!”). Dla przekonanego o swojej wartości malarza i Londyn stał się teraz zbyt ciasny.

Obraz
© Wydawnictwo Rebis/materiały prasowe

California Dream
Pierwszy raz David Hockney odwiedził USA w 1961 roku, jednak dopiero trzy lata później wyjechał tam na dłużej. Oszołomiony kalifornijskim słońcem, rozległymi pejzażami i ogromną w porównaniu do Brytyjczyków otwartością światopoglądową Amerykanów stworzył wtedy kilka kluczowych dzieł. To właśnie wtedy zaczęła powstawać seria stylizowanych pejzaży i „Basenów”, które miały mu przynieść światową sławę. Jeszcze w Wielkiej Brytanii na jego płótnach zaczęły pojawiać się motywy homoerotyczne, jednak dopiero w Kalifornii Hockney mógł w pełni objawić swój talent bacznego obserwatora stylu życia gejowskiego środowiska lat 60. Na płótnach wielokrotnie portretował swoich kochanków. Jednym z najczęściej przedstawianych partnerów Hockneya jest Peter Schlesinger. Najsłynniejszy bodaj obraz z tej serii to malowany na podstawie polaroidowego zdjęcia (Hockney zakochał się w tej technice) obraz „Peter wychodzący z basenu”, który przyniósł jego autorowi prestiżową John Moores Painting Prize 1967, ugruntowując tym samym pozycję Hockneya na europejskiej scenie artystycznej. Od tamtej pory malarz regularnie wraca do Kalifornii, gdzie jest właścicielem dwóch rezydencji.
Artysta nigdy też nie zapomniał o swojej drugiej miłości: muzyce. Od połowy lat 70., równolegle do malarstwa poświęca się Hockney projektowaniu scenografii operowych. Początkowo środowisko muzyków klasycznych było przeciwne jego nieortodoksyjnym, nowatorskim pomysłom. Szokiem dla wielu melomanów było używanie zdecydowanych, kontrastowych kolorów. Szybko jednak świat opery docenił jego niezwykłą zdolność łączenia muzyki i efektów wizualnych. Przez ostatnie 40 lat Hockney współpracował przy produkcjach w najbardziej prestiżowych salach, jak choćby nowojorskim Metropolitan Opera.

Starość? A co to znaczy?
W tym roku David Hockney świętował 79. urodziny i jak na kogoś, kto urodził się jeszcze przed wojną, prowadzi bardzo intensywne życie towarzyskie i zawodowe. Przede wszystkim rzecz jasna zajmuje się malowaniem oraz planowaniem kolejnych retrospektywnych wystaw na całym świecie. Obok wielkoformatowych, malowanych w plenerze pejzaży, od 2009 roku tworzy serię prac malowanych na iPadzie. Te kolorowe portrety i martwe natury trafiają potem mailem do przyjaciół artysty.
Hockney dalej uwielbia modę. Jego stroje, koszule, krawaty, kaszkiety, są tak kolorowe jak wychodzące spod jego pędzla płótna. Malarz zawsze był blisko ze światem mody. W 1985 roku francuski Vogue zamówił u niego projekt specjalnego wydania. W efekcie powstał 41-stronnicowy, złożony z rysunków, kolaży, polaroidów esej wizualny oraz okładka ze stylizowanym, kubistycznym portretem Celii Birtwell.
Jedyne, czego w jesieni życia brakuje artyście, to pulsujące życie gejowskiego undergroundu, jakie pamięta z lat swojej młodości. W jednym z wywiadów Hockney narzekał, że emancypacja środowiska poszła za daleko, że przez nabyte prawa do zawierania ślubów i adoptowania dzieci geje stali się domatorami i konserwatystami.
Jesienią 2016 nakładem wydawnictwa Rebis ukazała się książka Davida Hockneya i Martina Gayforda „Historia obrazów”.

Źródło artykułu:WP Facet
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1)